Przejdź do głównej zawartości

Czy w tej bazie ukryto akta gorzowskiej "bezpieki" ?

Siedemnaście tomów akt z domu generała Jaruzelskiego i sześć od wdowy po Kiszczaku, to pod względem ilości znacznie mniej, niż dwie przyczepy zakopane w byłej bazie milicyjnej w Łagodzinie. Niszczenie akt Służby Bezpieczeństwa było tajemniczym faktem. Podgorzowskie znalezisko może być jednym z najbardziej sensacyjnych odkryć ostatnich lat. Łatwe do przewidzenia są też konsekwencje – tłumaczyć będą się musieli komunistyczni oprawcy, a nie ich złamane ofiary. Nigdy jednak nie było informacji i dowodów gdzie ukryto SB-eckie materiały, a także świadków samej akcji. Zlokalizowanie ukrytych w 1990 roku w Łagodzinie akt gorzowskiej bezpieki, a także rozmowność świadka i jednego z SB-eków, znacząco zmienia stan rzeczy.
             
Łagodzin - była baza WUSW, a obecnie KWP. Najbardziej strzeżone
hektary Policji w województwie. Rzecznik KWP nie zechciał odpo-
wiedzieć, dlaczego jest to teren tak cenny, mimo iż 90 procent
to las w którym jest wgłębienie obsadzone młodymi brzozami...
        Wysoce rozwinięty w ostatnich tygodniach przemysł wydobywczy akt komunistycznej bezpieki, gdyby tylko znalazła się obecnie wola polityczna, może w podgorzowskim Łagodzinie znaleźć całkiem solidne pokłady brudów, które mogą „odczarować” niejednego starszego pana z Osiedla Staszice.

Dla wtajemniczonych sprawa znana była od wielu miesięcy, a stosowne śledzwo wszczęli także prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej, którzy o sprawie poinformowani zostali przez byłych działaczy podziemnej „Solidarności” oraz naocznego świadka i uczestnika niszczenia akt.

On sam został do tego przymuszony przez funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej w ostatnich tygodniach jej istnienia, a co za tym dalej idzie, brał czynny udział w ich zakopywaniu jako operator koparki.

To było na wiosnę w 1990 roku. Przyjechali po mnie późnym wieczorem, abym wykopał tam dużą dziurę do której oni wrzucili chyba z dwie przyczepy dokumentów. Potem miałem to zasypać” – opowiada Jerzy L. (nazwisko znane Nad Wartą), którego funkcjonariusze rozwiązywanej właśnie Służby Bezpieczeństwa i Milicji - na miesiąc przed przekształceniem w Policję – wezwali, by posiadanym sprzętem, dokonał niezbędnych prac, które po latach okazały się uczestnictwem w niszczeniu i ukrywaniu dokumentów gorzowskiej SB-ecji.

Jestem przekonany, że mówi prawdę. Opowiadał nam to w szczegółach i pokazywał nawet miejsce. Byliśmy tam i z kilku metrów wszystko wygląda tak, jak opisał” – mówi w rozmowie przedsiębiorca i jeden z założycieli podziemnej „Solidarności” Zenon Michałowski, który o znalezisku dowiedział się z innym legendarnym działaczem tej organizacji, dzisiaj na emigracji w Australii, Stanisławem Wicikiem.

Byliśmy tam ze Stasiem i Jerzym L., który jest kuzynem Staszka, a ten nam dokładnie wskazał to miejsce. Był strasznie wystraszony i mówił, że po raz pierwszy komukolwiek o tym mówi, a tym bardziej pokazuje” – dodaje Michałowski, który w podziemnej „Solidarności” był z Wicikiem szczególnie aktywny, co przypłacił kilkunastoma odsiadkami na „dołku”, a drugi – koniecznością emigracji.

Wiadomo, że sprawa trafiła w ubiegłym roku do Instytutu Pamięci Narodowej, który początkowo – co w kontekście dzisiejszej gorliwości tej instytucji jest dziwne – sprawy nie podjął, ale zmienił zdanie po interwencji dwóch ważnych polityków.

Jest prawdą, że Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Szczecinie prowadziła postepowanie na podstawie złożonego do niej doniesienia śledztwo dotyczące ukrycia dokumentów operacyjnych wytworzonych przez gorzowską Słuzbę Bezpieczeństwa na terenie bazy magazynowej Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wlkp., to jest w Łagodzinie” – informuje blog Nad Wartą naczelnik OKŚZpNP w Szczecinie Dariusz Wituszko, wskazując jednocześnie sygnaturę akt 38/14/Zi/54-55 jako właściwą dla sprawy.

W toku postepowania przesłuchano dwie osoby i wskazanego bezpośredniego świadka tych wydarzeń, osobę spoza środowiska milicyjnego i policyjnego, a także przeprowadzono na miejscu rzekomego ukrycia dokumentów wizję lokalną” - informuje NW Wituszko, zasłaniając się jednak śledztwem prokuratorskim w tej sprawie i odsyłając do prowadzącego sprawę prokuratora Janusza Jagiełłowicza.

Uczestnicy wizji lokalnej są mocno zdziwieni, bo nikt nie wbił we wskazane miejsce nawet nawet sztychy szpadla. Wiadomo też, że zgody na to nie wyraziła Policja, zasłaniając się „ważnym interesem państwowym”.

Sam teren byłej bazy – kilka hektarów, ogrodzonego wysoką siatką bezużytecznego lasu, wewnątrz którego usytuowane jest obsadzone młodymi brzozami wgłębienie – jest pilnie strzeżony przez agencję ochroniarską i trzy psy. Próba wejścia kończy się na portiernii kontaktem z ochroną i bezpośrednim połączeniem z Policją. 

      Mimo tego, kilkanaście dni temu udało się trzem osobom tam przedostać i potwierdzić, że miejsce bezzwłocznie powinno zostać zabezpieczone i przekopane.

Dlaczego IPN z tym zwleka, pomimo posiadania wiedzy ?

Na tą chwilę brak danych dostatecznie uzasadniajacych podejrzenie popełnienia przestępstwa” – tłumaczy Dariusz Wituszko ze szczecińskiej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu.

Dziwne, zważywszy iż rewelacjami Jerzego L. – obecnie już mocno wystraszonego przesłuchaniami przez prokuratorów IPN – przerazili się sami SB-ecy do których dotarł blog NW. „Prędzej ktoś dostanie po rajtuzach, niż ktokolwiek zobaczy chociaż centymetr tych akt” – to tylko jedna z krótkich konstatacji byłego SB-eka Ryszarda Ś. którego NW poprosił o prywatną opinię w sprawie postępowania IPN-u i ewentualnych akt zakopanych w Łagodzinie.

Jesli IPN chce być powazną instytucją, powinien wykonać to, co niektórzy zrobili jakiś czas temu bez zgody Policji...

Koniec. Kropka. Stop.




Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...