Po tym, co robi się z autorytetami rangi krajowej, nikogo nie powinno
dziwić, że „patałachy” z Prawa i
Sprawiedliwości, wezmą się za popularnych oraz opiniotwórczych polityków w
regionach. Finezji i perfekcji brakowało im od zawsze, elegancji tym bardziej, ale
tym razem zdradzili swoje prawdziwe intencje. Polityczny charakter akcji
wymierzonej w prezydenta Nowej Soli wydaje się oczywisty, choć rola
konstytucyjnego ministra i wiceszefowej lubuskich struktur PiS już mniej, ale
czego oczekiwać od patronki lubuskiej układanki personalnej, której najbliżej
do standardów sycylijskiej „Camorry”...
...bo inaczej,
wendety wymierzonej w prezydenta Nowej Soli Wadima Tyszkiewicza określić się nie da. Pretekst jest prozaiczny –
kontrola w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Nowej Soli w zakresie zaleceń pokontrolnych z 2014 roku, a powód
bardzo jaskrawy – prezeydent Tyszkiewicz publicznie wycofał się ze swojej
wcześniejszej deklaracji, że nie będzie ubiegał się o reelekcję w 2018 roku.
„Planowałem, ze to będzie moja ostatnia
kadencja, ale ponoć nigdy nie mówi się nigdy, wiec cofam moją deklarację” - ogłosił kilkanaście dni temu, a to nie mogło
pozostać bez reakcji ze strony podległych PiS-owskim „karłom” służb, które wszczęły stosowną kontrolę, wierząc iż uda
się popularnego prezydenta chociaż „ubrudzić”.
Deklaracja to jedno, bo najbardziej rozwścieczyło „rycerzy dobrej zmiany” szczere i buńczuczne pytanie na Facebooku,
które wyartykułował prezydent Tyszkiewicz. „Czy
nieprzyemyślana i źle kierowana pomoc, nie prowadzi do dziedziczenia patologii
i biedy ?” – pytał samorządowiec i polityk Nowoczesnej.
Tu
szybko swój wizerunek okazało „władztwo”
minister Elżbiety Rafalskiej, które –
jak widać – nie ma żadnych limitów, ale ma sporo czasu i energii, by
interesować się prezydentem Nowej Soli. Tamtejszy MOPS musi się czuć
dowartościowany, bo zainteresowała się nim sama minister Rafalska, która na co
dzień interesuje się głównie upychaniem swoich gorzowskich partyjnych kolegów,
porzucająych żony dla młodszych panienek, na intratnych stanowiskach w ANR i
LUW.
„Żaden burmistrz lub prezydent nie powinien
się stawiać w roli komentatora. Prezydent Nowej Soli odpowiada za rozwiązywanie
problemów społecznych i komentowanie, to nie jest najlepsza rola. W zakresie
Ośrodka Pomocy Spoęłcznej i innych instytucji podległych prezydentowi
Tyszkiewiczowie, spodziewałam się wiecej działań, niż działań przeciętnych”
– mówiła w Radiu Zachód, po czy zdradziła prawdziwe intencje swojej srogiej
oceny jednego z najlepszych samorządowców w Lubuskiem: „Prezydent Wadim Tyszkiewicz od samego początku kontekstował program
<500+> i był jedynym samorządem w województwie lubuskim, który zgłaszał
takie wątpliwości”.
Cała sprawa
pachnie więc brzydko i ewidentnie wygląda na zbieranie materiałów, by w
późniejszym czasie zrobić „pokazówkę”, że oto ten, który kontestował program „500+”,
niedostatecznie kontroluje odpowiedzialne za opiekę społeczną służby. Dla
działaczy lubuskiego PiS-u to będzie spora satysfakcja, bo może uda się dobrać
do skóry człowiekowi, który nie kłaniał się żadnej władzy, a nie wiedzieć
dlaczego obdarzył uczuciem Nowoczesną Ryszarda
Petru.
„To polowanie z nagonką ! Czy już mam
szykować szczoteczkę do zębów ?” – komentuje sprawę prezydent Tyszkiewicz,
a jego emocje można tłumaczyć tym, że przez lata jego prezydentury, właściwie
nie było sytuacji w której można by zarzucić mu zaniedbania, a teraz próbuje
się z niego zrobić „Czarnego piotrusia”.
Trudno o większą
arogancję włądzy, gdy konstytucyjny minister łaja i wytyka urojone błędy
jednemu z najlepszych samorządowców w województwie i Polsce. Nie wydaje się, by
kontrola włości Tyszkiewicza była rutynowym działaniem służby wojewody Władysława Dajczaka – bo on sam rozumie
mało lub wcale – ale bardziej prawdopodobny jest fakt, że to element politycznej
nagonki. Sprawy społeczne podlegają pochodzącemu z Nowej Soli wicewojewodzie
Robertowi Paluchowi, który w 2018 roku miał być PiS-owskim kandydatem na
prezydenta tego miasta.
Decyzja
Tyszkiewicza o tym, że w 2018 roku będzie chciał kontynuować swoją misję w roli
prezydenta miasta – a nie w Sejmie lub w Zielonej Górze, jak podejrzewali niektórzy
– została ogłoszona raczej przedwcześnie, bo uruchomiła procedury zarezerwowane dla tych, których PiS
chce usunąć przy pomocy intryg, aparatu sprawiedliwości oraz kłamstwa.
Decyzcją
Tyszkiewicza ucieszony może być jedynie gorzowski prawnik i radny Jerzy Wierchowicz, bo absencja na
listach wyborczy Tyszkiewicza, to większa szansa na powrót na Wiejską dla niego.
Trzech mandatów raczej nie będzie, a przy dwóch – weźmie je Paweł Pudłowski i właśnie on...