Przejdź do głównej zawartości

Maciej Mroczek: Społeczeństwo chwilowo kupiło ideologię PiS-u, że oni też są lewicowcami

Jeśli dojdzie do zjednoczenia lewicy, to chciałbym kandydować z Lubuskiego, bo w polityce nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Społeczeństwo chwilowo kupiło ideologię PiS-u, że oni też są lewicowcami, a to nieprawda. To wszystko pozory, populizm i demagogia, której Polacy mają wątpliwą okazję codziennie doświadczać. Kawa za dychę, czy ciepła woda w kranie to za mało, aby w XXI wieku spełnić oczekiwania społeczne. I Platforma o tym już wie, i lewica też.


Rozmowa z MACIEJEM MROCZKIEM, byłym lubuskim posłem, działaczem Inicjatywy 20-lutego.

Nad Wartą: Jak się żyje bez poselskich uposażeń i przywilejów  - nie jest  chyba łatwo, gdy trzeba liczyć każdą złotówkę, co ?

M.M.: Moja sytuacja jest lepsza, bo wchodząc do świata polityki miałem już ugruntowaną pozycję zawodową. Pracuję na nią z resztą cały czas kształcąc się i zdobywając nowe doświadczenia i umiejętności.  Kieruję się zasadą, iż uczymy się przez całe życie, dlatego też własnie ukończyłem studia doktoranckie i mam jeszcze plany na więcej. Poza tym, polityka nie jest dobrym miejscem na „wzbogacenie się”.

N.W.: To skąd te tłumy do niej walące ?

M.M.: Nie chcę oceniać innych. Wiem po sobie, pokazują to składane przeze mnie przez kilka ostatnich lat oświadczenia majątkowe, że bardziej ona kosztuje, niż można na niej zarobić. Daje jednak wielką satysfakcję, która rekompensuje wszystko.

N.W.:  A gdyby tylko i jedynie od pana zależała reelekcja, to co by pan zrobił więcej lub inaczej ?

M.M.: Przede wszystkim zmieniłbym całkowicie strategię działania. Lewica i centrolewica w Polsce potrzebuje nowych twarzy, nowych pomysłów na nowe czasy, choć stare, tradycyjne centrolewicowe postulaty są wciąż aktualne. Wygrała za to chęć dominacji ówczesnych liderów lewicy, chcących za wszelką cenę wejść do parlamentu nie bacząc na środki.

N.W.: To na ziemię. Janusz Palikot zapuścił brodę i milczy jak buddyjski mnich, a ta broda sięgnie mu chyba do kolan, zanim lewica wydorośleje i zbuduje wreszcie wspólny domek ?

M.M.: Ja już sam nie wiem, na ile Janusz Palikot jest lewicowcem, liberałem, czy co gorsze – neoliberałem. Odnoszę wrażenie, że obecnie bardziej zainteresowany jest rozprawami filozoficznymi i gotowaniem, niż polityką. Może to i lepiej.

N.M.: Co jest w tej nowej generacji lewicowców, że jesteście politycznie bezpłodni, nie macie wigoru, choć trudno odmówić wykształcenia, inteligencji i ciekawych diagnoz oraz  wizji ? 

M.M.: Społeczeństwo chwilowo kupiło ideologię PiSu, że oni też są lewicowcami, a to nieprawda. To wszystko pozory, populizm i demagogia, której Polacy mają wątpliwą okazję codziennie doświadczać. Zamrożone progi podatkowe, nowe obciążenia fiskalne, od lat taka sama wysokość kwoty wolnej od podatku. Dlaczego tylko część Polaków jest w „łasce” PiS-u i korzysta z dobrodziejstw chociażby programu 500+, a nie wszystkie polskie dzieci i rodziny? Osoba o lewicowych i centrolewicowych poglądach w ten sposób nie dzieli społeczeństwa na „lepszego i gorszego sortu”.

N.W.: Tylko to wygląda tak, że lewicowcy gadali i gadali, ale nic z tego nie wychodziło. W mojej politycznej młodości mówiło się o takich bardzo kolokwialnie „jebaka teoretyk”...

M.M.: Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale ja uważam, że rozmawiać zawsze warto. Z oponentami politycznymi też. Oczywiście, dobrze, gdy z rozmów wynikają realne zmiany i działania, ale wiem również, że nie zawsze to wychodzi. Pomimo tego, nie zwalnia nas to jednak od obowiązku werbalizowania naszych potrzeb i oczekiwań. Tylko bowiem przez rozmowę i komunikację między ludźmi można w ogóle coś zrobić, do czegoś dojść.

N.W.: Tak, te konsultacje i wieczne gadanie. Ludzie tego nie kupią.

M.M.: Zgadzam się z Panem, iż wielu polityków rozpoczyna i kończy na rozmowach, z których później  nic nie wynika.

N.W.:  Nie sądzi pan, że jesteście po prostu leniwi ? Myślicie, że politykę da się robić z pozycji radiowo-telewizyjnego studia, przez media społecznościowe oraz na zorganizowanych przez KOD – by wy sami nie potraficie – manifestacjach, ale brakuje pracy u podstaw ?

M.M.: Leniwi, to złe słowo, ale na pewno popełnialiśmy błędy, które doprowadziły nas do punktu, w którym nie ma reprezentacji centrolewicowej w polskim parlamencie. Jak zła to sytuacja jest, widzimy codziennie oglądając wiadomości. Szkoda, że wciąż na lewicy głos mają ludzie z poprzedniej epoki, ludzie którzy nauczyli się „partyjniactwa”, a nie rozumieją oczekiwań społeczeństwa. Jak odejdą oni, na lewicy powróci dobry duch.

N.W.: PiS miał kluby „Gazety Polskiej” i biura Radia Maryja, a młoda lewica jest silna tam, gdzie swój lokal posiada „Starbucks”. To niewiele, a nie wszystkich stać na kawę za dychę...

M.M.: Kawa za dychę, czy ciepła woda w kranie to za mało, aby w XXI wieku spełnić oczekiwania społeczne. I Platforma o tym już wie, i lewica też. Nie chcę narzekać, ale o ile ten elektorat, o którym Pan wspomina w pytaniu jest bardzo zdyscyplinowany i chodzi na każde wybory, o tyle reszta społeczeństwa już nie. Panuje przekonanie, że „ode mnie nic nie zależy”, „nie interesuje się”, „wszyscy tacy sami”. To bardzo źle i w konsekwencji prowadzi do sytuacji, w której do władzy dochodzą populiści, czy fanatycy traktujący chociażby religię jako oręż w walce o swoje partykularne cele polityczne.

N.W.: Dobra, to jaki jest pomysł na lewicę za dwa lata w wyborach samorządowych: budować z RAZEM, Inicjatywą 20-lutego Barbary Nowackiej  i „leśnymi dziadkami” z SLD czy raczej coś nowego ?

M.M.: Dla mnie osobiście każda inicjatywa, która natchnie lewicę i centrolewicę nowym „duchem” jest do przyjęcia i akceptowalna.

N.W.: Raczej – co pozwoli wrócić !

M.M.: Nie tak, choć pewne jest, że ze starymi twarzami i metodami działania, lewica nie wróci do łask wyborców.

N.W.: A  po co i komy Wy jesteście właściwie potrzebni, skoro lewicowe pomysły realizuje PiS: 500+, obniżenie wieku, podwyższenie kwoty wolnej od podatku, Mieszkanie +...

M.M.: To w wydaniu ekipy rządzącej gra pozorów.

N.W.: Trele morele, zrobili coś, co nie udało się nikomu wcześniej.

M.M.: Pan myśli, że oni są tak „genialni”, że nagle znaleźli furę pieniędzy na 500+, a nikt wcześniej tych środków nie znalazł?

N.W.: Było na wszystko inne i niebyło katastrofy.

M.M.: To nie tak, bo państwo dysponuje tyloma pieniędzmi, ile na to państwo składają się obywatele. Państwo nic nie ma i trzeba to dosadnie powiedzieć. Za obecne rozdawnictwo zapłacimy wszyscy. Spowolnieniem gospodarczym, większymi podatkami, zwiększającym się długiem publicznym, który spłacać będą nasze wnuki i prawnuki. Już teraz przedsiębiorcy narzekają na wyższe podatki, bardziej represyjne kontrole skarbowe. Pomoc państwa najuboższym jest niezbędna, ale bezrefleksyjne rozdawnictwo pieniędzy, już nie.

N.W.: To może zaproponujcie coś, by przebić PiS i dlaczego tego nie zrobiliście wcześniej, chociażby na poziomie pomysłów ustawodawczych, gdy był pan w Sejmie ?

M.M.: Jako klub parlamentarny w zeszłej kadencji Sejmu złożyliśmy około 170 projektów ustaw, które niestety zostały w większości odrzucone w pierwszym czytaniu. Taki jest niestety los partii opozycyjnej, że często dobre i potrzebne inicjatywy są z założenia odrzucane, ponieważ z punktu widzenia ekipy rządzącej nie można dać opozycji „paliwa” do fetowania zwycięstwa. Proszę teraz spytać chociażby polityków Platformy, czy Nowoczesnej, ile ich projektów przeszło przez pierwsze czytanie? Stawiam złoto, przeciw kasztanom, że żaden. Dlatego też ja bardziej koncentrowałem się na działalności w naszym regionie lubuskim, bo tu bardziej niż na Wiejskiej można było spowodować pewne pożądane zmiany. Chociażby zatoki autobusowe w Krośnie Odrzańskim. Zajęło mi to bez mała dwa lata, ale się udało. Krosno ma od lat wyczekiwane przez mieszkańców zatoki.

N.W.: Wybory samorządowe wyłonią liderów i przed wyborami parlamentarnymi dojdzie do kłótni. Tak to widzę, bo – nie wiem czy pan się zgodzi – ale większości polityków nie chodzi o coś, ale o siebie ?

M.M.: Przed nami bardzo interesujący czas.

N.W.: Tyle wiedzą wszyscy.

M.M.: Będzie to czas wyborów samorządowych. Potem będę wybory parlamentarne, które będą  kluczowe dla kolejnych lat funkcjonowania państwa, a także kierunku w którym będzie ono zmierzało. To od porozumienia środowisk politycznych zależeć będzie wynik wyborczy. Dla mnie osobiście jedynym pewnikiem na dzisiaj jest to, że .Nowoczesna przejmie elektorat Platformy. Liczę na dużą mobilizację wyborców, jak ta chociażby z 2007 roku, kiedy ustawiały się kolejki do lokali wyborczych w Polsce i w Europie. Liczę też na to, iż będzie to również moment, w którym Polacy dojdą do przekonania, iż wolność nie jest dana nikomu na zawsze. O tę wolność trzeba nieustannie walczyć.

N.W.: Przegrane wybory to nic, to się zdarza, ale lewica nie istnieje. Liczycie na drapane, że KOD stworzy współna platformę i najzwyczajniej w świecie załapiecie się razem z Nowoczesną, PO i całą resztą ?

M.M.: Powtórzę to, co powiedziałem wcześniej. Każda forma nowo powstałej lewicy jest dla mnie do zaakceptowania. Problemem jest przekonanie do niej wyborców. Ja jestem ideowcem i tak chciałbym być postrzegany. Czy będzie to Inicjatywa 20 lutego, czy inna formacja, nie jest to dla mnie najważniejsze. To ludzie tworzą organizacje, a nie organizacje same w sobie.

N.W.: Czyli co, „polityczny reset”, a wszystko po to,  by się załapać ? To się nie może spodobać...

M.M.: Wydaje mi się, że istnieje realne zapotrzebowanie w społeczeństwie na lewicę. Lewicę z krwi i kości, a nie „przebierańców’ z PiSu udających tylko wrażliwość na sprawy ludzi.

N.W.: Co się teraz dzieje w Polsce ? Konstatacje „wstęp do dyktatury”  są uzasadnione, czy to przejaskrawienie ?

M.M.: Jak najbardziej prawda. Wydarzenia ostatnich miesięcy wskazują na to, że jest to wstęp do dyktatury I to w najgorszej postaci. Wkrótce klany Misiewiczów opanują nie tylko media, ale gospodarkę, kulturę. To realne niebezpieczeństwo przed którym musimy się bronić. Nie damy Kaczyńskiemu się zniewolić!

N.W.: PiS będzie rządził krócej – jak chce opozycja, czy dłużej – bo pomoże sobie ordynacją ?

M.M.: Obecne rządy są w moim przekonaniu najgorszymi na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat i im szybciej się zakończą, tym lepiej. Jeden ze scenariuszy mówi, że to tylko preludium do większych, głębszych zmian. Może to się zakończyć, wzorem scenariusza węgierskiego na „spłyceniu” parlamentu, ograniczeniu głosu opozycji, tak aby nigdy nie wyrosła na poważne zagrożenie ekipy obecnie rządzącej. To najgorszy scenariusz, ale jak najbardziej realny. I tak trochę odbiegając od pytania, powiem, że dziwię się Pani minister Rafalskiej, którą cenię za merytorykę i profesjonalizm za firmowanie swoim nazwiskiem tej hucpy.

N.W.: Był pan lubuskim posłem, wyobraża sobie pan współpracę z Bogusławem Wontorem, który raczej lewicy się nie przysłużył i nie przysłuża, ale na coś liczy ?

M.M.: Pomidor.

N.W.: Czerwony ?

M.M.: Każdy pomidor jest czerwony.

N.W.: Uważa pan, że on lewicy pomaga czy szkodzi ? Przecież w Lubuskiem jest wielu młodszych i bardziej błyskotliwych – choć to akurat nie jest wyczynem – działaczy...

M.M.: Pomidor.

N.W.: Bywa Pan w Lubuskiem ?

M.M.: Regularnie.

N.W.: Po pomidory ?

M.M.:  Nie, odwiedzam moją rodzinę. To tu są moje ulubione miejsca, w których naprawdę wypoczywam. Tarasy nad Nysą w Gubinie, ulubiony sklepik z czekoladą w Żaganiu, rynek w Żarach, no i oczywiście Zielona Góra. Do Gorzowa wybieram się wkrótce na żużel i na najlepsze espresso na Bulwarze Nadwarciańskim. Nawet Warszawa nie ma takiej atrakcji, jak Bulwary w Gorzowie. Mistrzostwo świata! A stadion żużlowy Gorzów ma najlepszy w kraju. Pozazdrościć.

N.W.: I co, widać zmiany, rozwój, miliony euro, czy można było inaczej ?

M.M.: Chciałoby się więcej. Mamy ogromne opóźnienia, ale powiedzmy sobie szczerze, że bez pieniędzy unijnych nie byłoby wielu dróg, obwodnic i rond, nie byłoby tak dynamicznego, jak obserwowaliśmy w ostatniej dekadzie wzrostu gospodarczego.

N.W.: Gdyby doszło do zjednoczenia lewicy, to chciałby pan kandydować z Lubuskiego ?


M.M.: Tak. Może to nieskromne z mojej strony, ale nie powiedziałem ostatniego słowa w polityce. Daje ona wielką satysfakcję. Nawet, jak się jest w opozycji, a podejmowane działania realnie przyczyniają się do poprawy życia ludzi. To wielka frajda. 

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...