Sporo racji w
twierdzeniu, że jeden obraz wart więcej, niż tysiąc słów, a w polityce gesty
znaczą najwięcej. Mało istotne, że popisowy „cyrk” z podpisaniem zezwolenia wojewody lubuskiego na przebudowę
ulicy Kostrzyńskiej, to przykład „post-prawdy”,
iż miał on na przebieg inwestycji
jakikolwiek wpływ, bo nie miał żadnego – poza koniecznością wydania i tak
należnej decyzji o charakterze technicznym. Istotne są komunikaty niewerbalne i
pozaformalne...
![]() |
FOT. Radio Gorzów |
...a te nie
pozostawiają wątpliwości, że prezydent Jacek
Wójcicki jest słabo wychowany i bezczelny, albo nie szanuje wojewody ze
Strzelec Krajeńskich Władysława
Dajczaka. Oczywiście mogły zaistnieć oba czynniki – bo Wójcicki przez dwie
kadencje był wójtem i wygrał prezydenturę, a Dajczak w Strzelcach Krajeńskich
głównie przegrywał.
Fotografia ze
strony Radia Gorzów nie pozostawia wątpliwości – coś jest na rzeczy, bo
prezydent ewidentnie podpisem wojewody Dajczaka zainteresowany nie jest, choć
ten ostatni próbował atmosferę mocno podbić.
„Cieszę się, że udało się wydać decyzję do
końca roku, aby inwestycja była realizowana i miasto pozyskało pieniądze” –
mówił podczas konferencji prasowej wojewoda Dajczak – chcąc się skonfrontować z
marszałek Elżbietą Polak - a całość brzmiała jak trawestacja tekstu szatniarza
z „Misia”: „Mam
pana płaszcz, nie musi się pan upierać i po prostu go panu wydamy”.
Prezydent
Wójcicki w tej „wiekopomnej” chwili pisał po prostu wiadomości tekstowe lub
grał w „Lolo”. Jeśli to był SMS do liderki Ludzi dla Miasta Aliny Czyżewskiej, to dobrze – bo może
się z tego dla miast coś dobrego urodzić, ale jeśli to kontakt z liderem lewicy
Marcinem Kurczyną – może skutkować
próbą wyprowadzenia kolejnego wydziału, jak to było w przypadku biura obsługi
prawnej, do zaprzyjaźnionych firm na zewnątrz Ratusza.
Brak krawata podczas spotkania z przedstawicielem rządu w terenie - kimkolwiek on jest - to już inna i jeszcze bardziej wstydliwa sprawa...
Brak krawata podczas spotkania z przedstawicielem rządu w terenie - kimkolwiek on jest - to już inna i jeszcze bardziej wstydliwa sprawa...