Jest problem z jednością opozycji wobec rządów Prawa i Sprawiedliwości:
w Warszawie i metropoliach – bardzo duży, a w takich miastach jak Gorzów i
Zielona Góra – trochę mniejszy, ale już spersonalizowany. Wszystko dlatego, że
trudno o bardziej szkodliwy wymiar działania opozycji, niż firmowanie słusznych
i szczerych działań przez osoby kojarzone z rządami, które zaczęły gnić i
utorowały drogę „dobrej zmianie”. Im
dalej od stolicy, tym było ciemniej i świństwa wyrastały jak grzyby po deszczu.
Nie ma więc co się dziwić, że wyborcom trudno uwierzyć w dobre intencje opozycji,
skoro nad Wartą i w Winnym Grodzie, to zestaw wciąż tych samych zgranych przez
lata nazwisk...
...ktore
dewaluują wartość działań reszty: działaczy Komitetu Obrony Demokracji, uczestników
organizowanych przez tą organizację manifestacji, ludzi kultury i opozycji
antykomunistycznej, czy polityków Nowoczesnej i Razem.
Można odnieść wrażenie, że niektórzy politycy
Platformy Obywatelskiej – w minimalnym
stopniu Nowoczesnej w której toczy się prawdziwe życie organizacyjne –
manifestacje KOD-u traktują jako rekompensatę słabości organizacyjnej swojej
partii: nigdy na żadne przedsięwzięcie gorzowskiej lub zielonogórskiej PO nie
przychodził nawet procent zwykłych ludzi, którzy regularnie uczestniczą w
spotkaniach KOD-u w którym jest bezinteresowność, zaangażowanie, a niektórzy
nawet sporo ryzykują.
Lubuskie dla opozycji: Nowoczesna czy PO ?
Lubuskie, to –
mimo pochodzącej stąd popularnej minister Elżbiety
Rafalskiej – bastion opozycji. Jeszcze w październiku z badań
przeprowadzonych dla „Polska The Times” wynikało, że chociaż PiS cieszy się tu
poparciem na poziomie 27 procent, to Platforma Obywatelska popierana jest przez
25 procent wyborców, a Nowoczesna 22 proc. Obecnie kolejność partii
opozycyjnych jest zapewne inna na korzyść Nowoczesnej, ale całość pokazuje, iż
Lubuskie to rezerwuar głosów dla całej opozycji.
Tutejsze elektoraty
PO i Nowoczesnej różnią się niewiele, ale liderzy już bardzo: o ile niezwykle
kompetentny poseł dr Paweł Pudłowski
jest do porównania z nie mniej naukowo utytułowanym senatorem dr Waldemarem Sługockim – choć obaj
„tylko” ładnie wyglądają i mają spore doświadczenie oraz ogromną wiedzę – to za
faktycznymi twarzami tych formacji: Wadimem
Tyszkiewiczem oraz Elżbietą Polak,
idą całkiem inne emocje. Tyszkiewicz dzięki swoim zdolnościom
autoprezentacyjnym wyrasta na włodarza najważniejszego miasta w regionie, a
Polak – mimo naprawdę wielu sukcesów – musi się mierzyć z „partyjnym plecakiem” nałożonym przez
Grzegorza Schetynę i jego lubuskich stronników: od Marcina Jabłońskiego zaczynając, a na Krystynie Sibińskiej kończąc. Te uwikłania powodują, że PO jest dla
antyPiS-owskiej opozycji partnerem toksycznym, bo jej przedstawicielom w
Lubuskiem wciąz chodzi głównie o siebie, a w mniejszym stopniu o sprawę.
Wystarczy
porównać osobowość, dokonania i pracę u podstaw Jerzego Wierchowicza z Nowoczesnej z tym co jako szefowa
gorzowskiej PO robiła K.Sibińska, by stwierdzić, że to się udać nie może – a może
nawet nie powinno dla dobra sprawy.
„Oczywiście mam wiele żalu i gorzkich słów
pod adresem PO, PSL, SLD i innych formacji, które dotychczas rządziły w naszym
kraju. Jednak wszystko co było złe w tych partiach, nawet razem wzięte, nie
może równać się złu, jakie czyni PiS. Dlatego dzisiaj, sprzymierzeńcem jest dla
mnie każdy, kto zgodnie z prawem chce odsunąć obecnie rządzących od władzy”
– tłumaczy Nad Wartą lider lubuskiego KOD-u Dariusz Nocek, któremu trudno odmówić racji oraz dobrych intencji,
ale warto też mieć „w potylicy” myśl o niebezpieczeństwach płynących z
mieszania starego „Jabcoka” z „Cabernet Sauvignon”, bo stosunek rządu „dobrej
zmiany” do wielu lokalnych polityków poprzedniego układu, jeszcze przez
kilka miesięcy nie będzie znany.
Rozmowy platformersów: komu założą kajdanki pierwszemu ?
Były dyrektor
marszałkowskiego departamentu. Radny i eksburmistrz. Były szef Rady Miasta.
Eksposeł, a dziś biznesmen. Byli szefowie wojewódzkich inspekcji i rządowych
agend. Kto jako pierwszy pojedzie na gorzowski lub zielonogórski „dołek” ? Wśród polityków Platformy
Obywatelskiej temat jest unikany, ale już w luźniejszych rozmowach, nurtuje
bardzo wielu, bo każdy wie – kto i co może mieć za uszami. Kwestią do dyskusji
jest to, czy pokazowe ataki na znanych polityków opozycji rozpoczną się
szybciej czy później, na wiosnę czy w ostatnim roku przed wyborami w 2018 roku,
ale poza dyskusją – mogą być niestety celne, bo kontrole CBA w Urzędzie
Marszałkowskim oraz innych urzędach, nie odbywają się „z ciekawości”, ale „po coś”.
Budowanie opozycji
wobec PiS-u, bez weryfikacji lub chociażby skruchy i stanięcia w prawdzie, ze
strony tych, którzy mają coś za uszami, może być wystawieniem się na śmierć.
I chociaż można i trzeba mieć do Tomasza Możejki dystans, to nie można
nad jego opiniami przechodzić obojętnie. „Platforma
nie jest i nie będzie wiarygodną siłą. W Lubuskiem ekipa odwetowców pod wodzą
Jabłońskiego, Sibińskiej i Sługockiego nie jest w stanie walczyć o demokrację w
kraju, bez demokracji we własnej partii w regionie. Potrzebna jest nowa siła i
szeroki społeczny front” – skonstatował w rozmowie z NW, zapominając o tym,
że Platforma ma jednak czym się w Lubuskiem pochwalić, zwłaszcza na odcinku
zawiadywanym przez marszałek Polak, ale też w innych miejscach, bo - dla przykładu - nie byłoby remontu gorzowskiej
estakady kolejowej gdyby nie zabiegi K. Sibińska.
Słowo "dyktatura" straciło moc. Młodzi za PiS
Wszystko
to jednak kwestia umiejętności komunikacyjnych, bo innym, już nie personalnym,
problemem opozycji w Lubuskiem i w kraju, jest język i forma przekazu. Stwierdzenia:
„dyktatura”, „dyktator”, „ograniczenie
wolności” etc. odmieniane są – także piszącego ten tekst – przez wszystkie
przypadki i chyba zaczynają tracić moc. Wszystko dlatego, że używane są do sytuacji jeszcze nie odpowiadającej
stanowi faktycznemu i kiedy trzeba ich będzie użyć w godzinie „0”, nikt już nie
zareaguje.
Problem polega na tym, że wtedy moży być już
za późno.
Smutną
konstatacją ostatnich dni i tygodni jest to, że politycy opozycji z braku
pomysłów oraz chęci na pracę u podstaw przez najbliższe trzy lata w terenie: w
województwach, w powiatach, gminach i na wsi - a więc wśród zwykłych ludzi - postanowili
równolegle do uczciwych i poważnych protestów KOD-u, zamienić opozycyjność w
cyrk. Wszystko dzięki smartfonom oraz publikowanym na portalach
społecznościowych filmom, które są dla nich substytutem jednostronnego i „bezpośredniego” kontaktu z wyborcami.
W skali
krajowej jest to raczej „dom wariatów”
– czego symbolem stała się m.in. Joanna
Mucha, a regionalnie po prostu „wiocha”,
co najlepiej ilustrowały przekazy reżyserowane przez wiceprezydenta z PO Radosława Sujaka z partyjnego „opłatka”, a także filmik pokazujący butę
poseł Sibińskiej w konwersacji z funkcjonariuszami BOR.
„Z jednej strony, ci ludzie w spontanicznym
odruchu zaprotestowali przeciw łamaniu prawa, z drugiej zaś – protestują w
Sejmie już 13 dzień i nie mogą wypracować wspólnego zdania. Opozycja zamiast
lansować siebie i swoich liderów, powinna raczej puszczać w świat przekaz, że
PiS działa bezprawnie i zdeptana została demokracja. Ale powinni to robić
wspólnie, a nie jako pan X czy Y z tej czy innej partii” – uważa jedna z
liderek gorzowskiego KOD-u Monika Twarogal.
W tym
kontekście, nie dziwią opublikowane przez pracownię IBRIS badania z których
wynika, że większość młodych nie „kupuje”
narracji opozycji.
Na pytanie: „Czy stan demokracji w Polsce uległ zmianie ?”
75 proc. młodych w przedziale wiekowym 18-24 lata i 61 proc. w przedziale 25-35
lat odpowiada, że wszystko jest w porządku. Niepokój rośnie wraz z wiekiem i
jest to zapewne spowodowane osobistymi doświadczeniami z PRL-u, które nie były
udziałem młodych. Gdyby – nie daj Boże – PiS potrafił zbudować w kraju
atmosferę stabilizacji i spokoju, zyskałby wsparcie starszych i mógłby rządzić
długo. Na szczęście postępuje z Polakami jak ojciec alkoholik z dzieckiem: wiecznie
robi pijackie awantury, a w chwili trzeźwości okazuje nadopiekuńczość, co
normalnym zachowaniem nie jest i poczucia bezpieczeństwa nie buduje.
"Dobra zmiana" też się zdegeneruje ?
Czy politycy
dzisiejszej opozycji, jeszcze niedawno przy władzy, są wiarygodni jako tzw. antyPiS
? – to pytanie zadane popularnemu w Zielonej Górze nauczycielowi i politykowi
Prawa i Sprawiedliwości Zbigniewowi Kościkowi.
„Fortuna jest zmienną i nie istnieje w naszej
polityce coś takiego jak infamia na wieki, wystarczy popatrzeć na powrót lewicy
do władzy po upadku komuny” – uważa radny Kości, zaznaczając, iż
ostatecznej oceny i tak dokonują zawsze wyborcy. „ Tak więc, czy <antyPiS>powróci do władzy, zależy przede wszystkim
od stylu rządzenia przez rząd tworzony przez naszą partię. Jesli będziemy
tragiczni, to ludzie zatęsknią za <ciepłą wodą w kranie>, a jak będzie
realizować potrzeby społeczne, to w następnych wyborach będziemy posiadali większość konstytucyjną" - skonstatował polityk PiS.
Wszystkie
patologie platformerskich rządów w obszarze kadr w administracji zostały przez
PiS twórczo rozwinięte, a nawet społecznie zaakceptowane. W kwestiach
niezawisłości sądownictwa, niezależności prokuratur, swobód obywatelskich oraz
niszczenia instytucji, rycerze „dobrej zmiany” pobili rekordy świata. Nikogo nie
będzie oburzać zatrudnianie rodzin i partyjnych towarzyszy bez kompetencji,
chamstwo i buta tej władzy, a także „łamanie
kręgosłupów” dziennikarzom do czasu, aż protestować przeciw temu będą politycy,
którzy jeszcze niedawno robili to samo lub podobnie, choć subtelniej i w „białych rękawiczkach”.
Dzisiaj liczą,
że brudny osad po latach zatrudniania córek i synów w Urzędzie Marszałkowskim i
podległych mu jednostkach, przyznawania wątpliwych dotacji dla partyjnych
towarzyszy oraz zaprzyjaźnionych firm lub „korumpowanie”
nimi szefów redakcji, przestanie kłuć w oczy.
„Ludzie PO z pierwszego rzędu nie są
wiarygodni. Czas na zmianę pokoleniową i zastąpienie <tłustych kotów>
młodą krwią” – to już opinia byłego prezesa GRH, przedsiębiorcy i działacza
Nowoczesnej Mariusza Domaradzkiego.
Z nimi czy bez ? A może skrucha i praca najpierw
Tak więc
pytanie: z „nimi” czy „bez nich” walczyć o demokrację, jest
otwarte ? Może warta jest przemyślenia teza lidera KOD-u Dariusza Nocka, że nie
ważne z kim - ważne przeciw komu.
Tylko, czy wyborcy to zaakceptują ? Mało prawdopodobne. A może to jeszcze nie czas na instytucjonalizację opozycji, a nawet wielkie słowa i manifestacje, lecz pracę u podstaw: edukacyjną, organizacyjną, kulturalną i programową. Na dzisiaj opozycja kojarzy się głównie z głośnym: „Nie dyktaturze”, a rząd z pomocą społeczną, wyższą płacą minimalną oraz kwotą wolną od podatku, niższym wiekiem emerytalnym, ściganiem alimenciarzy oraz dociskaniem „uprzywilejowanych”.
Poza tym, problemów i pytań jest więcej: co z liderem SLD Bogusławem Wontorem czy liderką PSL Jolantą Fedak, którzy żyją dobrze i nie przejmują się zbytnio demokracją od lat - bez względu na rządzącą opcję - a też będą się chcięli załapać na okręt pod nazwą "antyPIS" ?
Jest czas na pracę. Teraz problem jest w przekazie, jego formie i języku. Słowa straciły moc, a na walkę jeszcze nie czas...
Tylko, czy wyborcy to zaakceptują ? Mało prawdopodobne. A może to jeszcze nie czas na instytucjonalizację opozycji, a nawet wielkie słowa i manifestacje, lecz pracę u podstaw: edukacyjną, organizacyjną, kulturalną i programową. Na dzisiaj opozycja kojarzy się głównie z głośnym: „Nie dyktaturze”, a rząd z pomocą społeczną, wyższą płacą minimalną oraz kwotą wolną od podatku, niższym wiekiem emerytalnym, ściganiem alimenciarzy oraz dociskaniem „uprzywilejowanych”.
Poza tym, problemów i pytań jest więcej: co z liderem SLD Bogusławem Wontorem czy liderką PSL Jolantą Fedak, którzy żyją dobrze i nie przejmują się zbytnio demokracją od lat - bez względu na rządzącą opcję - a też będą się chcięli załapać na okręt pod nazwą "antyPIS" ?
Jest czas na pracę. Teraz problem jest w przekazie, jego formie i języku. Słowa straciły moc, a na walkę jeszcze nie czas...