Przejdź do głównej zawartości

"Kop w dupę" pomaga, a Gucia i tak wróci, bo jest dobry

Nie jest to koniec kariery młodego i aktywnego polityka, ale zaledwie niewielki element jej początku w przyszłości. W polityce przysłowiowy „kop w dupę”, to błogosławieństwo i lekcja dojrzałości. Powtarzając za klasykiem: owoce spadają, gdy dojrzeją, a w politycy dojrzewają, gdy tu i ówdzie spadają. Nawet przeciwnicy radnego Platformy Obywatelskiej – których szukać trzeba ze świeczką – nie wierzą, że z aferą „martwych dusz” jest mu do twarzy...
Gratulacje od parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej
...i mają w tym sporo racji, bo w całym procesie o podrabianie podpisów na partyjnych deklaracjach, gdzie Marcina Guciępołożono na ołtarzu”, składając w ofierze politycznej poprawności, a także broniąc własnych tyłków, paradoksalnie wszyscy wtajemniczeni znają prawdę. Również taką, że wazni są nie ci świadkowie, którzy złożyli zeznania przed prokuratorem i sądem, lecz ci których nie przesłuchano. Wtedy „kozłów ofiarnych” byłoby więcej, a cała afera miałaby jeszcze większy wydźwięk.
Mleko się jednak rozlało, a radny M. Gucia został skreślony z list wyborczych, co też przekreśla jego start w tegorocznych wyborach do Rady Miasta. „Domyślam się, że ta sprawa miała wpływ. Gdybym wiedział, ze są jakieś zarzuty co do mojej osoby, to bym się wycofał sam, bo nie miałem z tym jakiegoś problemu” – mówił dzisiaj podczas konferencji prasowej. Nie obraził się na partię, ale zadeklarował iż będzie wspierał w wyborach prezydenckich Krystynę Sibińską. „Będę współpracował i wspierał gorzowską Platformę Obywatelską” – zapowiedział.
A przecież wszyscy wiedzą, że jest tylko kozłem ofiarnym, bo prawdziwi bohaterowie afery wciąż i chyba już na zawsze, pozostaną bezkarni. Lapidarnie oipisał to 5 czerwca 2012 roku założyciel lubuskiej PO, a dzisiaj kandydat z prezydenckiej listy do Rady Miasta Jacek Bachalski. „Przepraszam za gorzowską PO, bo jest za co. Po latach jej funkcjonowania mamy do czynienia ze smutną historią martwych dusz i tchórzostwem oraz kompromitacją liderów, którzy chowają się za plecami młodego Marcina Guci. Chcą zrobić z niego ofiarę tej afery. Jeśli afera martwych dusz nie zostanie wyjaśniona do końca, ale jej ofiarą zostanie ten młody człowiek, to będzie to skandal. Wzywam Krystynę Sibińską, Roberta Surowca i Jerzego Sobolewskiego, by się przyznali i na jakiś czas zrezygnowali z kariery politycznej” – mówił podczas konferencji prasowej. Wtedy odpowiedział tylko Jerzy Sobolewski: „Jeśli Jacek Bachalski wie kto stoi za tą sprawą, to niech powie”.
Dzisiaj obok radnego Guci stanął tylko przewodniczący Klubu Radnych PO Robert Surowiec. „Cenię tą postawę Marcina, bo uznał iż nie chce być balastem i problemem” – powiedział polityk, a jego wypowiedź trudno nie interpretować wieloznacznie. Bardziej rozmowni są koledzy ustępującego radnego. „Jeszcze do wyborów będą Marcina kokietować, później ma zagwarantowaną ochronę do ostatecznego wyroku, a gdy wszystko zakończy się jak trzeba i będzie jedyną ofiarą, to powiedzą mu żeby sobie szukał miejsca poza polityką” – mówi kolega Guci, kiedyś w Młodych Demokratach.
Podobnie uważa była radna PO Grażyna Ćwiklińska. „Marcin to wspaniały człowiek i nie dam na niego powiedzieć złego słowa, bo go po prostu dobrze znam. Został wykorzystany i wypluty jak cukierek. Szkoda tylko, że na jakiś czas tracimy tak wspaniałego młodego samorządowca” – mówi radna i kandydatka z komitetu prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka.
Jeszcze bardziej lapidarnie opisuje sprawę inny proprezydencki kandydat i dawny kolega partyjny M. Guci. Mowa o prezesie Gorzowskiego Rynku Hurtowego Mariuszu Domaradzkim, który działał z nim w Platformie Obywatelskiej. „To jakiś symbol końca epoki młodych ludzi w Platformie Obywatelskiej. W ostatnich wyborach biegali pomagając Krystynie Sibińskiej, która później nie tylko o nich zapomniała, ale wręcz zaczęła ich unikać oraz ignorować. To koniec młodzieżówki w PO i Marcin Gucia schodzi ostatni, bo tam nikogo takiego już prawie nie ma" – uważa Domaradzki.
Dziwne, zważywszy iż przy każdych kolejnych wyborach spoglądano właśnie na M. Gucię i jeśli do dzisiaj nie zrobił większej kariery, to nie dlatego iż się nie nadawał, lecz z powodu swojej bezinteresowności oraz koncentracji na innych, a nie na sobie. „Marcin pomagał Bachalskiemu, biegał z plakatami Pahla, później wierzył w Sibińską, a teraz to chyba chce wyjść ze wszystkiego z twarzą, bo czasu na inne ruchy po prostu nie ma” – mówi zastrzegajacy anonimowość działacz młodzieżówki PSL. „To ja wciągałem go do polityki jako młodego chłopaka z liceum i mogę powiedzieć o nim tylko dobrze: aktywny, zaangażowany, ideowy i bezinteresowny” – wspomina J. Bachalski.

Podobnie zapamiętają go radni Rady Miasta w której należał do ścisłej czołówki: najwięcej interpelacji, mnóstwo pomysłów, praca wykonywana za kolegów z klubu, odważne pomysły i wreszcie polemiki w których potrafił powiedziećprzepraszam” lub „nie mialem racji”. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że trafił do niej rok po wyborach samorządowych – gdy mandat zwolniła wybrana na posła K. Sibińska – to aż trudno uwierzyć, że radnym był zaledwie trzy lata. Poseł Sibińska była radną znacznie dłużej, ale nikt nie jest w stanie przypomnieć sobie jakiejkolwiek jej inicjatywy, działania lub chociażby interpelacji: po prostu jej nie było, podczas gdy Guci było wszędzie pełno.
Bycie w najbliższych latach na obrzeżach polityki, a nie w jej centrum, to szansa na milowy krok jutro. Także szansa na nauczenie się tego, czego przynajmniej połowa radnych nie potrafi – zwykłej pracy poza polityką. Wtedy powrót jest jeszcze łatwiejszy lub nawet nie chce się wracać...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...