Przejdź do głównej zawartości

Platforma zbiera podpisy in blanco !

Kampania lubuskiej Platformy Obywatelskiej do Sejmiku Wojewódzkiego jest w kompletnej rozsypce, fluktuujace co kilka dni listy wciąż nie mają klauzuli ostatecznych, a samo zbieranie podpisów odbywa się z naruszeniem prawa, które nosi znamiona „grubego” przestępstwa. Działacze otrzymują ponaglające i zagrzewające do walki SMS-y, ale nie jest wykluczone, że już wkrótce zaczną do nich przychodzić prokuratorskie wezwania...
Prawo wymaga, by na listach wyborczych umieszczeni byli kandydujący. Tymczasem
działaczom PO została przekazana lista bez kandydatów i są na nie zbierane podpisy. Każ-
dy z działaczy codziennie otrzymuje SMS-y od T. Możejki, które dopingują do jeszcze
większej aktywności. Podpisy są zapewne i oczywiście autentyczne, ale wątpliwości bu-
dzi sama lista. Podobne trafiły do NW z wielu źródeł...
...tak przynajmniej widzą sprawy organa wyborcze w województwie lubuskim: szef zielonogórskiego oddziału Krajowego Biura Wyborczego Stanisław Błonkowski oraz Komisarz Wyborczy Bogumił Hoszowski. „To jest przestępstwo przeciwko wyborom i tak na szybko mogę powiedzieć, że opisane działania wyczerpują znamiona art. 248 kodeksu karnego i jako takie powinny być ścigane” – powiedział NW sędzia Hoszowski.
Mowa o procederze zbierania przez członków lubuskiej Platformy Obywatelskiej w trzech okręgach o numerach 1, 2 i 4 podpisów poparcia listy kandydatów do Sejmiku Wojewódzkiego, bez umieszczonych na nich kandydatów. „Dostaliśmy listy i mamy zbierać podpisy, ale na nich nie ma kandydatów, bo podobno nie są jeszcze ustaleni” – mówi NW zirytowany działacz z powiatu sulęcińskiego, który listę osobiście pokazał i przekazał jej kopię. Identyczne listy trafiły do kilku innych działaczy w gminach Bogdaniec, Deszczno, Lubiszyn, Międzyrzecz i Zielona Góra. Widnieją na nich podpisy, ale nie ma wpisanych kandydatów, co jest niezgodne z Kodeksem Wyborczym oraz instrukcjami PKW, a wszystko pod rygorem ich nieważności.
Odpowiedzialni za kampanię nie uczynili tego, bo ostateczny kształt list nie jest jeszcze znany, ale zapomnieli lub nie wiedzieli, że z punktu widzenia prawa wyborczego nie jest to problemem. Problemem, a nawet przestępstwem, jest zbieranie podpisów pod listą bez kandydatów. „Każda lista powinna posiadać kandydatów i nie muszą się oni znajdować w kolejności w jakiej uczyni to komitet wyborczy w dniu rejestracji. Kandydatów na liście może być nawet więcej niż zostanie ich zarejestrowanych, ale bezwzględnie muszą być na tej liście umieszczeni. Jeśli zbierane są listy bez kandydatów, to sporządzimy z tego notatkę i zawiadomimy policję” – mówi NW dyrektor Błonkowski.
Tymczasem pewność siebie liderów lubuskiej PO w uprawianiu procederu o wątpliwej jakości prawnej, a nawet noszącego znamiona przestępstwa, to bardziej konsekwencja urzeczywistniania zasady: „Teraz Kurwa My”, aniżeli chęci postępowania zgodnie z procedurami. „Im się wydaje, ze mogą wszystko i kiedyś zarzucali nam aferę <martwych dusz>, a dzisiaj postępują w sposób jeszcze bardziej wątpliwy prawnie. Najgorsze iż wszystkie listy każą zbierającym podpisywać, broniąc siebie przed ewentualnymi fałszerstwami, ale ich samych narażają na poważne problemy” – komentuje sprawę działacz i kandydat PO z północnej części województwa.
Jak to działa w praktyce, pokazał telefon do zielonogórskiego biura PO. „Witam, z tej strony Michał. Mam tu kilka list wyborczych z podpisami, ale są bez kandydatów i nie wiem co mam zrobić, a do Sylwka nie mogę się dodzwonić” – usłyszeli dzisiaj, będąc przekonanymi iż rozmawiają z członkiem partii. „A do czego to są listy, do sejmiku ?” – indagowali. „Tak, chyba do sejmiku i nie wiem gdzie je wysłać, a poza tym są bez wpisanych kandydatów” . Odpowiedź nie pozostawiła wątpliwości, że to norma, a nie wyjątek: „Kandydatów my uzupełnimy, a listy proszę wysłać na adres: Kościelna... Tylko listem poleconym, bo to są dane osobowe i żeby nie zaginęły”. Koniec kropka.
Całą akcją zawiaduje z Gorzowa Tomasz Możejko, który namiętnie i do znudzenia wysyła zbierającym SMS-owe ponaglenia. Pierwsze lepsze z dzisiejszego przedpołudnia: „Proszę do godziny 12-ej o podanie dokładnej liczby zebranych podpisów”. Działacze zbierają, ale akcja z listami bez kandydatów ma miejsce głównie w niewielkich miejscowościach, gdzie o konkretne nazwiska nikt nie pyta. Podpisy zbierają także kandydaci na radnych i to ci znani. „A co mam zrobić skoro nic jeszcze nie jest ustalone. Raz jest Mirek Bukiewicz, później Ciemnoczołowski, a wcześniej był Sapa. No zbierać trzeba” – mówi polityk.
Powyższą tezę, że listy i kandydaci są w „rozsypce” – chociaż akcja zbierania podpisów na pustych listach idzie na całego – potwierdza piątkowa wypowiedź w Radiu Zachód, której autorem jest były wicemarszałek województwa, a dzisiaj ceniony burmistrz Kargowej i prawdopodobny kandydat do sejmiku Sebastian Ciemnoczołowski. Dostałem propozycję startu z trzeciego miejsca, ale tego ostatecznego kształtu list, chociaż jest już sporo po Radzie Regionalnej, jeszcze nie widziałem. Nie widziałem formalnej, bo na Radzie Regionalnej zostały przegłosowane, ale nie zostały członkom PO przekazane, bo mam liczne telefony, czy te listy gdzieś widziałem, czy te listy gdzieś są i czy mogę je przekazać. Ja osobiście ich nie mam, może ktoś je posiada i wkrótce będziemy mogli się z nimi zapoznac” – powiedział były wicemarszałek województwa w rozmowie z red. Januszem Życzkowskim.
                Listy w kształcie bez kandydatów zostały przekazane także gorzowskim politykom PO, ale oni sami odmawiają komentarzy na temat organizacji wyborów przez wałdze partii. Bardziej rozmowni są działacze zielonogórscy, bo po „politycznej akwizycji” prezydenta Janusza Kubickiego oraz konfliktach pomiędzy chętnymi na radnych wojewódzkich, gdzie Robertowi Sapie wyciągnięto nawet „obyczajówkę”, sytuacja zaczyna przypominać kajutę ze złotem na „Titanicu”, tuż po tym jak statek uderzył, ale wielu jest przekonanych iż uda się im uratować.
                „Po oficjalnym zgłoszeniu sprawy zawiadomimy organy ścigania” – zapowiedział komisarz Hoszowski. „Listy zbierane w taki sposób będą nieważne i nie mogą zostać uwzględnione” – uważa dyrektor Błonkowski. Wszystko dobrze, ale po co uruchamiać procedurę, ciągać niewinnych działaczy po komisariatach, skoro w noc po opublikowaniu tekstu Nad Wartą, wszystkie listy będą już wypełnione nazwiskami kandydatów – z wyjątkiem sześciu z pięciu różnych miejscowości, które trafią do Komisarza Wyborczego, ale a podpisani zapewne wiedzą komu podpisywali. „To śmieszne, że mamy zbierać na kandydatów widmo i jeszcze te ponaglenia od Możejki” – komentuje działacz PO.
 To liderzy powinni wiedzieć, że nie można wyborów powszechnych traktować jak partyjnej kampanii, gdzie dozwolone jest wszystko, bez trzymanki i zasad, a nad głosującymi może stać T. Możejko i Maciej Nawrocki. Całość świadczy o żałosnym morale i fatalnej organizacji w strukturach PO, która układając listy „spłaca długi” – bedąc zakałdnikiem wiedzy o mechanizmach, której depozytariuszami są „polityczni wierzyciele”.

Sprawa mogłaby także nabrać charakteru politycznej „wendetty”, bo w maju 2013 roku PKW nie zarejsetrowała list Sojuszu Lewicy Demokratycznej w przedterminowych wyborach w Żaganiu, gdyż niektórzy kandydaci byli przekreśleni, a zamiast nich dopisani inni. Decyzję podjął komisarz Hoszowski. Skreśleni i dopisani kandydaci, to i tak lepiej, niż listy z podpisami bez kandydatów. 

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...