Przejdź do głównej zawartości

Prezydent oko w oko przed spotkaniem z wyborcami i historią

Prawda jest dosyć okrutna: bez urzędującego prezydenta, gorzowscy politycy opozycji zniknęliby ze sceny politycznej, a ich przyszłe kariery nie miałyby w sprzeciwie do kogo „nabierać błysku”. Większość dotychczasowych karier budowana była nie na fundamencie posiadanych przez polityków opozycji pomysłów na miasto i region, ale jako krytka włodarza miasta. Mają sporo szczęścia, dalej będą błyszszeć w mediach i zohydzać miasto, bo prezydent ogłosił właśnie start w tegorocznych wyborach...
...co oznacza iż pracę będzie miało również wielu publicystów i niektórzy dziennikarze prasowi, gdyż popyt na czytanie bzdur o „brzydkim Gorzowie” wciąż jest wśród wzajemnie podkręcających się polityków, działaczy i „sponsorów” duży.
 „Naszym celem jest wygranie wyborów do Rady Miasta i na prezydenta” – powiedział dzisiaj prezydent Tadeusz Jędrzejczak w trakcie konferencji prasowej, którą wraz z kandydatami ze swojego komitetu zorganizował w Parku Wiosny Ludów. Dlaczego właśnie tam ? „Bo tak jak ten park już wkrótce będą wyglądały wszystkie gorzowskie podwórka, które wyremonujemy i zagospodarujemy w taki sposób, aby były ładne i służyły mieszkańcom” – odpowiedział prezydent, nawiązując w ten sposób do realizowanego przez Gorzów programu „KAWKA”, a także innych działań, których bezpośrednim efektem jest stworzenie już w ciągu kilkudziesięciu miesięcy deptaka na ul. Chrobrego.
Punktów programu na najbliższe lata prezydent przedstawił więcej, a wśród nich budowę Centrum Kształcenia Zawodowego w poszpitalnych budynkach, inwestycje w drogi, komunikację publiczną, rozwój podstrefy ekonomicznej oraz budowy ścieżek rowerowych. „To wszystko spowoduje, że Gorzów pod względem komunikacyjnym, ochrony środowiska, dostaw wody i odbiorów ścieków, dostaw energii elektrycznej i gazu, a także układu komunikacyjnego wokół, bo rozpoczyna się wkrótce budowa drugiej nitki S3, będzie miał wszystko co jest niezbędne do dalszego rozwoju. Wtedy możemy zacząć dalsze rozmowy z gminami ościennymi na temat połączenia, bo to szansa na rozwój dla miasta i dla tych gmin” – mówił.
Pewność  Jędrzejczaka co do zwycięstwa w najbliższych wyborach ma swoje podstawy, bo oparta jest na trzech fundamentach. Po pierwsze: na słabości i upolitycznieniu konkurencji, która z łatwością i najczęściej niecelnie go krytykuje, sama nie mając się czym pochwalić lub czego zaproponować. Po drugie: na własnych osiągnięciach przez ostatnie 16 lat i w ostatnich staraniach o środki europejskie w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. I wreszcie po trzecie: na mocnej i bardzo zróżnicowanej drużynie kandydatów na radnych, którzy reprezentują niemal wszystkie środowiska, a w wielu przypadkach są symbolem słabości antyprezydenckich watah.
W inaugurującym wystąpieniu dominował ton pewnego siebie gospodarza miasta, który jest świadom swoich sukcesów oraz tego, co mogło się udać jeszcze lepiej – gdyby Rada Miasta nie zajmowała się jego krytyką lecz współpracą z nim – jak również optymistycznie patrzącego w przyszłość. „Musimy wygrać, by dokończyć co rozpoczęliśmy, a do tego niezbędna jest odpolityczniona Rada Miasta” – uważa Jędrzejczak.
                W wyścigu po prezydenturę liczy się właściwie tylko on, a wszystko dlatego, że przez lata działalności w samorządzie opozycja odmawiała współpracy i dobrze nauczyła się mówić językiem nienawiści oraz negowania wszystkiego, ale nie posiadła umiejętności komunikowania się z ludźmi językiem korzyści. Politycy opozycji potrafią więc powiedzieć: „Jedrzejczak nie chce czegoś” lub „Jędrzejczak chce coś wbrew”, lecz nigdy z ich ust nie wychodzą zdania typu: „Zróbmy to razem dla dobra miasta”. Skutecznie zdeprecjonowali pojęcie niepolitycznego działania, doprowadzając swoich zwolenników do stanu schizofrenii: z jednej strony mówią o budżecie obywatelskim i ogłaszają potrzebę angażowania ludzi spoza polityki w sprawy miasta. Z drugiej – gdy przychodzi do wyborów samorządowych, to miejsca na swoich listach zawłaszczają tylko dla swoich BMW: biernych, miernych, ale wiernych.
                Warto nawet opozycję trochę zrozumieć: oni inaczej niż „być przeciw” już nie potrafią, bo jak mawiał Stefan Kisielewski: „Każdy pies hodowany pod szafą wyrasta na jamnika”, a jak ktoś przez 16 lat tylko krytykował, to trudno oczekiwać, że będzie potrafił proponować.
Dla Marka Surmacza, Ireneusza Madeja czy Krystyny Sibińskiej, liczy się jakikolwiek wynik, który da mandat do Sejmiku Wojewódzkiego lub potwierdzi pozycję polityczną do wyborów za rok. Prezydent Jędrzejczak staje oko w oko nie tylko z wyborcami – którzy inaczej niż kilkuset miejskich „krzykaczy” oceniają go bardzo pozytywnie – ale przede wszystkim z historią.
Ma już w niej godne miejsce dla siebie, ale  żeby miasto miało przyszłość i mogło pisać swoją historię na nowo, musi być kompletne, a na to potrzeba kolejnych czterech lat, by dopiąć wszystko na „tip top”. Tego nie zrozumie nikt, kto nie znalazł się w takiej sytuacji jak Jędrzejczak: przejął w 1998 roku władzę, gdy w Gorzowie upadał przemysł, nie było mostów, infrastruktury kulturalnej, a w urzędzie i miejskich spółkach panował bałagan.
 Do walki o piatą kadencję staje w momencie, gdy Gorzów 2014 w niczym nie przypomina tego sprzed 16 lat, ale też ze świadomością, że kolejne cztery lata, to czas w którym wszystko musi dopiąć na ostatni guzik. „Przebudujemy centrum, wymienimy w Śródmieściu piece na centralne ogrzewanie, zainwestujemy w edukację, zakupimy nowe tramwaje i uruchomimy nową linie na Górczyn” – zapowiada prezydent, czego realizacja jest niemal pewna, bo o środki na te inwestycje już zadbał w ramach ZIT-ów.

Sam tego nie zrobi i dlatego na nowe rozdanie do Rady Miasta zbudował drużynę ludzi z wiedzą i doświadczeniem, kompetencjami i bez kompleksów. Prezydencką receptą na odpolitycznienie i zmianę filozofii działania tego gremium jest wprowadzenie do niej nowych twarzy. Kiedy więc Platforma Obywatelska leczy polityczną dżumę cholerą - dokonując "akwizycji" Władysława Komarnickiego i Jerzego Wierchowicza, prezydent Jędrzejczak zaprasza na listy Ewę Parfienowicz, Danutę Łastowską, Grazynę Ćwiklińską, Jacka BachalskiegoMonikę Twarogal czy Tomasza Kwiatkowskiego.
Urzędujący prezydent ma po swojej stronie nie tylko konkretne sukcesy, wygrane kampanie, ale przede wszystkim ludzi, którzy myślą inaczej niż politycy. Tego nie zmienią głośne tytuły prasowe, nieprzychylne profile na portalach społecznościowych, a nawet ci, którzy zrobili dzięki niemu kariery, a później go po ludzku zdradzili...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...