Przejdź do głównej zawartości

Wojewoda, radna, doktor i redaktor. Każdy orze jak może ...

Były już sianokosy, zakończyły się udane w tym roku żniwa, właśnie inicjowane są podmiejskie wykopki, ale przed obserwatorami życia politycznego okres najbardziej emocjonujący – „sezon na buraka”. W tym roku będzie wyjątkowy, bo Polskie Stronnictwo Ludowe postanowiło znaturalizować inteligentów i sięgnąć po rajcowskie mandaty w mieście...
"Marszałek zawsze szuka kompromisu i wszystkich godzi" - uważa Anna Suczyńska
z władz powiatowych PSL, a złośliwcy z partii dodają, że nie jest to takie całkiem bez-
interesowne. 
Cel jest ambitny: spuścić łomot mieszczuchom przy użyciu stuprocentowych mieszczuchów. Przy okazji – jak to z ludźmi „ze wsi” bywa – nie obędzie się bez skandali obyczajowych. „Z panią radną Wojciechowską flirtowaliśmy od kilku lat” – oświadczył na konferencji prasowej wicemarszałek i kandydat na prezydenta Maciej Szykuła. A skoro był flirt, to zapewne i "seks", a jeśli "seks", to musiało się też „coś” urodzić i trzeba przyznać, że tym razem konstatacja „góra urodziłą mysz”,  byłaby nieodpowiednia.
Oto na liście PSL znalazła się nie tylko radna Grażna Wojciechowska, zdolny i ambitny dr Piotr Klatta, ale także były senator i wojewoda z ZChN Zbigniew Pusz oraz kreująca się na apolityczną i niezależną dziennikarka Hanna Kaup. „O dziennikarzach mówi się coraz gorzej” – stwierdziła w audycji „Fabryczna 19” w marcu br. i trudno odmówić jej racji, skoro sama kreowała swój wizerunek jako osoby bezstronnej politycznie, a decydując się na start w wyborach z partyjnej listy potwierdziła jedynie, że jej słowa – te pisane i wypowiadane, warte są tyle co wycieraczka przed wejściem do siedziby PSL.
Przecież partie są złe, a jej przedstawiciele do niczego. „Ja bym chciała, zeby pojawił się ktoś kto nie jest politycznie związany, jest młody, wykształcony oraz inteligentny i weźmie na swoje barki odpowiedzialność za bycie prezydentem” – mówiła w tym samym programie dzisiejsza kandydatka PSL do Rady Miasta. Inaczej mówiąc, ilość wypowiadanych i pisanych przez nią słów o brzydzeniu się partiami, dystansie do polityków, bezstronności oraz bezinteresowności – jest odwrotnie proporcjonalna do tego co w rzeczywistości robiła i zrobiła ostatnio.
Przekładając to na język publicystyki: po długim czasie „odpalania rakiet” reporterskiej troski o odpartyjnienie samorządu i  niezaangażowane dziennikarstwo, wreszcie zdjęła „stanik obłudy” i „stringi udawania apolitycznej”, a publiczność ujrzała ją w całej nagości. Inną sprawą są jej polityczne szanse, ale nie o to tutaj chodzi.
A jaki pomysł na Gorzów mają ludowcy ? Tutaj skromnie i bez gigantomanii, bo przecież PSL to bardziej związek zawodowy członków partii, niż ugrupowanie polityczne.  „Chcemy zaproponować mieszkańcom te elementy, które będą rozwijać to miasto” – zakomunikował na konferencji wicemarszałek Szykuła, a dziennikarze pobiegli to rozszyfrować. Tłumaczenia do dzisiaj brak.
Wiara w to, że jeśli weźmie się na listę wyborczą lewicową G. Wojciechowską, zdolnego naukowo, lecz nijakiego politycznie P. Klattę, przebiegłą i interesowną H. Kaup oraz zasłużonego wojewodę z prawicy Z.Pusza, to miejscy wyborcy obdarzą wiejską partię poparciem, jest równie mądra, co przekonanie piszącego te słowa, że jak pójdzie do spowiedzi, to kardynałowie wybiorą go następcą papieża Franciszka.
Polityka powinna być oparta na realiach, a te nie pozostawiają wątpliwości, że dobry wynik powszechnie znanej Wojciechowskiej na liście Sojuszu Lewicy Demokratycznej lub prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, wcale nie oznacza tego samego na liście Polskiego Stronnictwa Ludowego. Owszem, dużym sukcesem „akwizycyjnym” jest wojewoda Z. Pusz, ale w jego okręgu konkurencja także będzie spora: Jerzy Wierchowicz, Halina Kunicka, Monika Twarogal i Danuta Łastowska. Gdyby jednak PSL traktował go poważnie, to kandydatem na prezydenta miasta nie byłby polityk bez szans, ale z IPN-owską kartą i pseudonimem „Wiktor” M. Szykuła, lecz były wojewoda. Furory by nie zrobił, ale z pewnością zyskałby sam PSL na przyszłość.  Wielu Gorzowian pamięta do dzisiaj jego hasło wyborcze z 1991 roku: „Ameryka ma Buscha, a Gorzów głosuje na Pusza” i jeszcze więcej go szanuje.
Trochę inaczej ma się rzecz z dr P. Klattą. Mimo ambicji sięgających Mount Everest, sporej wiedzy i popularności wśród zaprzyjaźnionych dziennikarzy oraz w internecie, mandatu raczej na pewno nie zdobędzie. Nie zyska więc nic, a straci bardzo dużo: szacunek należny niezależnemu komentatorowi oraz otaczający go mir kompetencji w zakresie polityki w praktyce.
Reasumując – rolnicy z nich wszystkich żadni, ale każdy zajmował się czymś podobnym: Kaup „uprawia” obecnie budżet promocyjny Starostwa Powiatowego, Klatta „sieje” wiedzę na uczelni, a Wojciechowska – niczym rolniczy rozrzutnik łajno – rzuca oskarżeniami w prezydenta i urzędników.
Jedno jest więc pewne – na takim „gównie” nic wyrosnąć nie może, a takich „kwiatów” jak Pusz, Wojciechowska i Klatta szkoda na tak zakwaszoną glebę...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...