Przejdź do głównej zawartości

Surmacz dekonspiruje Madeja i "Solidarność"

Im bardziej wsłuchać się w słowa lidera Prawa i Sprawiedliwości – bądź co bądź znającego dobrze środowisko o którym się wypowiada – tym łatwiej uwierzyć, że Ireneusz Madej do spółki z „Solidarnością” – a nawet jeszcze urzędującym wojewodą -  chcieliby „przekręcić miasto”. Ujmując rzecz inaczej: chodzi im tylko o realizację prywatnych, finansowych i biznesowych interesów...

Trudno odmówic mu konsekwencji w wyznawaniu poglądów i nazywania
rzeczy mocno po imieniu. Można mu zarzucac wszystko, ale nie prywatę ...
...tak przynajmniej uważa były wiceminister spraw wewnętrznych, a obecnie kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Gorzowa Marek Surmacz, który z wieloma z członków powołanego przez Ireneusza Madeja Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Gorzowskiej w przeszłości współdziałał i zna ich lepiej niż ktokolwiek inny.
          „To jest inicjatywa pewnego towarzystwa ludzi(...). Widzę kto tam należy, znam tych ludzi i tam jest kogel mogel bez żadnych idei. Chodzi tylko o zdobycie wpływów politycznych po to, żeby realizować cele osobiste, finansowe, biznesowe, a to się kłóci z moim pojmowaniem dobra wspólnego” – powiedział w trakcie wywiadu w Radiu Gorzów z red. Bogdanem Sadowskim. 
         Tym samym zaprzeczył, jakoby środowisko skupione w tym stowarzyszeniu miało charakter prawicowy. „Nie bardzo rozumiem, kogo można mieć na myśli, kto miałby być kandydatem z prawej strony, w dodatku konkurującym z Prawem i Sprawiedliwością” – uważa. 
       Czy PiS-owi nie jest już z „Solidarnością” po drodze ? Najwidoczniej nie, bo przewodniczący tej organizacji Jarosław Porwich ogłosił w zeszłym tygodniu, że związek wystawi w Gorzowie własne listy wyborcze pod nazwą Komitet Obywatelski „Solidarność” i nie jest dla nikogo tajemnicą, że pomysł ten był autorstwa obecnego wojewody z PO Jerzego Ostroucha.
           „On forsował go już od dawna i na długo zanim został wojewodą. Teraz po prostu przekonał do niego Jarka, którego po porażce w negocjacjach z PiS, mocno przekonywać nie było trzeba” – uważa rozmówca NW z okolic PiS-u, ale utrzymujący dobre relacje z wojewodą i szefem związku.
          „<Solidarność> z góry była ustawiona na inicjatywę konkurencyjną, a rozmowy z nami to była jedynie gra pozorna, która miała zmylić wyborców, jakoby PiS nie był w stanie porozumieć się z kimkolwiek. Osobiście pan przewodniczący postanowił, ze pójdzie z tym towarzystwem biznesowym czy biznesowo-koteryjnym do władzy, bo przecież jest również zainteresowany profitami z władzy, a nie władzą pojmowaną jako regulowaniem czy załatwianiem spraw wspólnych” – mocno skonstatował ekswiceminister. 
            Coś w tym jest, bo do ubiegłego roku zarówno Porwich, jego zastępca Waldemar Rusakiewicz, jak i wojewoda Jerzy Ostrouch, prowadzili wspólne interesy w spółce PRO DEVELOPMENT, ale gdy temu ostatniemu biznes został wytknięty, przedstawiciela rządu zastąpił w spółce...Tymon Ostrouch. Nazwisko zapewne przypadkowe, bo przecież trudno uwierzyć, by jeden atakował rząd i Platformę Obywatelską, a drugi pełnił z jej ramienia funkcje rządowe.
    „Znamy swoją wartość w tych miejscach, gdzie będziemy wystawiać swoich kandydatów. Na naszych listach będą strażacy, lekarze, pracownicy poczty. Należy uwolnić Gorzów od obecnego prezydenta, który blokuje rozwój miasta. Ile środków europejskich pozyskaliśmy w Gorzowie w porównaniu z innymi miastami” – pytał 29 sierpnia na antenie radia szef „Solidarności”. 
          Na odpowiedź M. Surmacza nie musiał czekać długo: „Mam nadzieję, ze rachunek określający wartość tych osób wystawią wyborcy. Zapewniam, że członkowie zwiazku będą na naszych listach”.

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...