Przejdź do głównej zawartości

Nie każda "żaba" zamienia się w "księżniczkę". Pomiędzy bazarem, a "herszt-babą"...

Mocna polemika i błyskotliwa analiza, czy raczej pyskówka ? Gdy na pozór inteligentnej osobie kończą się argumenty, miejsce to zastępują insynuacje. Zanikają wówczas  retoryczne umiejętności, a rodzi się głoboki kryzys kultury osobistej, będący dowodem dekadencji. Kto by pomyślał, że swój gorzowski początek będzie ona miała na portalu „nieprzekupnej redaktor”. Jeśli Diabeł nie jest straszny jak go tu i ówdzie malują, to i Księżniczki bywają nie takie „och” i „ach” jak się o nich pisze w bajkach ...
...które potrafią być przewrotne. Tam zawsze dobro zwycięża nad złem: Jaś i Małgosia zostają wyrwani z rąk czarownicy, Kopciuszek znajduje królewicza, a Królewnę Śnieżkę ratują krasnale. A co wtedy, gdy żaba nie okazuje się księżniczką – nawet mimo setek całusów, pieszczot i namiętności, godnych opisania po 24-ej – ale z każdym kolejnym słowem obnaża całą swoją dziennikarską ropuchowatość ?
Można tylko współczuć, bo obraz jest żenujący, a z każdym tekstem i słowem eksredaktor Hanny Kaup jest coraz gorzej - z nią, a nie opisywanymi osobami. „Gorzów szemrze o postawie Prezydenta, ale nikt nie potrafi powiedzieć, że człowiek jest uzależniony (...)Każdemu może się zdarzyć jednorazowy wybuch i zapomnienie o umiarze, ale u siebie, w domu, nie publicznie(...). Kto ma odwagę przyznać, co się stało w Herfordzie?” – dała popis publicznie, neurotycznie, bez umiaru i już drugi raz, kandydatka PSL do Rady Miasta, podnosząc kłamstwa do rangi hipotez, a obrzydliwe insynuacje do roli dogmatów.
Być może poszukiwanie wzorców i dziennikarskiej inspiracji w kręgu „pisarzy” z dworcowych toalet, internetowych forów oraz twórców więziennej grypsery, zaprowadziło utytułowaną redaktor w miejsce, gdzie musiała wybierać niczym szekspirowski Hamlet: „Być albo nie być ? Oto jest pytanie”. Musi jednak zdawać sobie sprawę, że prosty wybór „pisarza” malującego długopisem po ścianie, zamiast przyzwoitych krytyków i recenzentów – od których dyscypliny tej mogłaby się uczyć, by nie popełniać takich błędów na przyszłość – zaprowadził ją na manowce wiarygodności. Stamtąd odwrotu już nie ma.
 Kiedy bowiem ktoś uprawia moralizatorstwo podszyte tandetną megalomanią, ale używa do tego języka z kulturowego marginesu, tudzież obficie korzysta z zasobów implikowanych w słowie „emocjonalny bełkot”, każda opinia i komentarz takiej osoby, traktowane będą jak zwierzenia pensjonariuszki ośrodka, gdzie różnej maści „Wielcy” w szpitalnych piżamach udają Napolena, Hitlera, Buddę, a nawet – co bliższe jest opisywanemu oryginałowi – Orianę Falaci.
Ilośc poświęcanego jej czasu mogłaby wskazywać, że H. Kaup jest kimś ważnym, stanowi jeszcze dla kogokolwiek jakieś odniesienie lub też, że jej histerycznymi figurami retorycznymi ktokolwiek w mieście się przejmuje, bo o ich czytaniu raczej nie ma mowy.
Ze smutkiem trzeba przyjąć fluktuacje postaw i zachowań tej, która jeszcze niedawno siliła się na formułowanie dziennikarskich dogmatów o bezstronności i apolityczności, by dziś na własnym portalu brylować knajackim językiem obszczymurów, łącząc przy tym umysłowość umęczonych myśleniem „karków” z poczuciem smaku godnym czytelników „Pudelka”, bo przecież nie jej własnego portalu, który czytają nieliczni, ale rozsądni i mądrzy.
Dla piszącego te słowa przejawy kryzysu osobowości redaktor Kaup są widoczne choćby w słowach, które poniżenie urzędującego prezydenta chamskimi i kłamliwymi insynuacjami, stawiają wyżej niż prawdę i zwykłą uczciwość. Rozterki zagubionej politycznym zaangażowaniem eksredaktor, to być może nawet jej filozofia życia, oscylująca pomiędzy cynizmem bazarowej przekupki, brutalnością tzw „hersz-tbaby” i przebiegłością Maty Hari.
Można by powiedzieć, że w ogrodzie gorzowskiej bezinteresowności, aktywności i altruizmu, gdzie wielu chce zrobić wiele, ale nikt nie pyta jak ona: „Za ile ? Ile z tego ? Co z tego będę miała?”, jest jak bajkowa Czarownica – z każdym jej krokiem kwiaty usychają, liście stają się czarne, ptaki spadają z drzew na ziemię, a wiewiórki zdychają lub zamieniają się w kamienie. Jest damską odmianą lorda Vadera: im głebiej do tego „ogrodu bezinteresowności” wchodzi – na portalu i w polityce – tym mniej za nią zostaje żywego dobra.
Odcień tego samego pejżażu z łatwością można dostrzec w konstatacji z jej artykułu: „Komitet, który zebrał Tadeusz Jędrzejczak, obnażył prawdę o nim samym. I kłania się tu stara maksyma: Kto z kim przystaje, takim się staje, a pod płaszczykiem uśmiechu, z maską zamiast prawdziwej twarzy, kryją się ludzie, którzy nie powinni otrzymać mandatu do decydowania o sprawach miasta”. W tym publicystycznym równaniu w stronę bruku, zapomniała iż jako kandydatka partyjna, powinna pisać mniej, a przynajmniej rozsądniej. Nalezy sobie życzyć, ze w środowiskach komentatorów i polityków podobnie patologiczne stwierdzenia interesować bedą tylko psychiatrów, a nie bloggerów.
Reasumując. W publicystyce, nawet jeśli ma zadatki na brukową – jak sama określiła blog Nad Wartą eksradaktor Kaup – „zabija się” tylko na niby i nie po to, by skrzywdzić, lecz wyperswadować. Słowo jest tu jak nuta na pięciolini, farba na płótnie i niczym wyobraźnia w służbie iluzjonisty – służy do pokazania czegoś, co nie wszyscy widzą lub rozumieją. Autor nie żywi do eksredaktor nienawiści, a nawet sporo sympatii za próbę kamuflowania tego iż nie jest kim chciałaby być, ale ona powinna pamiętać, że głupia rywalizacja, motywowana nienawiścią, to droga wprost na oddział kardiologiczny...


ROBERT BAGIŃSKI



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...