Przejdź do głównej zawartości

Balon pękł !

Miał być powiewem świeżości – a skupił wokół siebie odrzuconych przedsiębiorców, architektów oraz młodzież, która jest wykształcona, ale poza „publicznym” nie istnieje. Kreował się na kompetentnego samorządowca, choć w każdej z podgorzowskich gmin -oprócz Lubiszyna- jest lepiej niż w Deszcznie, a z szafy wychodzą kolejne zaniedbania, zaniechania i nieprawidłowości. Chciał wejść do „wielkiej gry” i wielkiej polityki, ale zwyciężyła małostkowość i powierzchowność ...
...bo to co daje się ukryć w małej wiosce lub gminie, gdzie występ wójta Jacka Wójcickiego w gorzowskim radiu i regionalnej telewizji skutkuje reakcją: „Wow to nasz wójt” lub „Nasz wójt Jacek był w tym radiu”, trudniejsze jest do ukrycia wtedy, gdy ktoś taki aspiruje do roli dla siebie obcej.

CO JEST JACUŚ ? COŚ SIĘ TAK OD....IŁ ?
Takiej, gdzie liczą się twarde argumenty wiedzy i możliwości, a nie domysły, chęci, dobre intencje oraz kupywane przez źle opłacanych dziennikarzy newsy. Wielu z nich wystarczy darmowy kurczak i kilka piw, umowa zlecenie lub umowa o dzieło, ale rzecz idzie o sprawy znacznie ważniejsze.
W poprawie wizerunku nie pomogą nawet duże plakaty i sponsorowane „like” na Facebooku – notabene tego wydatku wójt nie uwzględnił w swoim fakturowaniu - bo może wyjść jak w filmie „Kariera Nikosia Dyzmy”.
Niekoniecznie ktoś mądry, ale zapewne mocno stąpający po ziemi – parafrazując jednego z bohaterów filmu - powie mu prędzej czy później: „Co jest Jacuś? Coś się tak odpierdolił jak stróż w Boże Ciało? Pogrzeb dopiero jutro. Daty ci się pojebały czy jak, baranie jeden?”.
Powyższe słowa wypowiedział sponsorujący Nikosia Dyzmę  -na co dzień przedsiębiorca produkujący nie tyle asfalt, co gumę- ale knajacki temperament, usposobienie oraz intencje ma te same, co główny sponsor J. Wójcickiego.

"KASA, MISIU, KASA..."
 Inna sprawa, że z trudem szukać jego wpłat w rejestrze KWW Ludzie dla Miasta, bo do dzisiaj uwzględniono w nim jedynie 37 500 złotych donacji, a tylko wydatki na bilbordy- idąc za słowami wiejskiego wójta – że za metr kwadratowy płacił dobrą cenę, po przeliczeniu tego co wisi na mieście, wyniosły grubo ponad 67 tysięcy. „My bilbordy drukujemy w Sochaczewie po 12 zlotych za metr kwadratowy” – oświadczył dziś w Radiu Gorzów wójt Wójcicki.
Skąd rozbieżności ? Owszem, po wyborach wyjaśni to PKW i prokuratura – z którą wójt dobrze się już zaprzyjaźnił otrzymując zarzut wyprowadzenia z gminy 60 tysięcy złotych - ale może lepiej by tym razem opowiedział o tym mieszkańcom Gorzowa przed  upublicznieniem tego w mediach.
Gdyby udało mu się cudem wejść do drugiej tury, to „debet” ktoś pokryje, ale w przeciwnym razie, sponsorzy odejdą, a do zapałcenia jest sporo rachunków: sponsorowany profil na Facebooku, gazetki, występy w bibliotece, ulotki, koszty funkcjonowania sztabu, listy do mieszkańców oraz bilbordy i koszty ich wywieszenia, co łatwo ukryć, ale nie przed czujnym okiem politycznych obserwatorów.

KTO SFINANSOWAŁ GAZETKĘ ?
Niektóre rzeczy mogły zostać dofinansowane w ramach Funduszu Inicjatyw Europejskich, ale dysponujące budżetem Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej na zapytanie NW nie pozostawia wątpliwości, że byłoby to złamaniem prawa.

 „Środki z FIO są środkami publicznymi, które ze swojej istoty przeznaczane są na realizację zadań publicznych służących interesowi ogólnemu. Tak więc wydatkowane mogą być przez zleceniobiorców, tzn. organizacje pozarządowe do finansowania działalności pożytku publicznego. Wykorzystanie tych środków dla celów o charakterze politycznym nie ma uzasadnienia, a więc w rozumieniu projektowym jest niekwalifikowalne” – powiedział NW Janusz Sejmej z Ministerstwa Pracy i Polityki Spoęłcznej. Tymczasem część kampanii zanim Wójcicki zadeklarował start w wyborach – w tym publikacja gazetki z sondażem – została sfinansowana właśnie z tego typu środków, na co wskazywała adnotacja o tym.
Urzędnik ministerstwa, na informację o takiej działalności reaguje wręcz nerwowo, co będzie zapewne miało swoje konsekwencje przy ocenie kosztów kwalifikowanych projektu, który przez ludzi Jacka Wójcikiego został wykorzystany do promocji jego osoby. Karta Zasad Działania Organizacji Pozarządowych stanowiąca swoisty kodeks etyczny dla podmiotów III sektora określa między innymi, że organizacje powinny kierować się ideą dobra wspólnego i być niezależne w sensie politycznym. Zbadamy tą sytuację” – powiedział. Każda z publikacji – od strony interentowej przez gazetki z „sondażami” wskazywała specjalnym logotypem, że przedsięwzięcie jest finansowane w ramach FIO. Warto to wyjaśnić..

FAJNY I DOBRY CHŁOPAK, ALE NIE TA LIGA
Samorządowi rozmówcy najczęściej podkreślają, że tak po ludzku jest im J. Wójcickiego szkoda i żal, ale on sam nigdy nie ukrywał iż bardziej interesuje go polityka, niż samorząd. Nigdy jednak nie mówił o prezydenturze Gorzowa, ale mandacie poselskim, choć propozycje bycia wizeprezydentem w przeszłości otrzymał. Jacek to sympatyczny facet, ale jednak nie ta liga. Surmacz, Madej, Sibińska, a szczegołnie Jędrzejczak, to politycy, a on po prostu chciał być taki jak oni, ale taki nie jest i to nie znaczy, że jest od nich gorszy. Po prostu jest jeszcze niedojrzały. Za szybko, ale zdaje się iż musiał uciekać z Deszczna” – mówi włodarz jednej z gmin Powiatu Gorzowskiego.
Trudno się z takimi opiniami nie zgodzić, bo balon zaczyna pękać, a teoria iż „ciemność i brak wiedzy to najpiękniejsza kobieta” - bo wtedy każda pani jest idealna - zaczyna tracić na wartości w chwili, gdy w kampanii pojawia się światło prawdy. 

DESZCZNO  NA POWODZIOWEJ BOBMIE ?

 „Nie chciałbym mieszkać w gminie, którą zarządzał pan Jacek Wójcicki, ponieważ zobowiązał sie do wykupu służebności działek dla kilkuset swoich obywateli w ramach poprzedniego projektu, który realizował się w ramach MG-6 i my bedziemy najprawdopodobniej musieli za to zapłacić z pieniędzy podatników gorzowskich, bo gmina Deszczno nie ma pieniedzy” – powiedział dzisiaj w Radiu Gorzów prezydent Tadeusz Jędrzejczak, a przecież to nie jedyny koszt „zabawy w wioskę” z udziałem Wójcickiego, ktory poniosą mieszkańcy Gorzowa. 

109 tysięcy to efekt jego szantażu, że będzie działał na szkodę Gorzowa i wprowadzi do miasta prywatnych przewoźników, wypowiadając „Porozumienie komunalne”. Rada Miasta Gorzowa dofinansowała deszczniańskie przejazdy MZK na koszt podatników z Gorzowa.
Najlepiej swojego wójta znają mieszkańcy gminy.  „Od wielu lat zaniedbane są wały i rowy melioracyjne. Mieszkańcy wiedzą, że w tej sprawie gminni urzędnicy od poczatku są po stronie inwestorów(...). Deszczno jest zagrożone tą inwestycją, bo tam będą się wydzielały szkodliwe substancje (...).Przedsiębiorcy narzekają, że obecne władze gminy, które odchodzą, nie konsultują nic z mieszkańcami i wszystko robią poza plecami mieszkańców” – mówi kandydat na wójta Deszczna Leszek Gajda.
Gmina to wzór do naśladowania, ostoja dla przedsiębiorców oraz oaza dla mieszkańców Gorzowa ? Raczej nie, bo mieszkańcy uważają inaczej.  „Tu mieszkańcy nie przyjadą, jeśli władza nie zabezpieczy wałów i tu nie będzie bezpiecznie. Mieszkańcy się obawiają, bo nasze domostwa są podtapiane. Żadnych inwestycji w gminie nie było. To jest katastrofa w gminie, a mieszkańcy czują zagrożenie” – konstatuje Gajda.

GDZIE KONSULTACJE I INTERNET ?
Wiejski kandydat na prezydenta kreuje się na światowca, chce wszystko konsultować, ale to chyba tylko werbalna figura na użytek wyborów, bo w jego gminie jest nie lepiej niż w Bangladeszu – tak przynajmniej uważają ci, którzy tam mieszkają i prowadzą biznes.  „Wójcicki był wizjonerem, ale powinno się rozmawiać z mieszkańcami, czego oni potrzebują. Chciałbym, aby w gminie zostały przeprowadzone konsultacje społeczne, bo z ludźmi trzeba rozmawiać(...).  W większej części gminy nie ma dostępu do internetu. Młodzi ludzie z gminy Deszczna potrzebują dostępu do internetu” – to opinia innego kandydata na wójta Romana Konarskiego.

SPIEPRZYŁ 60 TYS. LEPIEJ NIE DAĆ MOŻLIWOŚCI SPIEPRZENIA 600 MLN.

Więc - jak by hipotetycznie było, gdyby wójt cudem został prezydentem ? Jak w „Nikosiu Dyźmie”: „Jakbym miał czytać wszystko, co mi pan na biurku położy, to ja bym się nie zdążył wysikać!”.

 A przecież w Gorzowie w najbliższym czasie będziemy wydatkować prawie pół miliarda złotych. Jeśli czlowiek robi kardynalne błędy przy 60 tysiącach, to co zrobi przy 600 milionach ? Pomoże sponsorom ...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...