Przejdź do głównej zawartości

Dlaczego wybory wygra prezydent Jędrzejczak ?

...bo wskazują na to sondaże, które paradoksalnie świadczą o czymś całkiem innym, niż ogłaszają to ich autorzy i zleceniodawcy firm badania opinii publicznej. Dotychczas publikowane badania wskazują tylko na jedno – iż będzie druga tura, ale już cała reszta nijak się ma do rzeczywistości. Nie inaczej było cztery, osiem i dwanaście lat temu, gdy frekwencja z badań okazywała się około 12 procent niższa niż w rzeczywistości, a wyniki jeszcze bardziej odbiegały od prognoz. Kluczem jest frekwencja i tylko frekwencja ...
Poza dyskusją w Gorzowie przedwyborcze sondaże już od lat nie służą zilustrowaniu odczuć społecznych, ale są elementem politycznej propagandy - takiej samej jak plakaty, spoty wyborcze czy kolorowe ulotki. Najważniejsze jest opublikowanie ich w odpowiednim momencie, aby wzmocnić sygnał – że może tym razem będzie inaczej niż ostatnio, przedostatnio czy jeszcze dawniej. Inaczej mówiąc – „odgrzewany kotlet” ma się dobrze, a kelnerów też nie brakuje: najpierw sondaże na portalach, później w „Gazecie Zielonogórskiej” i wreszczie dzisiaj -przeprowadzone już przez poważną firmę i dla poważnego tytułu- w „Gazecie Wyborczej”.

Dobrze sytuację zdiagnozował w Radiu Gorzów kandydat Ireneusz Madej. „Ja 8 lat temu miałem taką sytuację, że kandydując na prezydenta miasta nie dawano mi żadnych szans. Tutaj Jacek Bachalski, senator Platformy Obywatelskiej, mówił do mnie: <Irek daj sobioe spokój, bo nie masz ze mną szans>. W badaniach, które przeprowadzano na zlecenie prasy przegrywałem z nim o 10 punktów procentowych, a po wyborach okazało się, że wygrałem z nim o 10 punktów. Pomylono się w tych sondażach aż o 20 procent” - powiedział w rozmowie z red. Piotrem Bednarkiem.

Nie można sondaży całkowicie bagatelizować, ale bezrefleksyjna wiara w ich wyniki – zwłaszcza przy założeniu nieprawdopodobnej frekwencji – ma się do rzeczywistości tak, jak sonda wśród klientów barów bistro, czy mieliby ochotę na carpaccio, gdyby było tańsze. Odpowiedź będzie zawsze na tak, ale ci klienci nigdy w gustownej restauracji się nie pojawią – nawet jak podadzą tam tańsze carpaccio.

Podobnie z telefonicznymi sondami: jeśli już ktoś godzi się na udział w nich, to najczęściej przytakuje i tak „po polsku” konfabuluje, by wypaść dobrze: „Tak, oczywiście, wezmę udział w wyborach”. Ten problem dotyczy wyników sondaży opublikowanych w „Gazecie Zielonogórskiej” oraz „Gazecie Wyborczej”, gdzie frekwencja zakładana jest na poziomach: w pierwszym - 57 %, a w drugim -56 %.  Nieprawdopodobne i gołym okiem na wyrost. Zwłaszcza, jeśli przyjąć iż podawana przez prasę frekwencja nigdy się w Polsce podczas wyborów samorządowych nie wydarzyła, a nawet więcej – nigdy podobnej nie było.

W 2006 roku w pierwszej turze wyborów udział wzięło w całym kraju 45,99 % Polaków, a w drugiej turze frekwencja wyniosła 39,56 %. Nie inaczej cztery lata temu: w pierwszej turze był to poziom 47,32 %, a w drugiej turze 35,31%.

Owszem, można gdybać i zakładać, że w województwie lubuskim jest inaczej, a zatem lepiej - ale jest wręcz przeciwnie.

W samym Gorzowie drugiej tury nie było nigdy, choć od 2006 roku urzędujący prezydent Tadeusz Jędrzejczak był w sytuacji mało komfortowej - kłamliwie oskarżany w „aferze budowlanej” i kandydujący z obciążeniem prawdopodonego wyroku. Dzisiaj jest niemal w stu procentach uniewinniony, a prokuratorskie zarzuty o wyprowadzenie z gminy Deszczno 60 tysięcy złotych ma jego najpoważniejszy kontrkandydat Jacek Wójcicki.

Innymi słowy - sondaże publikowane przez prasę od co najmniej kilkunastu lat rozjeżdżają się z rzeczywistością bardziej, niż wójt Deszczna z prawdą o tym, że został oskarzony przez prokuraturę o poważne przestępstwa.

Fundamentem publikowanych przez prasę bzdur jest frekwencja powyżej 55 proc. a ona w Gorzowie nigdy nie przekroczyła 39 proc. W 2002 roku wyniosła 29,55 %, w 2006 roku było to już 37,83 %, a podczas ostatnich wyborów 38,92 %. Wójt Wójcicki jest o wiele mniej poważnym kandydatem niż kandydujac a w 2002 roku Elżbieta Rafalska, a także ubiegający się o fotel prezydenta w 2006 roku Jacek Bachalski i I. Madej.

Co to wszystko oznacza ?
Po pierwsze – prezydent Gorzowa ma stały elektorat: ufających mu urzędników, ich rodziny, znajomych, ludzi lewicy, „beneficjentów”, zadowolonych z posiadania pracy i środków do życia mieszkańców. Do tego dochodzą ci, którzy mają świadomość iż dobrze jest popierać młodych, ale niekoniecznie tych niedoświadczonych i w dodatku z zarzutami od prokuratora za poważne nadużycia, jak to ma miejsce w przypadku Wójcickiego.

 Po drugie – jeśli frekwencja w Gorzowie nie przekroczy 47 proc. – a w drugiej turze jest to niemożliwe, choć gazetowe sondaże mówią o 56% i 57% - to proste wyliczenia programu EXEL, to raczej skomplikowane dla polityków, przy zestawieniu prognozowanych od 2002 roku sondaży, rzeczywistych wyników i frekwencji wskazują, ze w pierwszej turze T. Jędrzejczak uzyska wynik na poziomie 39-44 procent, a J. Wójcicki na poziomie 27-31 proc.

W drugiej turze – tu już nie ma doświadczeń gorzowskich, ale przydatne są z innych miast o podobnej wielkości -do wyborów pójdzie średnio 10-12 procent mniej niż w pierwszej turze. Oznacza to, że będą to głównie wyborcy wygranego w pierwszej turze T. Jędrzejczaka. Inaczej mówiąc – opublikowane w ostatnim czasie sondaże, abstrahując od „kosmicznych” rozbieżności, nie uwzględniają czynnika najważniejszego: frekwencji, która nawet jeśli będzie wyższa, to nie przekroczy 45 procent.

Pomyśli ktoś, że to propaganda sprzyjającego prezydentowi bloggera. Więc warto postawić pytanie: czy sondaże odzwierciedlają stan rzeczy ? Przykład pierwszy z brzegu: dzisiaj wszyscy chcą zagospodarowania centrum Gorzowa, a nawet zamknięcia go dla ruchu – mówi się o tym publicznie podczas prezydenckich debat. Tymczasem 26 listopada 2013 roku  „Gazeta Wyborcza” opublikowała profesjonalne badania oraz komentarz red. Dariusza Barańskiego z którego wynikało, że 58 proc. mieszkańców Gorzowa nie życzy sobie takiego stanu rzeczy.


Nastroje się wiec zmieniają i choć wielu gorzowian bardzo dobrze mówi o J. Wójcickim, mało kto oprócz polityków i dziennikarzy mówi źle o T. Jędrzejczaku. Większość odpowiedzialnych i chodzących na wybory wciąż uważa, że jest to prezydent odpowiedzialny i choć z wadami, to nie kłamie. Słynie raczej z tego iż mówi prawdę prosto w oczy ...

Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...