Przejdź do głównej zawartości

Kto kupi te kity ?

Do wyborów samorządowych zostało trochę ponad dwa tygodnie. W Gorzowie widać coraz więcej bilboardów, a moją uwagę zwróciły trzy z nich, wiszące przy moście Lubuskim .

Największy z nich pokazuje facjatę zbawiciela gorzowskiego żużla, powiedzialbym nawet „Mesjasza”, a w rzeczywistości - największego erudytę pośród lokalnych przedsiębiorców, niedoszłego senatora i wielkiego przyjaciela prezydenta Gorzowa, zwłaszcza z czasów, gdy ten darował mu spore kary za wycofanie się z przetargu.
Pan Władysław Komarnicki, oczywiście o nim jest mowa, został podobno poproszony o start do Sejmiku Województwa Lubuskiego z pierwszego miejsca przez tutejszą Platformę Obywatelską. Wcześniej twierdził wprawdzie , że rodzina była przeciwna, ale najwidoczniej pogodziła się z trudem, jaki będzie musiał znosić na marszałkowskich bankietach. Mała ojczyzna wezwała i na „bamboszki” przed TV podobno jeszcze przyjdzie czas.
Tym bardziej, że za rok wybory parlamentarne i „Mesjasz”, a dla nielicznych Pan Władek, chciałby wreszcie, aby mówiono mu „per senator” po wyborach - a nie jak ostatnio, przed nimi, co wystawia tylko złe świadectwo tym, którzy tak go tytułowali.
                Dwa pozostałe bilboardy pokazują facjaty  radnych  wojewódzkich mijającej kadencji. Panowie Maciej Nawrocki i Mirosław Marcinkiewicz, obaj z Gorzowa, ciężko pracowali na zadowolenie swojej promotorki z Zielonej Góry, Bożenny Bukiewicz.
W głosowaniach nad ustalaniem priorytetów rozwojowych województwa lubuskiego i wydawaniu pieniędzy przez sejmik wyrażali pogląd  tożsamy z zaleceniami zielonogórskich władz lubuskiej PO, czyli wbrew interesowi Gorzowa, a zgodnie z interesem własnego politycznego bytu.
Dzisiaj głoszą hasła sugerujące pieczę nad dalszym wydawaniem wielkich, unijnych pieniędzy. Możemy być pewni, że jak ich znowu wybierzemy to ponownie będą głosować jak im zielonogórska mateczka PO nakaże .
Ciekawe ile osób „kupi” te cyniczne uśmiechy i pełne frazesów hasła.


ARTUR RADZIŃSKI

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...