Przejdź do głównej zawartości

ZA I PRZECIW: Tadeusz Jędrzejczak

Gorzów bez niego byłby dziś skansenem lub zwykłą sypialnią dla robotników. Tymczasem ma wszystko, co niezbędne do rozwoju: przestrzeń do odpoczynku, podmioty godpodarcze z miejscami pracy, szereg najnowocześniejszych instytucji kultury, stadion żużlowy oraz mistrzów Polski w tej dyscyplinie. Bez wątpliwości jest to efekt wizjonerskiej postawy prezydenta Gorzowa, który ma swoje miejsce w historii i nikt tego nie kwestionuje. Teraz przed nim najważniejsze: opowiedzieć siebie innym językiem niż robią to sztabowcy: pokazać prezydenta z mocą doświadczeń i wulkanem energii oraz pomysłów, a nie jako zmęczonego staruszka na jeden dzień przed wejściem na pomnik...

Mocne strony tego kandydata, to realne dokonania, często pod prąd oczekiwań politycznych i wbrew mediom oraz komentatorom, ale ostatecznie będące sukcesem miasta oraz mieszkańców.  Nie ma dziś w regionie drugiego takiego polityka, który mógłby powiedzieć, że zrobił dla miasta więcej, choć inni – rządząca Polską i regionem: Platforma Obywatelska - posiadali odpowiednie wpływy polityczne oraz możliwości, ale starali się mu przeszkadzać, a nie pomagać.

                Obejmując rządy w Gorzowie przejął miasto z upadającym przemysłem - Stilon, Silwana, Ursus, Stolbud, a także największym bezrobociem w Polsce. Wówczas wynosiło ono w Gorzowie aż 18,8 % , podczas gdy w Polsce „tylko” - 11,7 %. Obecnie w Polsce stopa bezrobocia wynosi niemal tyle samo - 11,5 %, a w Gorzowie tylko 6,7 %.

 Inaczcej mówiąc – nie da się zakwestionować tezy, że rządy Tadeusza Jędrzejczaka były dla Gorzowa najlepszym okresem w historii: nie dla polityków, ale dla zwykłych ludzi dla których liczy się praca, bieżące rachunki za czynsz, dom i jedzenie, a nie imprezy na gorzowskim „Kwadracie”.

                Prezydentura w tej kadencji – zapewne już ostatniej, nawet gdyby chciał kandydować kolejny raz - nie tylko mu się należy, ale Jędrzejczak jest gwarantem tego, że  kilkaset milionów na rozwój miasta: od centrum, przez transport po rewitalizację, nie zostaną zmarnowane w toku niepotrzebnychy w tej chwili zmian, dyskusji nad filozofią rozwoju miasta czy zwykłej pazerności „nowych”.

                Chętnie zarzuca mu się, że poprzednie kadencje były dobre, ale w obecnej nie ma się czym pochwalić. Nikt jednak nie podkreśla faktu, że gdyby nie było inwestycyjnego zahamowania w kadencji 2010-2014, to nie byłby możliwy rozwój w kadencji 2014-2019, gdzie do samorządów popłyną pieniądze z nowej perspektywy finansowej Unii Europejskiej.

Tutaj istotny jest poziom zadłużenia miasta, gdzie Gorzów – w przeciwieństwie do niewielkiego Deszczna - wypada rewelacyjnie i biorąc pod uwagę fakt, że środki z Unii Europejskiej wymagają wkładu własnego, miasto jest w sytuacji wręcz komfortowej.

Jędrzejczak ma najlepsze listy wyborcze spośród wszystkich komitetów: są tam ludzie nowi, ale nie naiwni nowicjusze. Ich doświadczenie i dotychczasowa aktywność, to gwarancja odpolitycznienia Rady Miasta, nawet jeśli są to byli działacze partii.

Słabą stroną jest kampania wyborcza, która trochę potwierdza zarzuty oponentów: prezydent Jędrzejczak i jego urzędowe otoczenie zachowują się jak „tłuste kotki”, które mają świadomość swojego uroku i są dobrze najedzone, a zatem nie chce im się zbytnio ruszać lub czynią to tylko dlatego, że muszą: z gracją i powabem, ale bez tego „czegoś”.

Puenta wciąż ta sama: wygrywaliśmy od 2002 roku, to wygramy i teraz, sondaże zawsze dawały nam mniej, a my dostawaliśmy dużo więcej.

                Jędrzejczak ma mnóstwo sukcesów i jeszcze więcej argumentów, by wybory zasłużenie wygrać. Stoją za nim realne dokonania i kompleksowa wizja Gorzowa, ale wyborcy nie zawsze wybierają tych, co wiedzą co powiedzieć, ale częściej tych, którzy wiedzą jak powiedzieć.

Całość kampanii przypomina duży kontenerowiec, który – by zawrócić lub obrać bardziej atrakcyjny kierunek – potrzebuje czasu na przemyślenia i podjęcie decyzji. „Tłuste kotki” obok prezydenta czują całość podobnie, ruszają się niemrawie i leniwie: głównie przytakując oraz opowiadając: jest wspaniale, a naród wodza uwielbia, zamiast konstatować: czas na przyśpieczenie.

Mając za „przedmiot” kampanii kogoś takiego jak prezydent Jędrzejczak – z jego dokonaniami i sukcesami na miarę całej powojennej historii Gorzowa – wybory można tylko wygrać. Trzeba jednak pamiętać o jednym: gdy Tadeusz Jędrzejczak obejmował urząd, nie było w Polsce internetu, a telefon komórkowy był wyznacznikiem statusu społecznego. Dzisiaj wszystko jest inne, inni są ludzie, ale... sztabowcy od lat ci sami.


Dobra rada: nie traktować wyborów jako mało przyjemnego obowiązku kontaktu z kontrkandydatmi, którzy nie mają pojęcia o czym mówią. Potraktować wybory jako szansę na spotkanie i „przybicie piątki” z tymi, których w filharmonii, teatrze i na miejskich bankietach nie ma i nie będzie. Jędrzejczak, to dla wielu mieszkańców ktoś z daleka, a przecież prezydent miasta powinien być kimś z bliska. Być codziennie z ludźmi, realizować targety kontaktów ze zwykłymi ludźmi i nie bać ciś ich – oni lubią swojego prezydenta.

Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...