Przejdź do głównej zawartości

W co gra Komarnicki ? Nie w szachy, bo to gra dla myślacych strategicznie, a nie doraźnie...

Gorzowscy platformersi są w kropce. Nie wiedzą, czy „stawiać się” i robić to co jest dobre dla miasta i subregionu, czy raczej dla partii oraz zwerbowanych do niej „celebrytów”: uroczej i pociągajacej prawniczki, byłego posła, a także kontrowersyjnego przedsiębiorcy. Mocno się gubi także medialna propaganda, nie mając pojęcia w jaki sposób „sprzedać” mieszkańcom Gorzowa wybitny wybór byłego prezesa żużlowego klubu na radnego wojewódzkiego...
Piotr  Paluch   w klubie PO, a nie bezpartyjnych Ludzi dla Miasta,  to kompromitacja
jego samego - co akurat w segmencie politycznym nie jest niczym nowym - ale także
haseł głoszonych przez komitet z którego wzedł do Rady Miasta. Decyzji nie podjął sam,
ale podjęto ją za niego....

...bo z jednej strony jest zasłużony dla sportu, a z drugiej: nazywanie go „ambasadorem Gorzowa” we władzach wojewódzkich, byłoby tym samym, co określanie warciańskiej „Kuny”, mianem morskiej floty Gorzowa.

Więc po co Władysław Komarnickidał się łaskawie wybrać” ? Nos blogera mocno podpowiada, że nie o Gorzów tu chodzi, ale marzenia i tyłek w senatorskim i poselskim fotelu dwóch panów. Ludzie głosowali na niego w przekonaniu, że będzie „twardym zawodnikiem”, ale już dzisiaj mocno kombinuje jak tu się wykpić od odpowiedzialności.

Czy myśli pan o parlamencie?” – indagował w Radiu Gorzów red. Daniel Rutkowski. „Nie zastanawiałem się na temat parlamentu, bo bardziej skupiam się na sejmiku” – odparował radny, który słowa „śmieć” w odniesieniu do przeciwników używa częściej niż ktokolwiek inny.

Wypada więc zacząć od konstatacji, że masochistyczne rojenia o „silnym Władku”, który biznesową rączką weźmie za pysk lubuskie elity, a następnie zadba o interesy Gorzowa, rozsypały się jak domek z kart w chwili, gdy „abdykował” w walce o silną pozycję północnej części województwa na rzecz osbistych i partykularnych interesów. Gorzowska narracja, to przejaw bezsilności gorzowskiej Platformy Obywatelskiej, którą w sejmiku będą reprezentować celebryci, a nie politycy – a tym bardziej społecznicy.

                Porozumienia, wspólne ustalenia i szeroko pojęty konsensus powinny być solą działalności publicznej. Bywają jednak kompromisy, które szybko zyskują przymiotnik „zgniłe”, a co za tym dalej idzie – słusznie budzą smutek i niepokój. Takie przy których międzynarodowa konferencja w Jalcie, czy też porozumienie Ribbentrop-Mołotow, to niewinne wydarzenia dla dobra Europy oraz poszczególnych narodów.

Mowa o „partii białej flagi”, której żywym uosobiebniem jest W. Komarnicki et consortes z kancelarii przy ul. Szkolnej. Wszyscy razem są siebie warci – do jesieni bedą dokonywać zwrotów i werbalnych akrobacji, byle tylko załapać się na wagonik w kierunku Sejmu – Jerzy Wierochowicz i Senatu – W. Komarnicki. Nie liczy się więc miasto, ale ich partykularne cele: w pierwszym przypadku powrót na Wiejską – bo w sądzie nie jest fajnie, a także podbudowanie ego – bo „wicie, rozumicie, ja prezes

Całość przypomina sojusz oligarchii z nekrokracją i już dzisiaj wiadomo, że nie wyjdzie to miastu i subregionowi północnemu na dobre. Niestety ten wybór to zimny prysznic, bo nowy radny wojewódzki miał być gorzowskim „adwokatem”, a będzie „popychadłem”.

 Z drugiej strony – panowie nie mają wyjścia, a kilka ostatnich lat pokazało, że ich polityczna niezalezność, wypisz wymaluj, jest jak niezależność psa łańcuchowego: ani się wyrwać – po władzę, ani po miskę sięgnąć, skoro jest za daleko.

                Trzymając się zwierzęcych skojarzeń, łatwo o konstatację, że ich relacje z liderkami Platformy Obywatelskiej z Zielonej Góry, mocno przypominają te, które mają miejsce pomiędzy człowiekiem i kotem. Tłuste kotki wiedzą, że przy marszałek Elżbiecie Polak i przewodniczącej Bożennie Bukiewicz mogą się politycznie najeść, a one – niczym człowiek kota – potrzebują ich do tępienia w Gorzowie „politycznych gryzoni” wewnatrz partii: radnych, wojewody, a nawet posłów.

                Na platformerskich listach mieli być „wisienkami” na torcie, ale to ciasto już dzisiaj trąci „zakalcem”: zrobione za szybko, z kiepskiej mąki, a nasępnie zbyt słabo opiekane i w nieodpowieniej temperaturze. Główną siłą obu są pieniądze, ale nie te dla miasta – bo z tych protektorki Wierchowicza i Komarnickiego skutecznie Gorzów ograbiają.

Inaczej mówiąc: w aktywności W. Komarnickiego i Jerzego Wierchowicza należy być przygotowanym na jak najgorsze scenariusze – nie dla nich, ale dla miasta i subregionu ...

Za kilka dni autor okrzyknięty zostanie draniem, dziennikarze dadzą się nabrać na litość, bo przecież to tacy zasłużeni i mądrzy ludzie: przedsiębiorca, prawnicy, że krytykować ich nie wypada. Nic bardziej błędnego - są osobami publicznymi z publicznego wyboru, a w zwiazku z tym podlegają prawom oceny takim samym,  jak wszyskie inne osoby angażujące się w życie publiczne. W tym kontekście - bez ogródek i lapidarnie - należy powiedzieć wprost: zasranym obowiązkiem pana Komarnickiego jest robić wszystko, by Gorzów nie był degradowany, a jeśli można, to walczyć o jego silną reprezentację w oficjalnych strukturach...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...