Nowemu prezydentowi należy dać
szansę, a nawet bezinteresownie go wspierać, bo jeśli nie uda się jemu oraz
jego „Ludziom dla Miasta”,
gorzowska polityka nie zmieni się nigdy. Politycy partyjni mają nadzieję, że
były wójt z Deszczna szybko się skompromituje w oczach wyborców - nie mając
odpowiedniego doświadczenia i z prokuratorem na karku – ale mogą się w swoich
kalkulacjach srogo przeliczyć. Piłka jest po stronie nowego prezydenta: może
partie wspierać – choć wybory pokazały iż nie jest mu to do niczego
potrzebne...
...ale może też ostatecznie się z nimi rozprawić. Nie życzą mu dobrze,
więc wskazówka opisana w żydowskim Talmudzie jest jak najbardziej uzasadniona:
„Jeśli Twój sąsiad chce cię zabić, wstań wcześnie
rano i zabij go pierwszy”.
„Partia ma większą siłę przebicia i możliwości. Ludzie dla miasta nie
znaleźli swojego miejsca w partiach i to jest ich sukces” – to opinia
Jerzego Wierchowicza, który bynajmniej nie jest z sukcesu apartyjnych „Ludzi
dla Gorzowa” zadowolony, ale upatruje w nich target.
Fakty
są takie, że prezydent Jacek Wójcicki
sytuację ma nieciekawą. Chcąc być symbolem nowej i proobywatelskiej polityki w mieście,
a z drugiej strony: „puszczając oko” do starych i skompromitowanych partii politycznych – z ramienia
których radnymi są dokładnie ci sami ludzie co pięć, dziesięć i piętnaście lat
temu – zachowuje się niczym doktor Jekyll i pan Hyde.
By nie popełnić błędu – w którym będzie chciał „mieć ciasteczko” i „zjeść ciasteczko”, powinien dokładnie przestudiować nowelę Roberta Stevensona, a
szczególnie wziąć sobie do serca to, co z głównym bohaterem się stało, gdy
podwójna osobowość stała się nie do zniesienia.
Wróbelek z Deszczna może i powinien szybko wyrosnąć na orła, ale
dzisiaj musi uważać, bo wokół karmnika sporo jest drapieżnych jastrzębi, które
udają gołąbki pokoju. Kluczem do zrozumienia stosunku polityków do J.
Wójcickiego jest absurdalna decyzja Piotra Palucha o przyłączeniu się do
klubu Platformy Obywatelskiej, zamiast Ludzi dla Miasta. Kto go zna ten wie, że
decyzji nie podjął sam, choć nijak się ma do tego co głosił komitet wyborczy Tadeusza
Jędrzejczaka.
Droga
Wójcickiego z Deszczna do Damaszku była ciekawa i choć nie spotkał na niej Pana, to Alina Czyżewska i Marta
Bejnar-Bejnarowicz wywarła na nim wrażenie wcale nie mniejsze. „Chodź z nami” – powiedziały, a on doznał objawienia, że zwycięstwo
jest możliwe.
Z Szawła samorządu
powstał Paweł gorzowskiej polityki. Mają dziś brand niczym korporacja.
Mogą swoją markę udostępniać w mieście kolejnym organizacjom i osobom,
przekazywać konow-how oraz misję, a już za rok wypuścić na rynek nowe produkty:
posła, senatora i ważnych urzędników państwowych. To wszystko rodzi zagrożenia
i pokusę dla nieuczciwych. „Politycznych prostytutek” znajdzie się wokół nowego prezydenta wiele, ale powinien pamiętać o
jednym – a jeśli nie wie to posłuchać fachowca – że kontakt z prostytutkami nie
jest sam w sobie zły, ale kompromitujące jest zakochiwanie się w kurtyzanach.
Wobec Wójcickiego wysuwane są głównie dwa zarzuty: że nie ma obycia
politycznego oraz nie będzie prezydentem samodzielnym. W tym ostatnim
kontekście pojawiają się nazwiska Władysława Komarnickiego, Jana
Kaczanowskiego i Marcina Kurczyny, ale raczej na wyrost, bo młodość,
świeżość i ekspresja ekipy nowego prezydenta w konfrontacji z nekrokracją dwóch
pierwszych oraz indolencją ostatniego, ma się tak do rzeczywistości jak pięść
do nosa.
Owszem, będzie wojna o ucho prezydenta i tutaj podział na lewicę oraz
prawicę nie jest ważny, a z pozycji prezydenta obywatelskiego – nie ma nawet
żadnego znaczenia. Pewne jest jedno: różne gorzowskie kliki będą ze sobą walczyć
na śmierć i życie, aby wpływy utrzymać lub je dopiero zdobyć.
Jest trochę jak w średniowiecznych armiach, gdzie rycerze nie otrzymywali żołdów, ale żyli z tego, co udało się złupić.
Jest trochę jak w średniowiecznych armiach, gdzie rycerze nie otrzymywali żołdów, ale żyli z tego, co udało się złupić.
Taka mentalność, to również wytłumaczenie nienawiści z jaką zwalczano
byłego prezydenta, bo nie chciał się dzielić, a dokładniej – nie chciał nikogo
obdarowywać, choć chętnych, dzisiaj apoteozujących J. Wójcickiego, było wielu.
Nadzieja w „Ludziach dla Miasta”, bo wokół samego prezydenta odbywa się
chocholi taniec w rytm muzyki zapisanej nutami umizgów, lizusostwa i
hipokryzji. On sam wydaje się być na to odporny, wyczuwając nuty fałszu na
odległość, ale nie zmienia to faktu iż chęć ogrzania się jego ciepłem i
pławienia światłem odbitym jest wśród wielu ogromna...