Przegrała politycznie – nie robiąc żadnych postępów, a nawet mocno się
cofając. Zyskała jako człowiek – pokazując iż można w polityce zachować poziom i twarz. Jest politycznym
odkryciem oraz zawodem jednocześnie: dano jej sporo możliwości i szans, a ona
tyleż samo ich zmarnowała. Nie należy jej przekreślać
w działalności publicznej, ale zrobiła dostatecznie dużo, aby nie ufać iż nadaje
się na lidera. Gorzów nie jest „trochę
większą gminą”, ale stolicą województwa i tutaj w fotelu prezydenta
niezbędny jest lider...
Mocne strony jako szef
partii oraz parlamentarzystka, na tle całej klasy politycznej, prezentuje się
jako osoba wyważona i odpowiedzialna. Na tle całej klasy politycznej, to
postawa wręcz nienaturalna, ale nie da się ukryć iż przez ogół społeczeństwa oczekiwana.
Cokolwiek
Krystyna Sibińska zrobi lub powie,
nikt nie uwierzy iż jest politykiem agresywnym, który dobrze się czuje w
środowisku konfliktu. Wśród wszystkich kandydatów plasuje się w tej kategorii
najwyżej - nawet jak próbuje urzędującemu prezydentowi publicznie „dołożyć”, to czuje się tym stremowana.
Zna
samorząd i rozumie jego problemy, mając w swoim curiculum vitae doświadczenie
urzędnicze w niewielkiej gminie, jaką jest Witnica, a także kierowanie Radą
Miasta w Gorzowie. Obycia politycznego dały jej trzy lata w ławach poselskich,
a „polityczne pazurki” – niezbędne na
fotelu prezydenckim – urosły po objęciu funkcji szefa partii.
Partyjni
towarzysze z trudem doszukują się w niej czegokolwiek złego. Cieszy się opinią osoby
uczciwej, konkretnej i emaptycznej.
Słabą
stroną poseł Krystyny Sibińskiej
jest to, że decydując się na kandydowanie potwierdziła utratę kontaktu z
rzeczywistocią: nie stoi za nią Platforma Obywatelska, nie ma wsparcia wśród
politycznych „przyjaciół” senator Heleny
Hatki i posła Witolda Pahla, a
wyborcy parlamentarni w trakcie spotkań z kandydatami na radnych mówią wprost: „Pani Krysia jest fajna, ale na nią w tych
wyborach nie zagłosujemy, oddając głos na pana Wójcickiego”.
Poza
kiepskim zarządzaniem partią, nigdy niczym nie zarządzała: urzędem, instytucją
lub urzedowym departamentem. Dzisiaj nawet kierownik oddziału firmy z
kompetencją zarządzania zasobami ludzkimi musi się legitymować kilkuletnim
stażem na stanowisku kierowniczym. Kandydatka PO takich kwalifikacji nie
posiada.
Podobnie
jak nie posiadała ich jej córka, która tylko i jedynie z przyczyn politycznych
otrzymała posadę szefowej wydziału Urzędu Marszalkowskiego, a ostatnio została
umieszczona na liście wyborczej. „Byłam
temu przeciwna” – powiedziała w programie red. Romana Błaszczaka „Fabryczna 19”. Niestey także i to stwierdzenie
świadczy o braku kwalifikacji do zarządzania.
Jej
kampania to mieszanka niewinnych kłamstewek - na temat estakady kolejowej,
inwestycji w kanalizację PWiK czy wspieranie powstania Akademii Gorzowskiej – z
jawnym mijaniem się z prawdą.
Była dobrym
samorządowcem, jest przeciętną parlamentarzystką, fatalnym szefem partii, ale
prezydent z niej taki, jak z piszącego tą analizę proboszcz Katedry.
Dobra
rada: powinna
wiedzieć, kiedy zejść ze sceny, by nie było obciachu. Poseł
Sibińska jest zapewne dobrym inżynierem, a nawet urzędnikiem – co powoduje iż
byłaby kompetentnym wiceprezydentem, ale nie nadaje się do zarządzania z wizją.
Stoi u progu politycznej śmierci, jej oponenci już trzymają w rękach wieko
politycznej trumny, ale ona mogłaby z tej kostnicy jeszcze uciec: mądrze
popierając w drugiej turze urzedującego prezydenta. „Nie ryzykuj. Wybierz odpowiedzialnie!” – głosi jeden z jej
bilbordów.