W
teatrze polityki marszałek województwa odgrywa role bardzo różne, nie zawsze dla
wszystkich przyjemne i sympatyczne, ale gdyby
każdy polityk mógł podsumować rok sumą dokonań, a nie jedynie złożonych
deklaracji, to byłby to teatr ze wszech miar pożyteczny. Można bowiem taplać się
w grotesce politycznych deklaracji typu: „doprowadzę do...” lub „obiecuję to...”, ale znacznie przyjemniej słuchać tych, którzy mówią o
rzeczach już zrealizowanych i sprawach już zakończonych. Polityk, nawet najbardziej
zasłużony, poddawany nieustannym atakom, próbom i wyzwaniom, zazwyczaj szybko
się zużywa i więdnie też jego charyzma....
...tymczasem marszałek Elżbieta
Polak - dla jednych wybitny
samorządowiec z dokonaniami, a dla innych „stronniczy promotor” spraw tylko jednej części
województwa – wydaje sie nie tracić rezonu, a nawet zyskiwać na pewnosci
siebie, choć ze sporym dystansem i szacunkiem dla odmienności ocen.
„Różnie bywało w
tym 2015 roku, ale myślę, że obiektywnie, co napisaliście i powiedzieliście
staraliśmy się przyjąć. Staramy się dobrze współpracować z mediami” - powiedziała marszałek Polak podczas dzisiejszego
spotkania z ludźmi mediów w Lubuskim Centrum Winiarstwa w Zaborze.
Emanowała
pewnością siebie, ale miała też ku temu powody.
Wiele spośród zainicjowanych przez
nią przedsięwzięć, właśnie teraz zaczyna przynosić wcześniej zapowiadane efekty.
Gdyby więc przyjąć, że jedyną miarą wielkości polityka jest jego skuteczność w
zmienianiu otaczajacej rzeczywistości na lepsze oraz długotrwałość tych zmian,
to marszałek Polak - przy całej kontrowersyjności swojej osoby - ma powody do
osobistej satysfakcji. Najczęściej pustosłowie lubuskich polityków wbija nóż w
plecy konkretom, tańcząc potem na ich trumnie, ale w przypadku E. Polak jest odwrotnie: konkrety mordują pusty lans i
deklaracje bez pokrycia, a zabawa jest dopiero wówczas, gdy są efekty.
Wydział Lekarski, przekształcenie
szpitala w klinikę uniwersytecką, baza Lotniczego Pogotowia Ratunkowego w Przylepie,
zainicjowanie podobnego LPR na północy, inwestycje
w szpitalnej spółce w Gorzowie, rozbudowa toboru kolejowego i najważniejsze: 906
mln euro dla Lubuskiego na inwestycje – to sprawy, które dają jej powody do radości,
a nawet chwalenia się tym wszem i wobec, a na pewno bez kompleksów.
„Robię po prostu swoje i
na każde przedsięwzięcie spoglądam przez pryzmat całego województwa. Nie
inaczej było z winnicami, które już dzisiaj biją na głowę te niemieckie i
francuskie, a z każdym rokiem ich wartość i atrakcyjność będzie rosła” – mówiła w rozmowie z Nad Wartą.
Powiedzieć, że marszałek Polak
budzi emocje, to nic nie powiedzieć, ale lepszy polityk skuteczny – lecz wywołujący
emocje krytyczne, niż beznadziejny – którego wszyscy uwielbiają. W samej Platformie
Obywatelskiej jest – obok senatora Waldemara Sługockiego - wyspą skuteczności
i wodospadem energii, ale to za mało, by poważnie traktować całą formację,
która od wielu lat „jedzie” na jej sukcesach i swoim „wodolejstwie”.
Inaczej rzecz ujmując - w czasach,
gdy lizusostwo, cynizm i hipokryzja należą do warsztatu każdego polityka,
bezpośredniość i bezwzględność marszałek Polak, wydają się być walutą
najcenniejszą, nawet jeśli dwa lub trzy razy do roku przyśle do bloga Nad Wartą
„straszne” pismo od urzędowego prawnika lub
oceni coś w mediach bardziej dosadnie, niż by pozwalała na to „polityczna poprawność”.
Problemem lubuskiej polityki nie
jest kontrowersyjność podejmowanych przez marszałka, wojewodę, prezydentów oraz
parlamentarzystów decyzji, ale ich brak, gdy nie są zgodne z głównym nurtem myślenia
większości społeczeństwa.
Miał odwagę działania „pod prąd” opinii publicznej i mediów
prezydent Tadeusz Jędrzejczak, potrafiła w podobny sposób formułować
cele dzisiejsza minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta
Rafalska – również często straszona marszałkowskimi prawnikami – ale z
trudem w lubuskiej polityce szukać im podobnych, a jeśli już to w samorządach
lokalnych – od Nowej Soli z prezydentem Wadimem Tyszkiewiczem, przez
Gubin z burmistrzem Bartłomiejem Bartczakiem, a na Kłodawie z Anną Mołodciak,
kończąc.
Klasycy twierdzą, że najważniejsze
i niepopularne decyzje należy podejmować w pierwszych miesiącach urzędowania, a
Polak podejmowała je przez cały okres – narażajac się przy tym głównie politycznej
opozycji oraz politykom i komentatorom z północnej części województwa – często ryzykując
własną karierą. Politycy z południa
województwa nie bez powodu traktują tych z północy z przymrużeniem oka, skoro
oni sami się nie szanują i nie potrafią odważnie walczyć o swoje sprawy.
Marszałek uhonorowała dziś wielu
dziennikarzy, a wśród nich trzech z Gorzowa: Piotra Bednarka – jako „Dziennikarza
zrównoważonego”: za dbałość
o relacje północ-południe, Marcina Rynkiewicza – jako „Dziennikarza
drobiazgowego”: za dociekliwość
w pytaniach o liczby, procenty, daty i inne parametry oraz Dariusza Barańskiego
– jako „Dziennikarza
zdystansowanego”: za wnikliwe
opisy rzeczywistości społecznej, politycznej i gospodarczej.
Powyższe również jest
potwierdzeniem tego, że obiektywizm marszałek Polak „nie marszczy się” – niczym firanka w urzędowym
gabinecie – gdy musi docenić ludzi pióra i mikrofonu, którzy nie zawsze byli jej
przychylni. To ją odróżnia od prezydenta Gorzowa Jacka Wójcickiego,
który o jednej z blogerek powiedział wprost i bezczelnie: „Jest sfrustrowana”, a w innym portalu doprowadził "do
wyeliminowania" publicysty, który mu się nie kłaniał.
Marszałek Polak była dzisiaj w prywatnej rozmowie "bardziej subtelna" - absolutnie z uśmiechem i żartem na ustach zaproponowała jednemu z winiarzy, by zaprowadził piszącego te słowa do piwnicy i tam też go zamknął - "bo jest wredny", ale wtedy nie byłoby niniejszego tekstu, który oddaje wcale nie takie straszne oblicze gospodarz województwa lubuskiego ...