Przejdź do głównej zawartości

Wolności słowa to KOD ludzi wolnych i nie da się jej zadekretować

Dla jednych, było to szczere wyrażanie swojej troski o ważne dla Polski sprawy, ale byli również tacy, dla których był to – niczym dla hien padłe zwierzęta – cyniczny protest w obronie piaskownicy z której zostali wyrzuceni i pozbawieni zabawek. Zabawne jest potępianie Prawa i Sprawiedliwości za rzeczy, których jeszcze nie dokonało i bronienie wolności słowa, której nikt jeszcze nie ograniczył. Cieszy obywatelska aktywność i wspólnota troski o kraj – bo takiego ducha można było poczuć podczas dzisiejszych manifestacji w Gorzowie - ale w tym karnawale politycznych kontestacji nie można dać sobie wmówić, że w łóżku leży babcia - a nie wilk, który się przebrał i chodzi mu o to co zawsze...

Zdjęcie u góry: w obronie mediów ojca Tadeusza Rydzyka. Zdjęcie na dole:
w obronie mediów publicznych i wolności słowa.

...zwabienie niewinnych ofiar, wzbudzenie w nich zaufania, a później pożarcie.

 Nie odpowiada prawdzie teza, że KOD-y to armia bezinteresownych rycerzy, którzy uczestniczą w krucjacie na rzecz wolnosci słowa i demokracji, ale fałszywą i totalnie niesprawiedliwą jest również teza, że to hordy bezmyślnych i manipulowanych przez kogoś ofiar prania mózgów.

Jestem tu bo mam do tego pewną legitymację. Byłem tu kiedyś z Jackiem Kuroniem, który mówił: <Nie palcie komitetów, zakładajcie swoje>. Nie sądziłem, że po 1989 roku będziemy musieli je jeszcze kiedyś zakładać. Zima wasza, wiosna nasza” – mówił do zebranych adwokat broniący w PRL-u ludzi szykanowanych przez komunistyczne władze, a dzisiaj polityk, radny miejski i sędzia Trybunału Stanu Jerzy Wierchowicz.

Nie będziemy żyli w dobrym kraju, jeśli nie będzie w nich wolnych mediów” – wtórował mu kilkadziesiąt minut później poeta i aktor z Drezydenka Tomasz Walczak.

Bez wątpienia czuć było atmosferę wspólnoty, bo manifestacja zgromadziła blisko trzysta osób i za to partii Jarosława Kaczyńskiego należy się wdzięczność. Ramię w ramię stanęli obok siebie zwykli ludzie o różnych poglądach politycznych, ale także ci bardziej znani i rozpoznawalni, którzy na co dzień potrafią być wobec siebie nawet wrodzy. Jest pewne, że żadna partia polityczna nie zgromadziłaby w jednym miejscu tak dużej ilości osób o tak różnych poglądach.

Manifestacja była bez wątpienia przedsięwzięciem przez nikogo nie inspirowanym, a na pewno nie sterowanym. Zagadką pozostaje to, czy tak będzie zawsze, bo smuci fakt – który jest „paliwem” dla krytyków inicjatywy KOD - że niektórzy w sposób skandaliczny i bezwstydny, postanowili wykorzystać ją do zaistnienia politycznie. Wystapienie przewodniczącej gorzowskich struktur Platformy Obywatelskiej Krystyny Sibińskiej nie było wartością dodaną, lecz żenującym dowodem na to, że niektórzy – mając „polityczną sraczkę” – niczym spuszczony z łańcucha pies, załatwiają się gdzie popadnie, bez uszanowania faktu, że niektórym to śmierdzi.

Zobaczymy, że przyjdzie czas iż w rozmowach telefonicznych będziemy słyszeć: <Rozmowa kontrolowana> a włądza zacznie nam monitorować nawet Facebooka” – mówiła ku rozbawieniu zebranych poseł Sibińska, jak wiadomo znana z remontu estakady kolejowej, restrukturyzacji gorzowskiego szpitala, załatwienia kolejowych połączeń z Berlinem, rewitalizacji miasta oraz obrony dziennikarzy w sytuacjach, gdy urzędnicy jej partii traktowali ich „z buta”, bo wolność słowa była dla niej zawsze najważniejsza.

Mądrzejsi i bardziej zasłużeni, jak: mecenas Jerzy Synowiec czy redaktor Grażyna Pytlak, choć mieli do powiedzenia dużo więcej, woleli milczeć – z szacunku dla zgromadzonych.

Refleksje jednak się pojawiają, a główna z nich jest taka – o czym politycy mogą nie wiedzieć, a bezinteresowni uczestnicy manifestacji nie muszą – że wolności słowa nie da się w żaden sposób zadekretować, bo – wielu dziennikarzy się o tym przekonało nawet ze strony przemawiających dzisiaj w Gorzowie – może jej nie być nawet wówczas, gdy prawo nie jest dla dziennikarzy opresyjne, ale gwarantuje swobodę wyrażania opinii. Jest zresztą ciekawe, że o wolność słowa w mediach bardziej troszczą się politycy, aniżeli dbają o to sami dziennikarze, których sprawa dotyczy najbardziej.

Samo pojęcie „wolność mediów” nie jedno ma imię, bo kilka lat temu przez Gorzów przeszła znacznie większa manifestacja w obronie Telewizji TRWAM – której politycy Platformy Obywatelskiej, PSL i SLD nie chcięłi dać miejsca na cyfrowej platformie naziemnej - i wzięło w niej udział według Policji blisko dwa tysiące osób, ale tyle hałasu wokół niej nie było.

W tym kontekście liczy się coś innego – nie pomogą manifestacje i wielkie słowa, jeśli głupio i beznadziejnie będą się zachowywać sami dziennikarze, a politycy – niczym wilki w owczej skórze  -będą udawać, że ich bronią, choć faktycznie walczą o dostęp do mikrofonów i kamer lub próbują się ze studia nie dać wyrzucić. Jest w regionie dostatecznie dużo przykładów na to, ze dziennikarze nie boją się PiS-u i jego ustaw, ale wpływowych polityków, którzy – decyzjami w sprawie publicznych ogłoszeń, złym słowem lub interwencją u szefów – potrafią wywierać na media i wolność słowa znacznie większy wpływ niż jakakolwiek ustawa.

Tak wychowani dziennikarze – w strachu przed odcięciem strumienia publicznych pieniędzy za ogłoszenia lub płatne audycje – są jak psy hodowane pod szafą: zawsze wyrastają na medialnych jamników. Zresztą, rozmawiając prywatnie z dziennikarzami, nie trudno odnieść wrażenie iż oni sami panikują mniej niż politycy. Dlaczego ? Bo wszystko to już widzieli i wiedzą, że politycy nie dokonują zamachów na wolność słowa głośno, ale po cichu i nieformalnie.

Wolność słowa ma dwie kategorie wrogów. Pierwsza z nich to politycy bez dystansu do siebie i zakochani sami w sobie. Druga, to sami dziennikarze, którzy w imię bycia lubianym lub z sobie znanych innych powodów – interesowności, serwilizmu czy powodów ekonomicznych – sami wywieszają białą flagę, stając się dobrowolnie niewolnikami słowa zależnego.


Rekapitulując – manifestacja ze wszech miar słuszna i dobra, nie należy jej krytykować, ale należy mierzyć wszystkich jedną miarą, a gdy kilka lat temu protestowali zwolennicy Telewizji TRWAM, zostali potraktowani jako „drugi sort”. Czyli, gdy protestują konserwartyści, to mowa o „oszołomach”, a gdy protestują ludzie niedawnego obozu władzy, wówczas mamy do czynienia z „awangardą”.

Sytuacje podobne, ale jednak nie do końca, bo media prywatne – ich wolność oraz swoboda działalności – są znacznie ważniejsze niż te publiczne i choć piszący te słowa nie jest sympatykiem koncernu ojca Tadeusza Rydzyka, to warto pamiętać jak było, by zrozumieć jak jest.

Poza tym. Całość dziwi z innego powodu, bo publicystyka oraz informacje, to w mediach zaledwie około 10 procent czasu antenowego. Resztę wypełnia rozrywka, sport, muzyka oraz programy o charakterze reporterskim.

                Inaczej mówiąc, to o co walczą KOD-y dotyczy w regionie mniej więcej takiej samej ilości osób, co liczba czytelników bloga Nad Wartą – kilku tysięcy osób - przy czym 0,5 procent oglądalności Telewizji Gorzów nie robi żadnego wrażenia, co najwyżej żenuje. Polityków jednak kręci ...


Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...