Przejdź do głównej zawartości

Piotr Wielki bo niezłomny...

Tak jak w gospodarce są „czasy pracowników” i „czasy pracodawców”, tak w przestrzeni publicznej są „czasy ludzi z poglądami” i „ludzi bez właściwości”. Tych ostatnich jest najwięcej, ale w mediach XXI wieku poszukiwani są ludzie wyraziści, doświadczeni i mający coś do przekazania. Media XXI wieku rządzą się innymi prawami, niż te w obronie których cynicznie protestują na manifestacjach KOD-u politycy. Oni bronią zmurszałej „czwartej władzy” – zdemoralizowanej, podatnej na ich wpływy i najczęściej pozbawionej zwykłej inteligencji.


Ta władza już dawno abdykowała ze strachu i  na rzecz mamony, a prym wiedzie "władza piąta": blogi, strony internetowe, media społecznościowe oraz wszystko to, co napiszą ludzie o których inni wiedzą, że mają coś do opowiedzenia.

Należy do takich Piotr Steblin-Kamiński, uznany i szanowany bloger z portalu o którym w Nad Wartą pisało się serdecznie tylko z grzecznosci i szacunku do niego właśnie oraz  red. Roberta Borowego, bo sam naczelny obraził się przed wielu laty za konstatację o „łamaniu kręgosłupów dziennikarzom”, co było prawdziwe i miało potwierdzenie w faktach z okresu jego „redaktorowania” w Radiu Zachód.

Każdy pies hodowany pod szafą wyrasta na jamnika” – mawiał Stefan Kisielewski, czy też – za Georgem Orwellem – „Raz się skur..sz, zawsze kur...a”, więc nie ma co się dziwić, że bloger Steblin-Kamiński stracił właśnie okienko do prowadzenia swojej nieprzychylnej publicystyki na portalu przychylnym władzy .

Nie pierwszy on i nie ostatni.

Pan Delijewski cenzuruje teksty, rezygnuję z pisania” – ogłosił jakiś czas temu społecznik i były radny Artur Radziński, którego teksty publikowane były później w Nad Wartą. Nie inaczej obecny radny Grzegorz Musiałowicz. „Mnie również ocenzurował kiedyś redaktor Jan Delijewski” – ogłosił na portalu psołecznościowym, rozpoczynając współpracę w NW.

Przygnebiający jest więc fakt, że lokalni politycy bedą opowiadać bzdury o wolności mediów – choć sami często wywierają na dziennikarzy brutalny wpływ – ale nikt nie zająknie się w sytuacjach w których ów wolność jest ograniczana. Owszem, prywatne portale mają prawo robić na co mają ochotę, a politycy mają prawo o tym mówić, lecz tego nie robią, bo w mieście bez mediów każdy portal jest ważny.

Mylą się, bo współczesne media rządzą się innymi prawami. Potrafią przerwać maskaradę milczenia i klepania się po plecach, w której mało rozgarnięty prezydent wypada w wywiadach na „Herkulesa inteligencji”, a jedynym modus operandi polityków, jest „klekanie i ziewanie” przed władcami kamer, mikrofonów i piór.

Ów regułę współczesnych mediów w których nie liczy się redakcja, lecz treść i argumenty, a także odwaga tego ogłaszania, doskonale zrozumiał Piotr Steblin-Kamiński. „Ostatni przy stoliku numer 1” to jego brand, mocno spersonalizowany i emanujący odwagą myślenia oraz wyrażania poglądów, co w mieście nad Wartą jest wartością niemal unikalną. Tym samym publicysta ów stał się w mieście „Paganinim pióra” i „Kissingerem opiniotwórczości”, a pozbywajacy się go portal echogorzowa.pl zyskuje może kilka miejskich „srebników”, ale mocno traci na wiarygodnosci.  

Pisanie tekstów „pod kasę” lub „na zamówienie”, braki w zakresie wiedzy oraz dostępu do informatorów lub zwykła głupota osób chcących uchodzić za „redaktorów”, to postawy spotykane w mediach regionalnych powszechnie, ale równie często, jak w innych zawodach. Problem w tym, że u publicystów szybciej te cechy można zauważyć.

Tymczasem Piotr Steblin-Kamiński –obok Jerzego Zysnarskiego – to najlepszy gorzowski felietonista, nie ma sobie równych. Warto było czytać wszystko, co napisał, z niecierpliwością czekać na rzeczy następne.

Znakami rozpoznawczymi tekstów Steblin-Kamińskiego była daleko posunięta ironia, błyskotliwa inteligencja, odczuwalna w nich troska o przyszłość miasta oraz emanujące z nich doświadczenie. Potrafił celnie przyłożyć, ale też urokliwie pochwalić. Miał swoje sympatie i ulubieńców, ale szansę dawał nawet tym, za którymi nie przepadał.

"Obawiam się jednak, że twoje teksty Piotrze, pomieszczane gdzieś w nowym miejscu długo będą musiały czekać na taką poczytność i popularność, jaką osiągały, gdy były pomieszczane w portalu echogorzowa.pl." - napisał w echogorzowa.pl Jerzy Kułaczkowski, chyba jednak samemu nie wiedząc, co pisze - lub zabrakło mu wiedzy i statystyk...





Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...