Przejdź do głównej zawartości

Paluch wskazujący miejsce wojewodzie...

Silny wicewojewoda z południowej części województwa, przy słabym wojewodzie z północnej części regionu, to polityczny majstersztyk – „wilk z Zielonej Góry” jest syty i „polityczne owce z Gorzowa” w całości. To i tak lepsze niż deprecjacja urzędu wojewody przez sprzedajnych  „baranów” z gorzowskiej Platformy Obywatelskiej, którzy – licząc na miejsca na listach wyborczych - określili ten urząd mianem mało znaczącego i „trzeciorzędnego”. Na plus dla Prawa i Sprawiedliwości trzeba oddać, że politycy dotrzymali słowa...


...i wojewodą lubuskim – co wcale nie było łatwe – został polityk ze Strzelec Krajeńskich, a nie z Nowej Soli. Inna kwestia, to pozycja, siła oraz realne wpływy polityczne wojewody Władysława Dajczaka.

Trudno sobie wyobrazić, by wicewojewoda Robert Paluch – na co dzień sekretarz regionalnych struktur partii i prawa ręka ich lidera Marka Asta, miał do powiedzenia w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim mniej, niż działacz partii, którego nie chciano nawet w jego lokalnych strukturach i musiał się w związku z tym zapisać do koła PiS w Gorzowie Wielkopolskim.

Wicewodjewoda Paluch zaczął swoją pracę brawurowo, wyliczajac na konferencji prasowej całą listę podległych mu obszarów i instytucji, by zakomunikować, że to dopiero początek. „Będą to na chwilę obecną, jakby na starcie: sprawy społeczne, służba zdrowia i sprawy zwiazane z cudzoziemcami. Oczywiście będzie mi podlegać sześć służb zespolonych m.in. inspekcja handlowa, ochrony środowiska czy inspekcja wetrerynaryjna” – powiedział.

Na spotkaniu ze służbami było jeszcze bardziej brawurowo, co potwierdziło tylko wcześniejsze ich przypuszczenia.

Wicewojewoda pochwalił się, że niektórych spośród uczestników zna z pracy w Urzędzie Marszałkowskim: „Miałem przyjemność pracy, bo byli członkami zarządu”. Chodziło o byłego członka Zarządu Województwa, a dzisiaj szefa Inspekcji Handlowej Tomasza Gierczaka. Problem w tym, że ów „przyjemność” objawiała się takimi m.in. wystąpieniami jak 29 sierpnia 2011 roku podczas Sejmiku Województwa Lubuskiego. „Jestem zaskoczony, że nie ma punktu odwołanie członka zarządu pana Gierczaka, bo klub radnych Prawa i Sprawiedliwosci wnosił o to 26 lipca” – mówił wówczas radny Paluch.

Teraz duży problem będzie miał wojewoda Dajczak, który zapowiada iż ze swoim wicewojewodą będzie jak „jedna pięść”.

Zasadniczy problem w postrzeganiu tandemu Paluch-Dajczak polega na tym, że gorzowscy politycy i dziennikarze uważają iż wojewoda ze Strzelec Krajeńskich jest „” wojewodą, podczas gdy polityczne realia powodują iż jest „tylko wojewodą”. Będą jak „jedna pięść”, przy czym to palec Palucha będzie wskazywał kierunki działania.

Nikt nie kiwnie palcem, gdy „nadwojewoda” Paluch wskaże nim miejsce w szeregu wojewodzie Dajczakowi. Paluch partyjnej sprawiedliwości będzie dla urzędników latarnią i karnym narzędziem do karcenia głośnych piewców hasła: „wojewoda z północy”. Jak się Dajczakowi nie będzie podobało, to wicewojewoda Paluch pokaże mu palucha... środkowego.

Inaczej mówiąc – skala rządowych wpływów w regionie prezesa Asta, wiceministra Jerzego Materny i „nadwojewody” Palucha, będzie wprost proporcjonalna do skali marginalizowania wpływów Dajczaka, „El ComandanteMarka Surmacza i minister Elżbiety Rafalskiej.

Przy wicewojewodzie z taką pozycją, wojewoda Dajczak będzie chłopcem na posyłki.

Owszem, ma ważną pieczątkę i będzie dotykał ważnych dokumentów, ale kto inny będzie decydował o tym, który podpisać należy, a który może poczekać. Dajczak ma do stracenia wszystko i nie chce kolejny raz wracać do zakładów komunalnych – zaplecza w partii poza związkowcami Elżbietą Płonką, Mirosławem Rawą i Romanem Sondejem wcale – a więc dla dobrego wykonania zadania będzie musiał być uległy.
      
          Paluch nie zabierze mu raczej gabinetu, a nawet pozwoli dalej jeździć Peguotem 508 – by nie było mu smutno – ale już decyzje personalne podejmował będzie kto inny. Wojewoda będzie występował jedynie w roli notariusza, ale lektura relacji z życia i kontaktów Juliusza Cezara i Brutusa jest jak najbardziej wskazana, bo może być pomocna.

         Urzędników LUW-u i podległych instyutucji czeka „rzeź niewiniątek”, ale z ostatnich 8 lat płynie wniosek, że karygodne łupienie państwa przez lubuską Platformę Obywatelską jest raczej nie do powtórzenia przez tych z PiS-u.


 Platformersi robili to ciszej i w sposób wyrafinowany, ale pod powłoką pachnących perfum i ładnych garniturów – tu akurat trochę przesada, bo poza Marcinem Jabłońskim i Witoldem Pahlem wszyscy ubierali się raczej w „TESCO” – kryła się jazda „bez trzymanki”, gdzie łamano wszelkie zasady. Nie Jabłoński i Pahl, ale ich koledzy i koleżanki, którzy przy zatrudnianiu mężów, córek, synów, szwagrów i dalszej rodziny, nie zachowywali żadnych granic, choć dzisiaj krzyczą o „zamachu na służbę cywilną” lub demokrację.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...