Przejdź do głównej zawartości

Dziennikarz w obozie władzy...

Dziennikarka „Gazety Lubuskiej” przechodzi na drugą stronę. Trudno odmówić jej dziennikarskich umiejętności oraz znajomości spraw społecznych. Posiada odpowiednią wiedzę oraz umiejętności dziennikarskie. Problem w tym, że tu nie chodzi o kolejne komunikaty oraz informacje prasowe…
Bizancjum prasowe, które w celu indoktrynowania i przekonywania do swoich
racji buduje marszałek Elżbieta Polak powinno budzić obawy...
…ale o profesjonalnie zaplanowaną i wdrożoną w życie strategię komunikacji: wewnątrzorganizacyjną w gorzowskim szpitalu oraz zewnętrzną, by dyrektor Marek Twardowski nie popełniał takich gaf jak dotychczas. Nie wiedzieć dlaczego, urzędnicy i politycy są przekonani, ze jeśli ich rzecznikiem lub specjalistą w sprawach komunikacji społecznej zostanie dziennikarz, to staną się cuda: lekarze i pracownicy zaczną kochać dyrektora Twardowskiego, lud zacznie kochać marszałek Polak, a politycy – jak chciałby tego Tomasz Możejko – będą stanowić „monolit”. Jest jeszcze nadzieja, że skoro „zakupiono towar” z zielonogórskiej „Gazety Lubuskiej”, to – jak będzie potrzeba – zawsze można zindoktrynować kogo trzeba stosownymi artykułami. Nic bardziej błędnego, a mowa o Tatianie Mikułko z „Gazety Lubuskiej”, która została specjalistą ds. komunikacji społęcznej w Urzędzie Marszałkowskim. Jeszcze kilka dni temu wszyscy zaprzeczali, a przedstawiciele jej redakcji twierdzili, ze o niczym nie wiedzą, a sama zainteresowana twierdziła, ze jest na urlopie. Dziś wszystko jasne i potwierdziły się słowa radnego Bogusława Andrzejczaka, że… Mikułko przechodzi na drugą stronę. "Proszę przeanalizować jej ostatnie teksty w samym centrum konfliktu wokół szpitala. Nasuwa się jeden wniosek: kupiona" - mówi polityk gorzowskiej PO doskonale znający dziennikarskie realia. Tym samym gorzowski oddział traci kolejnego – po Robercie Gorbacie - dobrego dziennikarza. Tak naprawdę, ostatnimi „perełkami”, które znają i czują Gorzów, pozostali: Zbigniew Borek oraz Tomasz Nieciecki. Już wkrótce może się okazać, że urzędników od komuniakcji społecznej będzie w Gorzowie więcej niż dziennikarzy…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...