Przejdź do głównej zawartości

Kurczak przejedzie się na wirażu, albo żużlowiec na kurczaku...

Pierwszorzędna impreza nie musi oznaczać pierwszego wyniku w wyborach. Paradoksalnie - dwóch ewentualnych kontrkandydatów w wyborach ma identyczny problem: ogromna grupa podziwiających, ale niewielki elektorat wyborczy...


Jeśli ktoś chce wiedzieć jak się promuje gminę i organizuje dużą imprezę masową, to proszę bardzo - po lekcje do wójta Deszczna Jacka Wójcickiego. Lepszego w regionie nie ma, a on sam - kolokwialnie rzecz ujmując - "z gówna potrafi ulepić bat". Ma zdolności, których zazdrościć mu powinni prezydenci, burmistrzowie i wójtowie. Po prostu - świetny organizator imprez, a tegoroczne Święto Pieczonego Kurczaka było tego potwierdzeniem. "Pod względem skali oraz atrakcyjnoiści imprezy, to powiedzmy wprost: Gorzów leży obok Deszczna" - powiedział na festynowym placu jeden z najznamienitszych gorzowskich lekarzy, określając przy tym "urzędowe" Lubuskie Kulinaria Regionalne jednym zdaniem: "Absolutna wiocha i lipa!". Wójt Wójcicki mierzy jednak dalej i wyżej, a jego festynowe wędrówki pod pachę z b. szefem "Stali Gorzów" Władysławem Komarnickim dają wiele do myślenia - obaj mają ten sam problem. Komarnicki jest autorem sukcesu żużlowców i nikt mu tego nie odbierze, a Wójcicki wypromował podmokłą i zaindyczoną gminę do pierwszej ligii w Powiecie Gorzowskim. Pierwszy jest animatorem żużlowego show dla kilku tysięcy osób, które nie chodzą na wybory, a jeśli już, to mają sprecyzowane poglądy, a drugi organizuje monumentalną imprezę dla garstki swoich wyborców oraz całej reszty - która przyjeżdża z Gorzowa i nie wie nawet kim jest wójt Deszczna. Pojawia się problem - obaj "niezależni" kandydaci kierują energię i środki nie tam gdzie trzeba, choć tego typu zabiegi coś dam dadzą. Gdyby jednak doszło do przedterminowych wyborów prezydenckich, to mają duży problem, bo na firmamencie pojawi się trzeci niezależny kandydat, ale tym razem z solidnym poparciem rosnącego w siłę Stowarzyszenia "Tylko Gorzów" i środkami finansowymi: b. poseł i senator, a dziś gorzowski przedsiębiorca Jacek Bachalski. Jeśli zestawić skojarzenia, które w polityce są ważne: żużel - Komarnicki, najlepsza impreza - Wójcicki oraz służba zdrowia - Bachalski, to ten ostatni dyskwalifikuje swoich rywali bezwzględnie. Dochodzą kolejne atuty - lista wyborcza na prezydenta miastra układana jest nie według partyjnych zasług, lecz według alfabetu, a to oznacza iż pierwszy będzie Bachalski. Nikt przecież nie wierzy, że wojewoda Helena Hatka została senatorem ze względu na zasługi, których raczej nie miała. Wybrano ją z dwóch powodów - znanego nazwiska oraz pierwszego miejsca na liście. Co to oznacza w kontekście ponadprzeciętnych umiejętności wójta Wójcickiego, świetnej żużlowej autopromocji prezesa Komarnickiego oraz przebojowości, doświadczenia i zasobów Bachalskiego ? Ten ostatni kładzie pozostałych na łopatki. Tak będzie jeśli wybory będą miały charakter przedterminowy, ale wszystko może się zdarzyć i wybory mogą się odbyć w ustawowym terminie, a wtedy wszystko się zmieni. Wójcicki nie będzie mógł kandydować na wójta i prezydenta miasta jednocześnie- więc odpuści, Komarnicki też już nie zaryzykuje - ma społeczne uznanie, a kolejna przegrana to dla niego dyshonor. Tymaczsema Bachalski nie ma nic do stracenia i może zawalczyć o wygraną na całego. Pewnych problemów może dostarczyć poseł PO Krystyna Sibińska, ale ona zostanie odpowiednio zneutralizowana przez władze partii. Jeśli podpisze "lojalkę" będzie miała nominację, ale ... jeśli wystartuje poseł Elżbieta Rafalska, to i tak poseł Sibińska nie ma szans nawet na drugą turę. Wniosek jest jeden - kandydaci niezależni powinni się modlić, aby wybory były przedterminowe, ale wtedy nie wszystkim dopisze szczęście: kurczak przejedzie się na wirażu, albo żużlowiec na kurczaku...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...