Przejdź do głównej zawartości

13 grudnia - "Zyzio" oszalał !

Obłęd dotyka wszystkich i nie wiadomo kiedy nadejdzie. Dyskusje o historii zawsze budzą emocje, ale rozgarnięci łatwo odróżnią propagandę i tęsknotę za barbarzyństwem, od tego, co mądre i warte zastanowienia. Konwencje językowe byłego dziennikarza reżimowych mediów nie powinny budzić entuzjazmu, ale współczucie…
Łatwo jest krytykować patologiczne poglądy J. Zysnarskiego na temat stanu
wojennego. Warto jednak zastanowić się nad półinteligenckimi opiniami tych,
którzy uczą się, studiują i zaczynają dorosłe dzisiaj. Młodzi nie wiedzą nic, a
opinie podobne do tych, które publicznie głosi Zysnarski powodują, że Wojciech
Jaruzelski będzie dla nich bohaterem, a Lech Wałęsa zdrajcą...
Z gorzkimi odczuciami czytałem zamieszczony w echogorzowa.pl felieton byłego redaktora „Ziemi Gorzowskiej” Jerzego Zysnarskiego na temat rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Leciwy redaktor czuje się dziś autorytetem upoważnionym do serwowania opinii i świadectw moralności, choć sam zasłynął fetowaniem komunistycznych zwycięstw, dziennikarskim zwalczaniem ludzi „Solidarności” oraz afirmacją totalitarnego barbarzyństwa. Znów będzie rocznica i media będą od rana do wieczora smędzić patriotycznie i martyrologicznie, powtarzając jedyną, obowiązującą od lat wersję(…)Żaden publicysta, tym bardziej polityk, nie ośmieli się bąknąć, że za stanem wojennym też przemawiały jakieś racje” – pisze na portalu swojego przyjaciela oraz ideowego powiernika, niczym Marks do Engelsa, lub odwrotnie. Autor, sławiony niegdyś jako „pierwsze pióro partii”, podjął się apoteozy stanu wojennego i krytyki tych, którzy dekret o jego wprowadzeniu uznają za zły i szkodliwy dla Polski. „(…)Nie chce się dostrzec tej największej, pozostawionej na marginesie grupy, która twierdzi, że stan wojenny, zły, wstrętny, tragiczny, był jednak niezbędny” – peroruje dziennikarz i historyk, którego trudno nazwać zrozumiałym, a tym bardziej – rozsądnym, obiektywnym i rzetelnym. Dalej jest już tylko gorzej, a chwilami nawet strasznie.  Jeśli bloga Nad Wartą czytają dzieci, to lepiej w tym momencie poprzestać. „Nikt już nie pamięta, jak jesienią 1981 r. wojsko urządzało różne mobilizacje, ćwiczenia, a działacze „Solidarności”, mimo wszystkich dwuznaczności w postawie wojskowych, wciąż ufni w neutralność armii, tak chętnie dawali się mobilizować: niech no tylko dadzą nam karabiny” – pisze „reżimowy Sokrates” z miasta nad Wartą. Postawa dziwna, ale wcale nie nowa. Podobny wątek podjął swego czasu – raczej z innego świata niż bohater tekstu - Zbigniew Herlin-Grudziński w swoich „Doświadczeniach syberyjskich”, gdy opisywał wizytę Bertranda Russela w Rosji w 1920 roku. Autor  Praktyki i teorii bolszewizmu” – nie mniej zasłużony dla reżimu niż red. Zysnarski – spotkał się wówczas  z Maksymem Gorkim, który za wszelką cenę usiłował usprawiedliwić Józefa Stalina, tłumacząc – niemal słowo w słowo jak redaktor Zysnarski -  iż ten wcale nie był taki okropny, bo mógł się pojawić ktoś znacznie gorszy, a dla stalinizmu nie było alternatywy. Wiem, wielkie nazwiska, a przecież „Zyzio” też potrafi. Oto próbka wprost z portalu towarzysza redaktora Jana Delijewskiego. (…)Pewna sędzia, która doznała niegdyś zapewne traumy, gdy nie mogła obejrzeć „Teleranka”, zrównała autorów stanu wojennego z gangsterami(…).Wałęsa i Jaruzelski wpadają sobie w objęcia, a Glemp ich błogosławi(…)”– pisze w echogorzowa.pl pupil służb, których już nie ma. Trudno się z nim nie zgodzić – mogło być gorzej. Gorszego tekstu przed rocznicą wprowadzenia stanu wojennego być nie mogło. Mocno chciałbym wierzyć, że gdy sędziwy redaktor Zysnarski – oczywiście oby jak najpóźniej – zamknie swoje niewinne oczęta, podobnie patologiczne konstatacje interesowały będą jedynie psychiatrów, a mniej historyków. Z drugiej strony – czemu się dziwić. Na myśl przychodzi mi  Stefan Kisielewski, który – wypisz wymaluj niemal wprost o Zysnarskim – powiedział: „Każdy pies hodowany pod szafą wyrasta na jamnika”. Gdyby bohater  tekstu nie rozumiał, to służę cytatem niemal szkolnym: „Nie wie ptaszek na uwięzi, co to znaczy wolność”. Trąci wodą święconą, ale w tym wieku, to i ona nie szkodzi. „Jeśli chodzi o felietony, to już nie jest ten Zysnarski co kiedyś” – powiedział w „Fabrycznej 19 J. Delijewski. Co racja, to racja – choć obłęd wciąż ten sam…

ROBERT BAGIŃSKI

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...