Byłoby źle, gdyby jedyny prawdziwie gorzowski dziennik zniknął z rynku. To nie jest koniec tej odważnej inicjatywy wydawniczej, ale ostatnie dni nie były dla niego najlepsze. Kiedy w końcu wydawca zrozumie, że ma w ręku narzędzie, które może zacząć przynosić zyski – finansowe oraz wizerunkowe…
„Potrzeby ogromne, a pieniędzy brakuje” – to tytuł artykułu w internetowym wydaniu Dziennika Aglomeracji Gorzowskiej 66-400. Tekst traktuje potrzeby Towarzystwa Pomocy im. Świętego Brata Alberta w Gorzowie, ale równie dobrze mógłby zostać wykorzystany do tekstu o samym dzienniku, który po odejściu z funkcji redaktora naczelnego Kamila Siałkowskiego, ale głównie z powodu nieumiejętnego zarządzania przedsięwzięciem od strony biznesowej, dzisiaj już się nie ukazał. „To nie jest koniec gazety, bo w piątek normalnie startujemy i powinno być dobrze” – mówi jeden z informatorów Nad Wartą. Wiadomo, że z trudem udało się opublikować wydanie poniedziałkowe, głównie z powodu braku tekstów oraz problemów ze złożeniem gazety, a swoje uczynił również szum w mediach. „Prezes znalazł się pod ścianą” – dodaje informator. Wiadomo, że ambicje są duże, ale potrzeby jeszcze większe. Gazeta powinna w piątek normalnie wyjść, ale trudno oczekiwać, by pracownicy i dziennikarze mogli czuć komfort pracy. Były naczelny powrócił do „Gazety Wyborczej” i stanowczo odmawia jakichkolwiek rozmów na temat swojego byłego pracodawcy. Nie wiadomo też co z najlepszymi dziennikarzami Łukaszem Chwiłką oraz Filipem Praskim, który tymczasowo pełni funkcję redaktora naczelnego. Niemal wszyscy obserwatorzy są zgodni co do jednego – dziennik ma ogromny potencjał i możliwości, przyjął się wśród mieszkańców i reklamodawców, a co za tym dalej idzie – dobrze czujący rynek dziennikarz mógłby go szybko wyprowadzić do pozycji najważniejszego w mieście. Jest jeden problem – prezes wydawnictwa musi tego bardzo chcieć, a tak, odważnych brak...