Mimo osobistego wsparcia premiera i szefa ministerstwa administracji oraz pełnienia najwyższej funkcji rządowej w regionie – formalnie ma w partii do powiedzenia mniej niż miejski radny, szef pośrednio mu podległej agencji oraz przedsiębiorca. Odkąd jest wojewodą lubuskim ani razu nie zaproszono go do udziału w Zarządzie Regionu Lubuskiego PO…
![]() |
Obaj panowie mają ten sam problem: dużą popularność i formalne wpływy, ale zerowe poparcie w macierzystym ugrupowaniu. Sikorski ma Tuska, a Jabłoński nie ma nikogo. Sam wizerunek nie wystarczy ... |
Niestety jest to prawdą - wojewoda Marcin Jabłoński, który formalnie reprezentuje rząd premiera Donalda Tuska w województwie, nie ma żadnego kontaktu z najważniejszymi władzami regionalnymi partii. Jest członkiem 50-osobowej Rady Regionu, ale odkąd został wojewodą, szefowa PO Bożenna Bukiewicz ani razu nie zaprosiła go na posiedzenie zarządu. „To jakiś żart, ale przedstawiciel rządu w terenie nie jest zapraszany na posiedzenia. Teraz będziemy dyskutować o nim i jego doniesieniu na Możejkę, ale Bożenna nie zaprosiła Marcina. Przecież wielu konfliktów nigdy by nie było” – mówi ważny członek regionalnych władz Platformy Obywatelskiej. Co na to wojewoda ? „Nie uczestniczyłem w tym posiedzeniu Zarządu Regionu” – to najczęstsza odpowiedź wojewody w lubuskich mediach. Dziwne, zważywszy na fakt, że zgodnie ze statutem partii, to właśnie zarząd odpowiada za „zajmowanie stanowisk w sprawach będących przedmiotem zainteresowania Platformy w regionie”. Manipulacje przy składzie uczestników, to zresztą specjalność gremium, gdzie – w momencie podejmowania ważnych decyzji dla regionu - jest miejsce dla wszystkich, ale nie parlamentarzystów z północnej części województwa oraz wojewody Jabłońskiego. „Posłowie i senatorowie są informowani o posiedzeniach, ale nie w takich sytuacjach jak decyzja o poszerzeniu koalicji o SLD. Tu świadomie zapomniano o nas” – mówi polityk PO. Dziwi więc huczna akcja rozmawiania z mieszkańcami województwa w ramach programu „Plan dla Polski”, gdy najważniejsi politycy nie potrafią rozmawiać ze sobą i muszą być do tego zmuszani w ramach Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego przez liderów organizacji pozarządowych. To już nie jest polityczna rywalizacja, ale otwarta wojna...