Przejdź do głównej zawartości

Gorzów na wymarciu ?


Miasto to dzisiaj produkt, który trzeba sprzedać tak samo jak mieszkanie, samochód lub zagraniczne wczasy. Kiepska lokalizacja, trefny design lub słaba oferta all inclusive – mogą to wszystko zniweczyć, a klienci będą tego unikać jak mało czego. Przestrzeń publiczna Gorzowa jest co roku regularnie rozszerzana, ale mimo to, miasto świeci nocami pustkami, a młodzi wolą jechać na gotowe do większych ośrodków…
Można  się  z  nim nie zgadzać, ale trudno zakwestionować, że
dla wielu jest synonimem sukcesu: zawodowego, politycznego
oraz w wymiarze osobistym. Kiedy więc rozpoczyna poważną
debatę - w dodatku z samymi zainteresowanymi - to należy się
do tego przyłączyć. Może warto po prostu zacząć się zastana-
wiać, czy z tych wszystkich stadionów, filharmonii i teatrów, bę-
dzie miał za kilka lat kto korzystać...
To opinia nie tylko szefów lokali, instytucji kultury oraz akademickich wykładowców. Zjawisko jest widoczne i trudno do nie zauważenia. Tak samo trudno nie zgodzić się z byłym posłem i senatorem, a obecnie liderem Stowarzyszenia „Tylko Gorzów” Jackiem Bachalskim , że miasto w ogóle nie przypomina regionalnej metropolii, a nawet jest w nim mniej życia niż w wielu stolicach powiatów. „W naszym mieście przeraża mnie wieczorna pustka, bo jest tak cicho i pusto. Czasami czuję się, jakbym żył w mieście sanatoryjnym. Tam, jak wiadomo, młodzieży i dzieci raczej nie ma” – uważa lider „Tylko Gorzów”, który swoje zmartwienia i troski przelał na papier i postanowił się nimi podzielić z czytelnikami swojego tygodnika. Jednocześnie opowiada o swoich ostatnich spotkaniach w gimnazjach i liceach, gdzie pytał młodych ludzi, co będą robić i czy wrócą po studiach do Gorzowa. „Otrzymałem odpowiedzi po których poczułem się trochę jak idiota: a co ja tutaj będę robił?” – relacjonuje swoje spotkania z młodymi J. Bachalski, który odwykł już chyba od tego typu konwersacji, choć diagnozę postawił niezwykle trafną. „Sam opuściłem swoje rodzinne miasto po studiach na prawie 20 lat. Wróciłem i przeżywam do Gorzowa drugą miłość. Widzę w tym mieście potencjał na rozwój i mam wiarę, że nie jestem sam. Wiem jednak, że bez młodzieży nie zmienimy tego miasta” – konstatuje polityk, który postuluje, by miasto było bardziej otwarte na swoich młodych mieszkańców, bo tylko w ten sposób można zapobiec jego peryferyzacji. Niestety, oprócz postulatu przekazywania młodym funkcji w administracji i życiu publicznym, nie wskazał innych konkretnych działań, które mogą temu zapobiec. „Miasto to dość plastyczna struktura, która jest zdolna do ściągania w swoje macki nowych mieszkańców, a jednocześnie wykorzystywania tych, którzy mieszkają tu od dawna” – dodał bardzo ogólnie. Na plus trzeba Bachalskiemu oddać, że od lat robi w tej dziedzinie bardzo wiele. Był założycielem fundacji wspierającej młodych i zdolnych mieszkańców, jako poseł i senator otaczał się głównie młodymi, a wielu dzisiejszych radnych, urzędników i posłów, którzy mogliby robić kariery poza Gorzowem, to osoby, które on do polityki wprowadzał. Ostatnio zainicjował cykl debat na temat miasta, a także  funkcjonowanie Uniwersytetu Młodego Wieku. Problem w tym, że czasy trochę się zmieniły, a samo zaklinanie rzeczywistości niczego nie zmieni. Sam zresztą sytuację doskonale rozumie. „Boli mnie, gdy młodzi wolą jechać na gotowe do innego miasta, niż tworzyć coś w swoim Gorzowie” – stwierdził. A może tak radni mają coś do powiedzenia, bo dyskusje nad obsadą vacatu po Grażynie Wojciechowskiej trwały miesiącami, a dyskusji – takiej niepolitycznej – o mieście i jego słabych oraz mocnych stronach, jak nie było, tak nie ma. Sam prezydent Tadeusz Jędrzejczak wszystkiego nie wymyśli, a świąteczny teatrzyk VIP-ów, to jeszcze nie argument dla młodych, by pozostali w mieście…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...