Bratobójczej wojny pomiędzy cyniczną szefową Platformy Obywatelskiej i jej pretorianinem, a
wywodzącym się z tego ugrupowania wojewodą lubuskim - ciąg dalszy. Tym razem
wykorzystano tych, którzy w strukturze państwa są przysłowiowym „wrzodem na
tyłku” – mało znaczących starostów, a jako tło sprawy posłużył odgrzewany od dawna kotlet w
postaci „afery martwych dusz”. Sycylijska familia wojewodzie nie odpuści …
Sprawa jest grubymi nićmi szyta i
więcej niż kabaretowa, bo starostowie Dariusz
Ejchart z Sulęcina, tyleż kontrowersyjny co nierozsądny Andrzej Bycka ze Słubic czy Marek Boryczka ze Wschowy, mają tyle do
odwołania wojewody Marcina Jabłońskiego,
co Benedykt XVI do fatw wydawanych przez ajatollahów z egipskiego meczetu Al.-Azhar.
Podtekst polityczny jest oczywisty i nie dziwi fakt, że blog Nad Wartą dowiedział
się o wniosku w sprawie „odwołania” Marcina
Jabłońskiego od samorządowca i ważnego polityka, a tekst pojawił się w
niedzielę wieczorem w internetowym wydaniu „Wprost”. Dosłownie jakiś czas
później informacja o nim była już obecna na stronach – a jakże inaczej –
obiektywnego inaczej Radia Zachód, gdzie swoje miejsce znaleźli wszyscy ci,
którzy od dawna dbają o dobre samopoczucie przewodniczącej PO Bożenny Bukiewicz. „Dobra, niech będzie, ale bez nazwiska, bardziej
zależało na sprawie Możejce niż Bukiewicz, a wszystko po tym, jak doniósł na
tego pierwszego do prokuratury” – mówi członek władz wojewódzkich jednej z
partii. Wszystko się zgadza, bo choć w tekście tygodnika „Wprost” nie ma
żadnych rewelacji, próbuje się wojewodzie Jabłońskiemu przypisać, że „utrudnia funkcjonowanie samorządów” oraz
– przy użyciu kłamliwych informacji -
podnoszona jest kwestia współpracy wojewody z Jakubem S., który 28 maja 2012
roku usłyszał od prokuratora zarzuty w sprawie „afery martwych dusz”, 29 maja
tego roku w wyniku konkursu rozpoczął pracę w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim i w
ten sam dzień został urlopowany i zwolniony. Inaczej mówiąc – pracował kilka
godzin, a zarzut donosicieli z rolnych agencji uznać należy za nietrafiony.
Według „Wprost”, pismo miało trafić do Kancelarii Premiera w sobotę 29 grudnia
br., ale nie jest to prawdą, bo trafiło znacznie wcześniej. Skąd o sprawie
dowiedział się tygodnik ? „Bez przesady,
takich informacji nie udziela się nikomu(…). Nie była to informacja z kręgów
rządowych, ale regionalnych i nie dowiedzieliśmy się o niej 29 grudnia, ale
czekaliśmy na oficjalne przesłanie pisma do biura premiera” – mówi anonimowo
dziennikarz, dając do zrozumienia iż czas i forma nie jest przypadkowa. Sprawa
jest grubymi nićmi szyta, a do akcji pod kryptonimem „wojewoda” zaangażowani zostali
samorządowcy związani z poseł Bukiewicz, przewodniczącym Tomaszem Możejko oraz szefem SLD Bogusławem Wontorem. Kilka godzin po tym, jak tekst pojawił się w
niedzielę we „Wprost”, a starostowie – oczywiście z wyjątkiem A. Bycki - poczuli się przez mocodawców oszukani, żaden z
nich nie chciał w tej sprawie nic powiedzieć. Co dalej ? „Wolne żarty, takich pism i donosów na ministrów, wiceministrów, dyrektorów departamentów
oraz wojewodów, wpływa do kancelarii kilkanaście miesięcznie, a z waszego
województwa jest to już pewnie z druga dwudziestka” – mówi anonimowo
pracownik Centrum Informacyjnego Rządu. „Bożenna
i Tomek – dawajcie, dawajcie dalej, to wasze ostatnie miesiące” – mówi polityk
lubuskiej PO, który nie pozostawia wątpliwości: „Jeśli może dojść do rozłamu, to z powodu Bukiewicz i Możejki, którzy szkodzą partii, ale przecież Tusk nie jest ślepy”. Tygodnik sugeruje, że pismo starostów, to owoc działania stronników b. wicepremiera Grzegorza Schetyny, ale tu strzela kulą w płot, bo Schetynie tak blisko do Bukiewicz, jak wojewodzie Jabłońskiemu do marszałek Elżbiety Polak...