Im bliżej kruchty i święconej wody – tym więcej przedświątecznej żółci i plugastwa. Hipokryzja i cynizm przedświątecznego spokoju też nie jest dobra, ale są pewne granice, których nosek byłego milicjanta i wiceministra od haburgerów nie rozumie. Węszy tak od lat, choć nie wywęszył wśród najbliższych członków rodziny…
Były radny i szef gorzowskiej Platformy Obywatelskiej Edward Andrusyszyn został Powiatowym Inspektorem Sanitarnym. Trudno odmówić mu wiedzy, doświadczenia i kompetencji, bo w przeszłości był już m.in. dyrektorem Przychodni Kolejowej, szefem rady społecznej Szpitala Wojewódzkiego oraz pełnomocnikiem ministra zdrowia ds. tworzenia Granicznej Stacji Epidemiologiczno-Sanitarnej. Z polityki honorowo odszedł po przykrej dla niego sprawie, gdy w wyniku umorzenia postępowania uznano go winnym poświadczenia nieprawdy. Tym samym, jest drugim w historii radnym, który nie przeciągał sprawy w nieskończoność, ale – podobnie jak Jan Kaczanowski – honorowo złożył mandat. Nominacja E. Andrusyszyna nie mogła pozostać bez reakcji b. wiceministra spraw wewnętrznych, a dziś radnego PiS Marka Surmacza, który wyciągnął mocne przedświąteczne armaty, rozsyłając do mediów plugawe oświadczenie. „Uważamy, że powołanie byłego radnego PO, pozbawionego przez sąd mandatu, na stanowisko Powiatowego Inspektora Sanitarnego, jest konsekwencją porozumienia Klubu Radnych PO z Prezydentem Gorzowa” – napisał w liczbie mnogiej i w imieniu klubu M. Surmacz. Wiadomo, że o stanowisku wiedzą pozostali członkowie, ale przed upublicznieniem go nie widzieli i treści nikt z nimi nie konsultował, bo napisał je sam Surmacz. „Rawa, Jałowy czy Pieńkowski, to zbyt odpowiedzialni ludzie, by podpisać się pod tak mocnymi werbalnie stwierdzeniami” – mówi nieoficjalnie polityk PiS, który akcję określają mianem kolejnego „show Surmacza”. „To obrzydliwy proceder kupczenia stanowiskami publicznymi” – pisze były wiceminister i jakby odcina się od historii różnych formacji – od Stronnictwa Demokratycznego, przez ZChN, Przymierze Prawicy, a na PiS kończąc – gdzie tego rodzaju praktyki były codziennością. Zapomina tym samym o okresie Fundacji na Rzecz Wyższej Szkoły Zawodowej, gdy zasiadający w jej władzach jego partyjni koledzy przyznawali sobie stypendia, które potem oddawali po nagłośnieniu sprawy przez media. Nie chce pamiętać o próbie podstępnego i nielegalnego przejęcia przez m.in. dzisiejszych członków PiS ośrodka w Chyrzynie w ramach, na szybko założonego przez nich, Stowarzyszenia na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju. Zarzuca innym, a zapomina sam o partyjnym desancie na gorzowski szpital, gdy wicemarszałkiem województwa została Elżbieta Płonka z PiS. Wyciął z pamięci ustawiane przetargi przy remoncie pierwszych budynków PWSzZ w latach dziewięćdziesiątych, kłótnie o finansowe frukty z budowy ołtarza z okazji wizyty w Gorzowie Papieża oraz nagranie z gabinetu prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, gdy jego kolega z partii Arkadiusz Marcinkiewicz próbował namówić prezydenta do lewizny i ustawiania przetargów pod Władysława Komarnickiego, a używał przy tym zwrotów: „Kazik to załatwi”. Potem okazało się, że rodzinnym dealem najbardziej konserwatywnej rodziny okazało się… Kino „Słońce”. Radny Surmacz podnosi zarzut, że Andrusyszyn został uznany przez sąd winnym i przez to nie może być inspektorem. A czy członek PiS, który znajduje się w podobnej sytuacji, może być szefem instytucji medycznej w administracji PO ? Może, bo jest kompetentny i w mocy prawa niekarany. Wnioski ? Nikt nie jest bez winy i każdy ma w szafie swojego wstydliwego trupa, niektórzy – jak autor tekstu – już dawno go ze wstydem z niej wyjęli, a niektórzy wciąż udają niezłomnych i najsprawiedliwszych, choć moralność postrzgają selektywnie i interesują ich tylko te jej elementy, które im pasują. Więc może trochę refleksji przed Świętami Bożego Narodzenia…