Przejdź do głównej zawartości

Surmacza bożonarodzeniowe dożynanie watahy

Im bliżej kruchty i święconej wody – tym więcej przedświątecznej żółci i plugastwa. Hipokryzja i cynizm przedświątecznego spokoju też  nie jest dobra, ale są pewne granice, których nosek byłego milicjanta i wiceministra od haburgerów nie rozumie. Węszy tak od lat, choć nie wywęszył wśród najbliższych członków rodziny…
Nie jest wyrocznią w sprawie moralności, bo przez ostatnie kilkanaście lat traktował
etykę jak modelinę - wybierał z niej to co wygodne politycznie, a na niektóre sprawy
przymykał oko lub próbował je trywializować. Pismem Świetym też można zabić...
Były radny i szef gorzowskiej Platformy Obywatelskiej Edward Andrusyszyn został Powiatowym Inspektorem Sanitarnym. Trudno odmówić mu wiedzy, doświadczenia i kompetencji, bo w przeszłości był już m.in. dyrektorem Przychodni Kolejowej, szefem rady społecznej Szpitala Wojewódzkiego oraz pełnomocnikiem ministra zdrowia ds. tworzenia Granicznej Stacji Epidemiologiczno-Sanitarnej. Z polityki honorowo odszedł po przykrej dla niego sprawie, gdy w wyniku umorzenia postępowania uznano go winnym poświadczenia nieprawdy. Tym samym, jest drugim w historii radnym, który nie przeciągał sprawy w nieskończoność, ale – podobnie jak Jan Kaczanowski – honorowo złożył mandat. Nominacja E. Andrusyszyna nie mogła pozostać bez reakcji b. wiceministra spraw wewnętrznych, a dziś radnego PiS Marka Surmacza, który wyciągnął mocne przedświąteczne armaty, rozsyłając do mediów plugawe oświadczenie. „Uważamy, że powołanie byłego radnego PO, pozbawionego przez sąd mandatu, na stanowisko Powiatowego Inspektora Sanitarnego, jest konsekwencją porozumienia Klubu Radnych PO z Prezydentem Gorzowa” – napisał w liczbie mnogiej i w imieniu klubu M. Surmacz. Wiadomo, że o stanowisku wiedzą pozostali członkowie, ale przed upublicznieniem go nie widzieli i treści nikt z nimi nie konsultował, bo napisał je sam Surmacz. „Rawa, Jałowy czy Pieńkowski, to zbyt odpowiedzialni ludzie, by podpisać się pod tak mocnymi werbalnie stwierdzeniami” – mówi nieoficjalnie polityk PiS, który akcję określają mianem kolejnego „show Surmacza”. „To obrzydliwy proceder kupczenia stanowiskami publicznymi” – pisze były wiceminister i jakby odcina się od historii różnych formacji – od Stronnictwa Demokratycznego, przez ZChN, Przymierze Prawicy, a na PiS kończąc – gdzie tego rodzaju praktyki były codziennością. Zapomina tym samym o okresie Fundacji na Rzecz Wyższej Szkoły Zawodowej, gdy zasiadający w jej władzach jego partyjni koledzy przyznawali sobie stypendia, które potem oddawali po nagłośnieniu sprawy przez media. Nie chce pamiętać o próbie podstępnego i nielegalnego przejęcia przez m.in. dzisiejszych członków PiS ośrodka w Chyrzynie w ramach, na szybko założonego przez nich, Stowarzyszenia na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju. Zarzuca innym, a zapomina sam o partyjnym desancie na gorzowski szpital, gdy wicemarszałkiem województwa została Elżbieta Płonka z PiS. Wyciął z pamięci ustawiane przetargi przy remoncie pierwszych budynków PWSzZ w latach dziewięćdziesiątych, kłótnie o finansowe frukty z budowy ołtarza z okazji wizyty w Gorzowie Papieża oraz nagranie z gabinetu prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, gdy jego kolega z partii Arkadiusz Marcinkiewicz próbował namówić prezydenta do lewizny i ustawiania przetargów pod Władysława Komarnickiego, a używał przy tym zwrotów: „Kazik to załatwi”. Potem okazało się, że rodzinnym dealem najbardziej konserwatywnej rodziny okazało się… Kino „Słońce”. Radny Surmacz podnosi zarzut, że Andrusyszyn został uznany przez sąd winnym i przez to nie może być inspektorem. A czy członek PiS, który znajduje się w podobnej sytuacji, może być szefem instytucji medycznej w administracji PO ? Może, bo jest kompetentny i w mocy prawa niekarany. Wnioski ? Nikt nie jest bez winy i każdy ma w szafie swojego wstydliwego trupa, niektórzy – jak autor tekstu – już dawno go ze wstydem z niej wyjęli, a niektórzy wciąż udają niezłomnych i najsprawiedliwszych, choć moralność postrzgają selektywnie i interesują ich tylko te jej elementy, które im pasują. Więc może trochę refleksji przed Świętami Bożego Narodzenia…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...