Dziennikarze czują koniunkturę nie gorzej niż wytrawni politycy, a
ponieważ od ponad dekady zawód traci na wartości, prestiżu i – co w sumie
najważniejsze – nie należy do najbardziej intratnych finansowo, to ci mniej
zdolni i ambitni, za to z dobrze rozwiniętym instynktem samozachowawczym,
odchodzą na drugą stronę. Odchodzą też najlepsi…
Tendencja jest widoczna i nie
trudno znaleźć dowody na to, że ma miejsce również w naszym regionie.
Tradycyjne media przeżywają kryzys, nakłady regionalnych dzienników są
mniejsze, a media elektroniczne coraz częściej korzystają z nieetatowych
współpracowników. Najpierw płotki – Irena
Billewicz- Wysocka i Mirosława Dulat.
Pierwsza pracowała w firmie zewnętrznej na rzecz TVN24, by potem przejść w
charakterze rzecznika prasowego do Szpitala Wojewódzkiego w Zielonej Górze.
Ostatnio objęła podobną funkcję przy Marszałek Elżbiecie Polak. „Żadna z
niej dziennikarka, ale jakoś musiała o siebie zadbać, bo w prawdziwych mediach
nie dała by rady” – mówi zielonogórski dziennikarz, który nie kryje, że
Billewicz-Wysocka nie radzi sobie z funkcją, a jej poprzedniczka M. Dulat była
pod tym względem znacznie bardziej sprawna i profesjonalna. Sama Dulat, zanim
przyszła do Urzędu Marszałkowskiego, krótko pracowała w „Gazecie Wyborczej”.
Dziś zajmuje się promocją w Departamencie Zdrowia. Wszystko dlatego, że
marszałek Polak postanowił wzmocnić dział propagandy w tym obszarze, co
skutkuje podkupywaniem redakcji i dziennikarzy, a ma zaowocować „medialną
tarczą” w obliczu przekształcania gorzowskiego szpitala w spółkę prawa
handlowego. To dlatego na funkcję doradcy ds. komunikacji społecznej – bo tu
nie jest wymagany konkurs, a nawet kwalifikacje – powołana została dziennikarka
Tatiana Mikułko. Podobno rzetelna
dziennikarka „Gazety Lubuskiej”, ale analiza tekstów przed przejście na drugą
stronę wskazuje, że szykowała się do tego już wcześniej. Takich dziennikarskich
„płotek”, czy – jak kto woli – „szczurów”, było i jest znacznie więcej. Ostatni
werbunek, to Marta Liberkowska z TVP
Gorzów. „Była cienka jak żyletka i innego
wyjścia tak naprawdę nie miała” – mówi jeden z pracowników telewizji, ale
trudno odmówić tej prezenterce talentu i zdolności, których próbkę dała podczas
obchodów Święta Niepodległości. Ciekawą
drogę przeszedł dziennikarz Radia Zachód Robert
Gromadzki. Mając pozycję, rozpoznawalność i świetne referencje, zdecydował
się zostać rzecznikiem Zarządu Województwa, a dziś prowadzi firmę konsultingową
i ma chyba świadomość, że większym atutem jest bycie dziennikarzem, niż twarzą
polityków, bo w swojej oficjalnej notce biograficznej unika podawania
informacji o tym momencie swojego życia. Chętnie za to podaje informacje o swojej
współpracowniczce - Elizie Gniewek –
Juszczak, która również była dziennikarzem „Gazety Lubuskiej” i Gazety
Wyborczej”, potem rzecznikiem Zarządu Województwa, a dziś współpracuje razem z
Gromadzkim w ramach „Gromadzki Doradztwo Konsulting”. Da się z tego żyć ?
Doświadczenie kontaktów z firmami prowadzonymi z regionalnymi dziennikarzami
potwierdza tezę, że znają tylko jedną stronę medalu, a szczytem ich
umiejętności jest zaproszenie z kamerą znajomego dziennikarza, zainicjowanie
artykułu, „sprzedanie” plotki lub opracowanie reklamy. Jak ciężko jest wrócić z
„drugiej strony” przekonał się były didżej Radia Gorzów, a potem dziennikarz
Telewizji VIGOR Piotr Bednarek,
który dał się skusić na posadę AWS-owskiego rzecznika wojewody Stanisława Iwana. Po przejęciu władzy
przez SLD z upokorzeniem nosił teczkę za wojewodą Andrzejem Korskim, aby w końcu wylądować na bruku. Media go
odrzuciły, bo też najsprawniejszym rzecznikiem nie był, a uratowała Poczta Polska, gdzie zajmował się akwizycją
zleceń. Można powiedzieć, że gdyby nie dokooptowanie przez PiS do koalicji
Ligii Polskich Rodzin i „Samoobrony”, to robiłby to dalej, a tak – został
redaktorem naczelnym, prezesem, a obecnie wicenaczelnym w Radiu Zachód.
Dziennikarskiej niezależności nie pozostało u niego nawet odrobiny. „A dziwisz się, jak wyleci, to gdzie pójdzie?
Robi co mu powiedzą” – mówi kolega i dziennikarz. Czy można się nie
sprzedać? Można – w Gorzowie jest wielu dziennikarzy, którzy propozycji mieli
mnóstwo, ale wybrali zawód dziennikarza, a nie chwilową podnietę bycia obok osób
ważnych…