Przejdź do głównej zawartości

Po drugiej stronie


Dziennikarze czują koniunkturę nie gorzej niż wytrawni politycy, a ponieważ od ponad dekady zawód traci na wartości, prestiżu i – co w sumie najważniejsze – nie należy do najbardziej intratnych finansowo, to ci mniej zdolni i ambitni, za to z dobrze rozwiniętym instynktem samozachowawczym, odchodzą na drugą stronę. Odchodzą też najlepsi…
Nie wszyscy dziennikarze dadzą się namówić. Pewnie trudno o to w odniesieniu
do Zbigniewa Bodnara i Marka Kantczaka z "Radia Zachód", Zbigniewa Borka
 z "Gazety Lubuskiej" czy Artura Łukasiewicza i Majki Sałwackiej z "Gazety Wy-
borczej" oraz wielu innych, ale też nie ma co kryć, że wielu chętnie pozostawi
redakcję, by tylko mieć coś stałego, bez stresu i nieodpłatnych nadgodzin...
Tendencja jest widoczna i nie trudno znaleźć dowody na to, że ma miejsce również w naszym regionie. Tradycyjne media przeżywają kryzys, nakłady regionalnych dzienników są mniejsze, a media elektroniczne coraz częściej korzystają z nieetatowych współpracowników. Najpierw płotki – Irena Billewicz- Wysocka i Mirosława Dulat. Pierwsza pracowała w firmie zewnętrznej na rzecz TVN24, by potem przejść w charakterze rzecznika prasowego do Szpitala Wojewódzkiego w Zielonej Górze. Ostatnio objęła podobną funkcję przy Marszałek Elżbiecie Polak. „Żadna z niej dziennikarka, ale jakoś musiała o siebie zadbać, bo w prawdziwych mediach nie dała by rady” – mówi zielonogórski dziennikarz, który nie kryje, że Billewicz-Wysocka nie radzi sobie z funkcją, a jej poprzedniczka M. Dulat była pod tym względem znacznie bardziej sprawna i profesjonalna. Sama Dulat, zanim przyszła do Urzędu Marszałkowskiego, krótko pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Dziś zajmuje się promocją w Departamencie Zdrowia. Wszystko dlatego, że marszałek Polak postanowił wzmocnić dział propagandy w tym obszarze, co skutkuje podkupywaniem redakcji i dziennikarzy, a ma zaowocować „medialną tarczą” w obliczu przekształcania gorzowskiego szpitala w spółkę prawa handlowego. To dlatego na funkcję doradcy ds. komunikacji społecznej – bo tu nie jest wymagany konkurs, a nawet kwalifikacje – powołana została dziennikarka Tatiana Mikułko. Podobno rzetelna dziennikarka „Gazety Lubuskiej”, ale analiza tekstów przed przejście na drugą stronę wskazuje, że szykowała się do tego już wcześniej. Takich dziennikarskich „płotek”, czy – jak kto woli – „szczurów”, było i jest znacznie więcej. Ostatni werbunek, to Marta Liberkowska z TVP Gorzów. „Była cienka jak żyletka i innego wyjścia tak naprawdę nie miała” – mówi jeden z pracowników telewizji, ale trudno odmówić tej prezenterce talentu i zdolności, których próbkę dała podczas obchodów Święta Niepodległości.  Ciekawą drogę przeszedł dziennikarz Radia Zachód Robert Gromadzki. Mając pozycję, rozpoznawalność i świetne referencje, zdecydował się zostać rzecznikiem Zarządu Województwa, a dziś prowadzi firmę konsultingową i ma chyba świadomość, że większym atutem jest bycie dziennikarzem, niż twarzą polityków, bo w swojej oficjalnej notce biograficznej unika podawania informacji o tym momencie swojego życia. Chętnie za to podaje informacje o swojej współpracowniczce - Elizie Gniewek – Juszczak, która również była dziennikarzem „Gazety Lubuskiej” i Gazety Wyborczej”, potem rzecznikiem Zarządu Województwa, a dziś współpracuje razem z Gromadzkim w ramach „Gromadzki Doradztwo Konsulting”. Da się z tego żyć ? Doświadczenie kontaktów z firmami prowadzonymi z regionalnymi dziennikarzami potwierdza tezę, że znają tylko jedną stronę medalu, a szczytem ich umiejętności jest zaproszenie z kamerą znajomego dziennikarza, zainicjowanie artykułu, „sprzedanie” plotki lub opracowanie reklamy. Jak ciężko jest wrócić z „drugiej strony” przekonał się były didżej Radia Gorzów, a potem dziennikarz Telewizji VIGOR Piotr Bednarek, który dał się skusić na posadę AWS-owskiego rzecznika wojewody Stanisława Iwana. Po przejęciu władzy przez SLD z upokorzeniem nosił teczkę za wojewodą Andrzejem Korskim, aby w końcu wylądować na bruku. Media go odrzuciły, bo też najsprawniejszym rzecznikiem nie był, a uratowała  Poczta Polska, gdzie zajmował się akwizycją zleceń. Można powiedzieć, że gdyby nie dokooptowanie przez PiS do koalicji Ligii Polskich Rodzin i „Samoobrony”, to robiłby to dalej, a tak – został redaktorem naczelnym, prezesem, a obecnie wicenaczelnym w Radiu Zachód. Dziennikarskiej niezależności nie pozostało u niego nawet odrobiny. „A dziwisz się, jak wyleci, to gdzie pójdzie? Robi co mu powiedzą” – mówi kolega i dziennikarz. Czy można się nie sprzedać? Można – w Gorzowie jest wielu dziennikarzy, którzy propozycji mieli mnóstwo, ale wybrali zawód dziennikarza, a nie chwilową podnietę bycia obok osób ważnych…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...