Przejdź do głównej zawartości

ĆWIERĆWIECZE WOLNOŚCI - politycy, dziennikarze, przedsiębiorcy ...

Ćwierć wieku w polityce, gospodarce i życiu publicznym, to spory kawał czasu. Znaczenie osób, wydarzeń i miejsc w ostatnim 25-leciu mierzy się najczęściej siłą wpływów, rozgłosem oraz aktywnością trwającą częstokroć do dzisiaj. Tymczasem, nie mniej istotne są trzy inne kryteria: miejsce w lokalnej historii, wywoływane emocje oraz wyjątkowość na miarę czasów – które w pełni implikują stare chińskie przysłowie: „Obyś żył w ciekawych czasach”…
… Czasy były rzeczywiście ciekawe, a wszyscy, którym dane było w nich żyć, być aktywnymi lub spostrzegawczymi, będą mieli co opowiadać wnukom. Plebiscytów z okazji 25-lecia wolności powstało już bardzo wiele, „bohaterów” do orderu jest jeszcze więcej, ale poza dyskusją jest to, że był to okres nie tylko wielkich sukcesów, ale też wielkich upadków. Wspaniałych karier i spektakularnych ich końców. Wielkich inwestycji, ale też wielkich afer i skandali. Warto to ująć i przypomnieć, bo prawdą jest, że „Internet pamięta”, ale trudno się też nie zgodzić z opinią, że jest jeszcze „szczeniakiem”. Co ciekawe – przy ogromnej inflacji polityków i politycznych wydarzeń mamy, mamy deficyt tych na miarę ćwierćwiecza. Posłowie, wojewodowie, prezydenci, działacze, przedsiębiorcy i publicyści przychodzą oraz odchodzą, ale z trudem - wśród tych współczesnych – szukać mężów stanu, myślicieli lub prowokatorów, chociażby do tego, by się z nimi nie zgadzać. Panuje plastyk, bezmyślność, koniunkturalizm, interesowność i wszechobecny PR...

25 LAT WOLNOŚCI POLITYCZNEJ I POLITYKÓW
W polityce jest jak w ekonomii – zły pieniądz zazwyczaj wypiera ten dobry. Patrząc na gorzowską politykę przez pryzmat 25 lat, śmiało można zaryzykować tezę, że lepsze już było, a wszystko co będzie – jeśli w najbliższych latach nie wydarzy się coś niezbędnego  - w kolejnym ćwierćwieczu nie zapisze się w ogóle.
Dzisiaj dominuje „polityczny silikon”, ale historię ostatnich 25 lat wolności pisali, na szczęście – z sukcesami lub bez nich – politycy wyraziści, bywało iż kompetentni, ale na pewno godni wymienienia. Ciekawostką jest fakt, że z wyjątkiem senator Heleny Hatki czy ekswiceministra i wojewody Marcina Jabłońskiego, ze świeczką szukać wśród obecnych działaczy i polityków takich, którzy zasługują na to, by wymienić ich w jednym ciągu z tymi, którzy znaleźli się poniżej. Kiedyś w polityce chodziło „o coś” – nawet jak nie wszystkim się to podobało, odkąd nurt „myślenia” zaczęli nadawać dorobkiewicze z Platformy Obywatelskiej, chodzi tylko o to, aby być. Ranking na 35 lecie odzyskania wolności może się więc nie zmienić.
1. MARCINKIEWICZ Kazimierz
Premier z Gorzowa”, to nie tylko jeden z wielu spełnionych polityków – jak chcieliby go postrzegać ci, którzy działalnością publiczną zaczęli się zajmować po 2001 roku - ale przede wszystkim twórca szkoły myślenia, która wydała wielu wybitnych działaczy. Można z nim polemizować, podniecać się obyczajowym skandalem, ale poza dyskusją pozostaje fakt, że jest przede wszystkim instytucją, a jego nazwisko wymieniane będzie w Gorzowie nie tylko przy okazji ćwierćwiecza, ale nawet całego wieku.
2. JĘDRZEJCZAK Tadeusz 
Nie mniej kontrowersyjna postać jak Kazimierz Marcinkiewicz – co zresztą jest naturalne dla ludzi wybitnych - ale z pewnym miejscem w panteonie najbardziej zasłużonych dla Gorzowa. Przeszedł drogę od sekretarza PZPR do najdłużej urzędującego w historii miasta prezydenta. Już dzisiaj mógłby sparafrazować za biblijnym klasykiem: w dobrych zawodach wystąpiłem, wiary w siebie ustrzegłem, a „wieńcem chwały” są moje dokonania. Nie zmieniłyby tego nawet przegrane wybory…
3. PUSZ Zbigniew
Polityk zapomniany, ale niesłusznie, bo wśród współczesnych odpowiedników, można go porównywać w zakresie doświadczenia i kompetencji tylko z Marcinem Jabłońskim. Z tą wszakże różnicą, że były wicewojewoda (1991), wojewoda i senator (1992-1995), a także szef wielu ważnych instytucji ma realne dokonania w okresie, gdy nie było to takie proste. Był radnym pierwszego Sejmiku Województwa Lubuskiego, a do 1997 roku szefem oddziału Phare CBC, które odpowiadało za finansowanie ze środków Unii Europejskiej wielu ważnych przedsięwzięć na długo zanim Polska była członkiem UE.

4. ŻURAWIECKI Bronisław
Tęsknota za prawdziwymi przywódcami związkowymi i politycznymi jest uzasadniona, odkąd przestał być szefem gorzowskiej „Solidarności”, a zastąpili go działacze z każdym rokiem gorsi: Roman Rutkowski, a potem Jarosław Porwich. Był instytucją z którą liczyli się nie tylko zwolennicy, ale nawet przeciwnicy. Można by za Wisławą Szymborską powtórzyć: „Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy”. A szkoda …

5. MAJCHROWSKI Jan
Pierwszy wojewoda lubuski, ale tym samym ostatni, który miał coś do powiedzenia: politykom, mieszkańcom oraz tym wszystkim, którzy rozumieli lub zrozumieć chcieli. Klasyczna konfrontacja idealisty z prowincjonalnymi cwaniakami. Poległ, bo walczył ze wszystkimi, a były to czasy, gdy wszyscy chcieli się dorobić – taki ostatni dzwonek na to, by ukraść pierwszy milion. Obecnie – jeden z najlepiej ocenianych przez studentów wykładowców Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, autor książek oraz komentator polityczny w ogólnopolskich mediach. Nie powiedział za cervantesowskim Don Kichotem: „Ja tu jeszcze wrócę”, ale przecież w polityce nigdy, nie mówi się „nigdy”…
6. WOŹNIAK Henryk Maciej
Powołanie go na stanowisko po Lechu Marku Gorywodzie, a wcześniej Nikodemie Wolskim, było skokiem cywilizacyjnym: pedantyczny i dbający o komunikację społeczną polityk Unii Demokratycznej zastąpił mało wyrazistego samorządowca Chrześcijańskiej Demokracji – Stronnictwa Pracy. Bez niego Gorzów byłby inny – dosłownie i w przenośni. Najlepiej ilustrują to fotografie otoczenia Katedry, które – głównie za jego sprawą i dzięki owemu „pedantyzmowi” – zaczęło przypominać prawdziwe centrum i quasi „Stary Rynek”. Do dzisiaj są tacy, którzy na pytanie o gorzowskiego polityka, wymienić potrafią tylko jednego - H.M. Woźniaka. Parafrazując historyków o Kazimierzu Wielkim, nie będzie przesadą konstatacja, że zastał centrum zrujnowane, a pozostawił odrestaurowane.
7. RUDNICKI Maciej
Cudowne dziecko prawicy”, choć z tą ZChN-owską nic wspólnego nie miał. Dokonań dla miasta i regionu raczej nie ma, ale trudno zaprzeczyć tezie, że jest jednym z tych, którzy – jako beneficjenci odzyskanej w 1989 roku wolności – wykorzystał ten czas najlepiej i potwierdził tym samym, że było warto, a nawet – że jak się chce, to można. Do 30 roku życia sekretarz miasta, radca prawny, ekspert Trybunału Konstytucyjnego i poseł na Sejm, a już po trzydziestce: wiceminister ochrony środowiska i członek rad nadzorczych ważnych instytucji finansowych. Po czterdziestce – profesor Wydziału Prawa na Katolickim Uniwersytecie Katolickim.
8. KOCHANOWSKI Jan
Bez fajerwerków”, ale trudno go pominąć, bo jako szef Sejmiku Samorządowego Województwa Gorzowskiego (1993-1997), a następnie poseł trzech kadencji i szef lubuskiej lewicy, zapisał się w historii miasta oraz regionu jako osoba rozumiejąca i szanująca samorząd terytorialny. Jest też symbolem tego, co w polityce ostatnich 25 lat stało się dosyć naturalne: nie ważne, że masz rację i wiedzę, musisz jeszcze umieć to „sprzedać innym”. Polityk Kochanowski nie potrafił, a polityczny walec z konkurentami za kierownicą, nie tylko zepchnął go na margines polityki, ale mocno zwalcował zasługi.
9. SURMACZ Marek
Jeszcze w końcówce lat 90-ych mówiono o nim jako „gasnącej gwieździe”, ale czas pokazał, że ta gwiazda dopiero rozbłysła: został posłem, wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji, a następnie doradcą Prezydenta Polski. Polityk postrzegany jako „oszołom”, „pieniacz” i „zawadiaka”, jest dzisiaj w Radzie Miasta merytorycznym numer jeden. Mocno góruje wiedzą i  obyciem nad innymi. Czas leci, po 25 latach są już wnuki, które  – parafrazując telewizyjną reklamę – śmiało mogą mówić: „Dziadek cały czas walczy ze złem”. Ale przecież nie z pilotem na kanapie, ale w realu. Opisać ćwierć wieku gorzowskiej polityki bez Surmacza, to jakby pisać o polskim Kościele z pominięciem Papieża Polaka. Osobowość, którą wspominać się będzie jeszcze na 35-lecie wolności …

25 LAT WOLNOŚCI KSZTAŁTOWANE PRZEZ DZIENNIKARZY
Dziennikarstwo może być różne: lokalne, branżowe, niezależne, zależne, zaangażowane, ale w sumie najważniejsze jest to, aby było dobre i wyjątkowe, potrafiące opisać świat według klucza, który dla dziennikarza lub publicysty jest ważny – nawet jeśli czytelnik lub słuchacz się z tym nie zgadza.
Liczy się wyjątkowość oraz to „coś”, co sprawia iż ludzie chcą czytać, słuchać i oglądać. Gorzowskie dziennikarstwo a’la carte – może z wyjątkiem Hanny Kaup, Dariusza Barańskiego, Romana Błaszczaka, Adama Oziewicza i Jana Delijwewskiego - zamiast być wyjątkowym, jest obecnie po prostu przewidywalnym, a chwilami nawet prostackim. Owe „coś”, to towar deficytowy, a poszczególne portale, gazety oraz redakcje są miejscami, gdzie „biała flaga” zagościła na dobre, podobnie zresztą jak inna powszechnie obowiązująca czynność: „kopiuj i wklej” – nie myśl. Nie zawsze w ciągu 25 lat wolności tak było, a niektórzy – gdy brali pióro, mikrofon lub kamerę – chcieli coś przekazać i czynili to w sposób absolutnie wyjątkowy.
1. ZYSNARSKI Jerzy
Machiavelli pióra”, który - niczym Leonardo a Vinci z farby i wody - potrafił stworzyć wybitny, choć najczęściej stronniczy i złośliwy, obraz polityki, polityka oraz bieżących wydarzeń. Wielu słusznie zarzucało mu brak obiektywizmu, ale nikt nie odważył się zarzucić legendarnemu „Gambrimusowi” braku pisarskiego warsztatu, kunsztu, wiedzy i ciętej riposty. Jedno jest pewne – bez tego wszystkiego, jego narracji oraz publicystycznej złośliwości, lata 90-te byłyby inne i wcale nie lepsze.
2. BODNAR Zbigniew
Wirtuoz radia i chodząca encyklopedia polityki – zresztą po studiach politologicznych. Kiedy Internet nie znajdował się nawet w sferze wyobrażeń, głównym źródłem regionalnych informacji była postkomunistyczna „Gazeta Lubuska”, a serwis informacyjny telewizji „Teleskop” nadawany był z Poznania, informacje z regionu kojarzone były z red. Bodnarem z Radia „Zachód”, a on sam z informacjami lokalnymi. Tak zostało do dzisiaj i to nie tylko dlatego, że posiada sporą wiedzę, duże archiwum materiałów audio oraz potrafi zrobić użytek z każdego dźwięku, ale przede wszystkim z tego powodu, że miał i ma własne poglądy. Ironia historii polega na tym, że człowiek walczący o wolność i niezależność mediów, dzisiaj jest przez swoich przełożonych odsunięty „na boczny tor” z powodu rzekomego zaangażowania politycznego. Dziwne, bo Joseph Pulitzer też był nie tylko dziennikarzem i twórcą, ale również działaczem społeczno-politycznym, a mimo tego każdy marzy o nagrodzie jego imienia. Widocznie przez 25 lat wolności, nie wszyscy do niej dorośli…
3. PYTLAK Grażyna
Lokalne wcielenie Oriany Fallaci i jedna z ostatnich kobiet antykomunistycznej opozycji, która walczyła nie tylko piórem. W wolnej Polsce doskonale wiedziała i pilnie się tego trzymała, że wywiad z politykiem miał coś wytłumaczyć, artykuł prasowy powinien być jednocześnie błyskotliwą analizą, a felieton dosadnie to i owo objaśniać. Skrzywdzona przez Zjednoczenie Chrześcijańsko – Narodowe redaktorka miesięcznika „Aspekty”, skąd odwołano ją by zrobić miejsce dla ówczesnego ekswiceministra edukacji narodowej Kazimierza Marcinkiewicza. Kontynuowała pracę w pierwszej prywatnej i niezależnej od władzy rozgłośni Radio „GO”. Po śmierci Teresy Klimek oraz Stefani Hejmanowskiej, jeden z ostatnich symboli niezłomności, bezinteresownego zaangażowania oraz oddania sprawom publicznym.
4. HOŁYŃSKI Krzysztof
Ikona dziennikarstwa, którą kształtowali czytelnicy sprzed 1989 roku, wtedy też zyskał największe uznanie jako komentator, później docenili go słuchacze i telewidzowie. Absolutny numer jeden wśród gorzowskich dziennikarzy sportowych, a w okresie już wolnej Polski, także społecznych i politycznych. Wywiad u Hołyńskiego był jak rozmowa u Larry’ego Kinga, choć on sam polityką zdawał się interesować mało, a umawiając swoje wywiady - potrafił o nich zapomnieć, wystawiając do wiatru a to Jana Rokitę, a to znów Mariana Krzaklewskiego. Bezapelacyjnie chodzącą historią gorzowskiego sportu. Fan żużla oraz idol żużlowych fanów tej miary, że do dzisiaj – klasą, wiedzą , rozgłosem i uwielbieniem – nie dorównał mu nikt.
5. BRYKNER Artur
Stronniczość oraz idąca za nią bezkompromisowość nie są niczym złym, bo oznaczają posiadanie własnego zdania. Tragicznie zmarły dziennikarz miał nie tylko własne zdanie, ale również bardzo istotne zadanie – odważne tropienie politycznych i urzędniczych nieprawidłowości, a następnie – nie bacząc na zewnętrzne konwenanse i polityczne konstelacje – upublicznianie tego. Dla gorzowskiego dziennikarstwa lat 90-ych był tym, kim Bob Woodward lub Carl Belstein dla mediów w USA: bezwzględnym tropicielem afer.

25 LAT WOLNOŚCI GOSPODARCZEJ
Ostatnie 25 lat w regionalnej gospodarce było ogromnym sukcesem i nie chodzi tu tylko o połączenie Gorzowa ze Szczecinem i Zieloną Górą, nowymi drogami szybkiego ruchu. Nie chodzi też o rosnącą liczbę menadżerów, ale fakt iż miasto i region w miarę płynnie przeszły przez okres, który nie dla wszystkich ośrodków był „czasem błogosławionym
W miejsce upadłych państwowych molochów:  od Gorzowa po Kostrzyn i Słubice, powstały firmy z kapitałem zagranicznym. Osobisty sukces odniosło wielu lokalnych przedsiębiorców. Pracę znaleźli zarówno ci spośród pracowników, którzy mają wysokie kwalifikacje i wiedzę, ale także ci spośród uczestników rynku pracy, którzy szukają zajęcia jakiegokolwiek . Tak więc, prze ćwierć wieku w regionalnej gospodarce swoje miejsce znaleźli biznesowi geniusze, potrafiący czekać na swój czas „długodystansowcy”, ale także „utracjusze”, którzy mogąc wiele i mając jeszcze większe możliwości – znów znaleźli się tam, gdzie zaczynali. Na szczęście – w przeciwieństwie do polityków – godnych wymienienia z okazji 25 lat wolności przedsiębiorców jest tak dużo, że nie ma na to w blogu Nad Wartą miejsca. Warto więc skoncentrować się na symbolach, bo każdy z wymienionych symbolizuje coś innego, inne środowisko, proweniencję oraz diametralnie różny sposób dochodzenia do sukcesu: przejmując państwowy majątek, ryzykując bankructwem na morzu ogarniętym sztormem gospodarczej niepewności czy oddając swoje doświadczenia innym.
1. SOKOŁOWSKI Kazimierz i BICKI Tomasz
Zaczynali zaraz po upadku komunizmu, niemal jak Bill Gates – bez wielkich środków i w otoczeniu wrogo nastawionym do siebie dawnych aparatczyków oraz SB-eków. Z tego właśnie względu, niewiele brakowało, a pierwsza w Gorzowie myjnia „Szaniec”, zakończyłaby karierę jak założony przez  Romana Kluskę OPTIMUS S.A. Dawni towarzysze prokuratorskie zarzuty chcieli im postawić nawet za to, że od pierwszego dnia istnienia firmy znajduje się na jej terenie maszt z flagą państwową. Bez wątpienia byli w Gorzowie pierwszymi spośród dawnych opozycjonistów, którzy odważyli się wziąć sprawy w swoje ręce i postawić na biznes.
2. KOMARNICKI Władysław
Nawet przeciwnicy uwłaszczania się członków PRL-owskiego aparatu partyjnego na majątku państwowych firm przyznają, że Komarnicki zawdzięcza sukces przede wszystkim sobie: swojemu uporowi, otwartości na nowe, wiedzy oraz umiejętności pozyskiwania do współdziałania w firmie lepszych od siebie. Najwięksi krytycy oraz polityczni oponenci muszą z pokorą przyznać, że nie był wymieniany w żadnej z gorzowskich afer gospodarczych od 1989 roku aż do dzisiaj. „Jestem w czepku urodzony” – mówi o sobie,
3. KOROLEWICZ Jerzy
Określenie go mianem gorzowskiej emanacji ekspremiera Jana Krzysztofa Bieleckiego nie będzie obraźliwe. Obaj panowie – już w wolnej Polsce – zamiast wtopić się w szarą, hałaśliwą i kontrproduktywną masę polityczną, postanowili działać w segmencie gospodarczym. Kiedy kolejni politycy rozdzierają pomiędzy siebie posady w Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej - choć w przeszłości nie zawsze wspierali jej powstanie - a ona sama daje miejsca pracy tysiącom mieszkańców regionu, jakby na drugi plan zeszła rola jaką odegrał J. Korolewicz: były wicewojewoda gorzowski i pełnomocnik ds. powołania tej instytucji. Dzisiaj jest prezesem Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej, ale drugiego takiego sukcesu – jakim było doprowadzenie przez niego do powstania K-SSSE – nie odniesie już nigdy, bo zrobił dla regionu coś wyjątkowego, co powtórzyć byłoby trudno.
4. MICHAŁOWSKI Zenon
Dzięki swojej pracowitości, uczciwości oraz omijaniu jakichkolwiek podejrzanych układów, wierząc iż nic nie spadnie z nieba i nie będzie podarowane, ale trzeba na to ciężko zapracować, osiągnął znacznie więcej niż wskazywałby na to posiadany przez niego w 1989 roku potencjał: finansowy, organizacyjny oraz personalny. Działalność gospodarczą założył tuż przed upadkiem komunizmu, ale w pierwszych latach wolnej Polski - jako właściciel firmy budowlanej - był marginalizowany i traktowany przy dużych przetargach jak intruz. Nie tylko ze względu na „solidarnościową proweniencję” oraz działalność w opozycji antykomunistycznej, ale także ze względu na zasadę: „Nie płacę łapówek. Wolę nie wygrać przetargu”. Dzisiaj - bez tzw. politycznego uwłaszczania się – jest większościowym udziałowcem i prezesem firmy „Meprozet – Stare Kurowo”.
5. KAŁAMAGA Zdzisław
Przykład dla innych niemal kompleksowy: jak postępować, by odnieść w wolnej Polsce sukces i jak nie postępować, gdy się go już odniesie. Niewielu mogłoby dzisiaj uwierzyć, że Z. Kałamaga jest najlepszym przykładem gorzowskiego „american dream” w Polsce po 1989 roku. Nic nie zostało mu dane, a rozpoczynając od sklepiku z warzywami na  osiedlu Piaski, doszedł miejsca w którym posiadał największą ilość firmowych salonów „Mars”, był właścicielem pierwszej dużej galerii handlowej „Panorama”, a w końcowej fazie właścicielem pierwszego profesjonalnego centrum logistycznego w mieście. W 2005 roku tygodnik „Wprost” umieścił go – jako pierwszego gorzowianina w historii – na 61 miejscu listy najbogatszych Polaków. Przeinwestował, zabrakło wiedzy, a forma i megalomania wzięły górę nad rozsądkiem, biznesową pokorą, rzetelną analizą finansową oraz umiejętnością współpracy z innymi. „Biedna ćmo, nie mogę ci pomóc, mogę tylko zgasić światło” – czytamy w wierszu Ryszarda Krynickiego. Światła zgasły, a wywalczona wolność przynosi nie tylko sukcesy, ale także okazje do powstania. Chociaż - pieniądz lubi ciszę…
6. RAJMUND D. Przedsiębiorca ze Świecka
Tragiczna historia pokazująca wypatrzenia wolnej Polski, której ofiarą padł gorzowski przedsiębiorca. Prowadził restaurację na przejściu granicznym w Świecku i na polecenie SLD-owskiego wojewody Zbigniewa Falińskiego, został z tego miejsca wyrzucony. Biznes został przejęty przez konkubenta córki wojewody, a sprawa wyszła na światło dzienne po upublicznieniu jej na konferencji prasowej przez piszącego te słowa. „Cieszę się, że dostąpiłem zaszczytu zainteresowania się mną przez pana Bagińskiego. Podam go do sądu i nie pozwolę szargać swojego imienia. Nie mam pojęcia kto prowadził punkt gastronomiczny na Świecku na miejscu przedsiębiorcy, z którym Zarząd Drogowym Przejść Granicznych rozwiązał umowę – mówił w „Gazecie Wyborczej”. Do sądu autora nie podał – tylko w trybie wyborczym - do Sejmu się nie dostał, przedsiębiorca sprawę w sądzie wygrał, a decyzja wojewody kosztowała Skarb Państwa 8 milionów złotych.
7. SYNOWIEC Jerzy

Nie ma w Gorzowie drugiego, który o raczkującym biznesie lat 90-ych, a także tym dojrzałym - z okresu po 2000 roku, wie więcej niż mec. Synowiec. Przede wszystkim jest on synonimem prawniczego sukcesu, który był i do dzisiaj jest przedmiotem marzeń wszystkich lokalnych absolwentów prawa. Był czas, że w przypadkach najcięższej wagi, samo stwierdzenie: „Wziąłem Synowca”, było jednoznaczne z uniewinnieniem lub korzystnym wyrokiem skazującym. Czasy się zmieniły, a ćwierćwiecze urodziło nowe gwiazdy – nie mniej błyskotliwe i nie mniej skuteczne. Zdolny, ale coraz bardziej „bezrobotny” adwokat, zaangażował się w politykę. Czy dobrze ? „Bezczynni adwokaci mają skłonności do zostawania politykami, toteż utrzymywanie adwokatów w ciągłym zatrudnieniu ma pewne społeczne znaczenie – powiedział Abraham Silberschatz z uniwersytetu z Yale. „Złota kancelaria” – jest dziś synonimem drogich usług, a to wcale w biznesie nie pomaga.
8. SYCHLA Grzegorz
„Kamikadze” - to mało powiedziane, ale historia powołanej przez niego do życia Agencji Ochrony Mienia i Osób „Skorpion” najlepiej ilustruje, że wolna Polska w pierwszych latach funkcjonowania była dziwna i nie wszystkim stwarzała równy start w biznesie. Były segmenty i obszary gospodarki, które – niczym kłębowisko żmij – zarezerwowane było głównie dla dawnych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, a próba wtargnięcia tam, groziła poważnymi konsekwencjami. Sychla – jako założyciel pierwszej agencji ochrony bez funkcjonariuszy SB – zapłacił za swoją odwagę w wolnej Polsce znacznie bardziej, niż za antykomunistyczną opozycyjność. W końcu lat 90-ych wyemigrował do USA.

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...