Przejdź do głównej zawartości

Ochwacony blog Renaty Ochwat

Jak się nie ma o czym pisać, to lepiej po prostu nie pisać. Ale jak się jest lokalną pisarką i dziennikarką „od kultury” – to pisać trzeba. Choćby o swoim piciu kawy i o tym, jak się piętnaście lat temu poszło do kina na „Pana Tadeusza”. Renata Ochwat w swym blogowym tekście „Na kawę do muzeum” („Echo Gorzowa”, 7.05.2014) czuje się w obowiązku przypomnieć czytelnikom blogu, kto napisał „Pana Tadeusza” i kto film nakręcił
Jacek Soplica - fikcyjna postać poematu Adama Mickiewicza.
Autor tekstu nie jest fikcyjny. Tekst i jego tytuł - autor...
… bo entuzjaści twórczości blogowej Renaty Ochwat tego nie wiedzą, albo przynajmniej autorka tak o nich myśli. Warto zacytować tu odnośny fragment: „Jest taki film, nosi tytuł „Pan Tadeusz, nakręcił go Andrzej Wajda, obsadził w nim mnóstwo obecnych gwiazd. No i wyszedł sobie taki zakalczyk z dużą pretensją. Ale ten film pamiętam z dwóch powodów. Po pierwsze w tym filmie jest niebywale piękna sekwencja z kawiarką, czyli sceną parzenia kawy. W epizodziku, mistrzowskim zresztą wystąpiła Krystyna Zachwatowicz, żona reżysera. I ta scena, której zresztą ten mierny poeta Mickiewicz wcale nie napisał, jest warta całego tego filmu”. Tu entuzjaści i pozostali czytelnicy literatury blogowej Renaty Ochwat mogą uzyskać kolejną cenną informację. Przede wszystkim, że Adam Mickiewicz miernym poetą był. Rzeczywiście, małość jego twórczości jawi się w pełni przy wielkości epopei blogowej R. Ochwat. To niewątpliwie daje jej prawo do sądów nieomylnych i ostatecznych. Możemy jeszcze dowiedzieć się - gdyby ktoś tego nie wiedział -  że miernotą reżyserską jest także Andrzej Wajda, skoro taki, nawet nie zakalec, tylko „zakalczyk” upiekł. Dobrze, że ma żonę, która film ratuje - w epizodzie z kawiarką. Widać, że w Skwierzynie - gdzie Renata Ochwat do szkół chodziła - nie kazali czytać „Pana Tadeusza”, albo pisarka wolała już wtedy pisać, niż czytać. Gdyby dokładniej zajrzała do „Pana Tadeusza” - nigdy nie jest za późno - odnalazłaby passus o parzeniu kawy w dawnej Polsce i o kawiarce, bardzo ładny i dość obszerny. Mickiewicz potraktował go jako dygresję do tekstu poświęconemu zasadniczej akcji, rozgrywającej się na Litwie, a Wajda bardzo ładnie znalazł dla niego miejsce „na paryskim bruku” . Nota bene, za sprawą sposobu odegrania tej sceny przez śp. Krzysztofa Kolbergera, Wajda kompletnie przeinaczył też intencję Mickiewicza, który tradycję polskiego parzenia kawy, ostatecznie jedną z najstarszych w Europie, rzeczywiście chwalił, a nie wykpiwał. Że tradycja zanikła, widać - także po blogu o kawie. Jeśli więc smakoszka kawy, zasmakowała tylko w tej scenie, to zrozumiała z „Pana Tadeusza” (zarówno Mickiewicza, jak i Wajdy) tyle, ile prawdziwi smakosze kawy mogli jej kupić w sklepie za Gomułki. Do wiadomości młodszych czytelników: Towarzysz Wiesław Gomułka nakazał drastycznie zmniejszyć import „kapitalistycznej” kawy i przerzucić się na „socjalistyczną” wówczas gruzińską herbatę. Drugim powodem, dla którego blogerka Ochwat w ogóle pamięta film „Pan Tadeusz” była bytność w kinie ówczesnego wojewody Jana Majchrowskiego. Tu dochodzimy do tytułowych fascynacji i irytacji autorki - wszak cały blog nosi tytuł: „Moje irytacje i fascynacje”. Fascynacja dotyczyła z pewnością pojawienia się młodego wojewody, który usiadł całkiem blisko przyszłej pisarki-blogerki. Wszak szczerze wyznaje ona, że to „człowiek na pewno warty osobnego felietonu” - bardziej po polsku byłoby „wart”, ale intencja i tak jest jasna. Tu jednak pojawia się także wyraźna irytacja blogerki Ochwat, do której szczerze przyznaje się przed czytelnikami: wojewoda nie przyszedł sam, tylko z żoną. I to w dodatku jakąś obcą: „pochodzącą bodajże z Maroka, nie pamiętam dokładnie skąd”. Nawiasem mówiąc, jak się nie pamięta, to się nie pisze, ale jak się pisze – znaczy, że się pamięta. Jedno jest pewne: żona wojewody Majchrowskiego ze Skwierzyny na pewno nie pochodziła. Irytacja Renaty Ochwat sięgnęła szczytu, gdy małżonkowie Majchrowscy coś tam sobie szeptali i to po francusku. Rzeczywiście irytujące, zwłaszcza jak się ni w ząb nie rozumie, co też tam oni gadają i to w dodatku w języku Mickiewicza, w którym prowadził wykłady paryskie. „Bardziej schizofrenicznej sytuacji jakoś sobie nie wyobrażam. Było śmiesznie, a potem wysoce irytująco. No ale cóż, krzyczeć na wojewodę nie wypadało, a ja i tak jestem pewna, że pani Fatiha i tak nic nie zrozumiała” – kończy ten odcinek swego blogu Renata Ochwat. Całkiem słusznie. Zamiast krzyczeć w kinie, można cicho zwrócić uwagę, albo się przesiąść. Tak czynią specjaliści od kultury – tej praktycznej. Zupełnie nietrafne użycie terminu „schizofreniczny”, także należy pisarce wybaczyć. Ostatecznie nie gorszy przecież od pisarki-blogerki autor - Iwan Bezdomny - też miał z tym terminem kłopot i nawet profesor Strawiński mu tego nie wyjaśnił. To z innego „zakalczyka” - tym razem „Mistrza i Małgorzaty”. A czy wojewodzina Fatiha Majchrowska zrozumiała? Oj, bardzo obawiam się, że znacznie więcej i lepiej niż gorzowska pisarka, dziennikarka i blogerka – Renata Ochwat. 

KSIĄDZ ROBAK

Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...