Przejdź do głównej zawartości

Polak za granicą

Reakcja marszałek województwa na apel parlamentarzysty Twojego Ruchu w sprawie wizyty delegacji podczas kanonizacji w Rzymie, to arogancja godna afrykańskich watażków i satrapów, a nie urzędnika.Tymczasem problem jest  poważny i warto o nim mówić, a tym bardziej domagać się wyjaśnień, bo „polityka zagraniczna” województwa lubuskiego to bezsensowne „Bizancjum” za pieniądze podatników, a także – i to jest najciekawsze – ze środków unijnych  …

…i brakuje tylko ministra spraw zagranicznych województwa lubuskiego, bo dobrzy księgowi i stratedzy już są: każda wizyta zagraniczna członków władz województwa lubuskiego to, stosując ulubione przez marszałek Elżbietę Polak, sformułowanie – „inżynieria finansowa” na którą składają się oficjalne i rozliczane w ramach budżetu województwa delegacje uczestników oraz – lub przede wszystkim – koszty w nich nie wykazywane oraz wynikające z wydatkowania środków unijnych. Delikatnie rzecz licząc na podstawie informacji z Urzędu Marszałkowskiego, podczas swojej kadencji obecne władze uczestniczyły w ponad 130 wizytach zagranicznych, które kosztowały blisko milion złotych. Jak to działa, że nie widać tego w budżecie województwa ? Na pytanie o koszty wszystkich wizyt zagranicznych członków władz województwa lubuskiego blog Nad Wartą uzyskał szczegółową informację o delegacjach, ale bez kosztów związanych z przejazdem służbowymi samochodami i wykorzystania służbowego kierowcy, co w niektórych przypadkach stanowiło wielokrotność oficjalnie podanych informacji. Więcej – co najważniejsze i potwierdziło się w przypadku wizyty marszałek Polak i chłopskiego wicemarszałka Macieja Szykuły podczas kanonizacji Jana Pawła II w Rzymie – ze środków i programów unijnych. Blog Nad Wartą otrzymał oficjalny wykaz delegacji, ale nie rzeczywistych i całościowych kosztów, ale i to nie pozostawia wątpliwości: lubią sobie bez sensu pojeździć i polatać za publiczne pieniądze – bo takimi są też środki unijne. Należy dodać, iż koszty delegacji zagranicznych są finansowane z różnych źródeł np. ze środków budżetu samorządu, ale także źródeł zewnętrznych – budżetu projektów realizowanych przez samorząd” – skonstatowała dla Nad Wartą Katarzyna Drożak z Departamentu Rozwoju Zagranicznego i Współpracy Zagranicznej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego. Liczby robią wrażenie, bo odkąd rządy w regionie objęła marszałek E. Polak tylko delegacje ze 131 wizyt zagranicznych przedstawicieli władz regionu kosztowały podatników 157 441,16 PLN, a ona sama przebywała poza Polską – m.in. w USA, Grecji, Chinach, Francji i Rosji - dokładnie przez 60 dni, co po odjęciu świąt i weekendów daje nam ponad trzy miesiące. Całościowy koszt wizyt zagranicznych – włączając to środki unijne oraz delegacje kierowców – to ponad 900 tysięcy złotych. Nie lepsi od swojej szefowej są inni przedstawiciele regionu. Wicemarszałek Szykuła odbył 22 wizyty zagraniczne i przebywał poza polską - m.in. na Cyprze, w Chinach oraz wielokrotnie w Rosji – 49 dni. Jego chłopski kolega Stanisław Tomczyszyn, który poza krajem przebywał 28 dni, „wystawił” polskim i europejskim podatnikom rachunek na kilkadziesiąt tysięcy. W sumie najmniej doceniony został wicemarszałek Romuald Kreń, którego „ganiano” głównie do Niemiec, a także po Mołdawi i Białorusi, co na liczniku wybiło tylko 17 dni. „Niech marszałek Polak odpowie na pytanie ile kosztował wyjazd na kanonizację do Rzymu i z jakich środków został ten wyjazd sfinansowany” – zaapelował poseł Maciej Mroczek. „Pan poseł Mroczek niech się nie martwi, bo mnie stać na wyjazd prywatny do Rzymu” – odpowiedziała Polak, ale do Rzymu nie poleciała jednak za swoje, lecz – jak zwykle – dokonano „inżynierii finansowej”: przyjemne z pożytecznym, aby za darmochę. Po co w ogóle te wyjazdy i czy coś dają ? W maju 2013 roku (28-29) marszałek Polak przebywała w Belgii w celu – tu oficjalna informacja UM WL - „wymiany doświadczeń w zakresie równości kobiet i mężczyzn(…)”, a wycieczka kosztowała 5751 PLN. Droższa była wizyta w dniach 23-24.06.2011 na Targach Lotniczych we Francji, która kosztowała 7095 złotych oraz udział w spotkaniu z bliskimi Polsce przedsiębiorcami z Florydy i Nevady w USA, za które Urząd Marszałkowski zapłacił 7212,49 PLN, ale koszty były większe, bo nie uwzględniają kosztów po stronie Sejmiku Wojewódzkiego, którego dane oficjalnie do 23.05.2014 roku „utajnił” przewodniczący Tomasz Możejko. Więc po co te wszystkie wyjazdy na przykładzie wizyty w Rzymie ? „Poza udziałem w kanonizacji zrealizowaliśmy cały szereg zadań związanych ze współpracą z Abruzją” – mówił kilka dni temu wicemarszałek M. Szykuła. Kto wie, może się kiedyś okazać, że jedynym plusem wizyt zagranicznych urzędników i radnych wojewódzkich z regionu lubuskiego – na przykład w Chinach – będzie „czynnik demograficzny”, a wiec wzrost populacji. A to już coś, zwłaszcza jak będą bliźniaki …

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...