Przejdź do głównej zawartości

Jak pies z kotem, przy czym to PiS sypie piach w szprychy...

W regionalnej polityce trochę więcej do powiedzenia mają politycy Prawa i Sprawiedliwości, ale nie oznacza to, że województwo lubuskie na tym skorzysta. Wiele do życzenia pozostawia sposób myślenia liderów PiS-u o rozwoju regionu. Jest uzasadnioną chęć zorganizowania przyszłości województwa trochę po swojemu i dzięki psuciu prawa na poziomie centralnym, ale jedyny pomysł, to – jak na razie – kontestowanie dokonań Platformy Obywatelskiej oraz przytakiwanie ustaleniom rządu. W gardle podnosi się coś do góry, gdy z mediów dochodzą złowrogie pomruki kolejnych polityków tej partii, którzy chętnie pouczają i wymądrzają się, choć sami żadnego sukcesu na swoim koncie jeszcze nie mają.


Dzisiaj mało kto wierzy, że w ekipie Elżbiety Rafalskiej i Marka Asta jest więcej dobrej woli, umiejętności i myślenia o rozwoju regionu na dekady, niż w dziecięcym „Piccolo” alkoholu. Sporo jest za to zwykłej zazdrości i zawiści, tylko dlatego, że region lubuski zmienił się przez ostatnie osiem lat nie do poznania, a oni nie mają w tym żadnego udziału.

Polacy uznali, że czas na zmianę. Lubuskie ma ogromne szanse i proszę nie wierzyć, że są jakieś plany pominięcia naszego regionu. Do niczego nie doprowadzi robienie publicznych debat w Urzędzie Marszałkowskim” – skonstatował w sobotę w Radiu Zachód wojewoda Władysław Dajczak, a wszystko na kanwie dyskusji o Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju, która województwo lubuskie niemal pomija.

Lubuskiego w tym programie nie ma. Na 900 inwestycji, których finansowanie planowane jest z unijnych programów krajowych, my mamy ich tylko 29” – to opinia marszałek Elżbiety Polak, która wytyka PiS-owskiemu dokumentowi poważną wadę, która spowoduje, że region straci możliwości realizowania inwestycji ze środków unijnych. Chodzi o sposób dzielenia miast:  na aglomeracje powyżej 200 tysięcy oraz miasta średnie z liczbą mieszkańców powyżej 20 tysięcy. „Obie nasze stolice: Gorzów i Zielona Góra, mają mniej niż 200 tysięcy mieszkańców. Wcześniej wszystkie miasta wojewódzkie były traktowane równo” – dodaje marszałek.

Rafalska sztucznie wykreowana została w Gorzowie na symbol szybkich zmian i nowego politycznego otwarcia, czego potwierdzeniem miałoby być powołanie Akademii im. Jakuba z Paradyża, ale przez lata aktywności politycznej - i pobierania pensji wypłacanej przez podatników – nie przyczyniła się do rozwiązania żadnego istotnego problemu w regionie.

Przykłady ?

Pierwszy z brzegu, to gorzowski szpital, przy restrukturyzacji którego sypała marszałek Polak piach w szprychy, ale sama nie zrobiła nic – ani jako wpływowa radna, ani jako senator w rządach PiS-u z Samoobroną, ani jako posłanka. Dzisiaj jej „żołnierz” spod znaku Ochotniczych Hufców Pracy i wiceprzewodniczący Sejmiku wojewódzkiego Marek Surmacz, wymądrza się w mediach. „Trzeba zwolnić Platformę Obywatelską od zarządzania tym szpitalem. Tam są patologie, a pani marszałek gra politycznie patologiami w szpitalu” – powiedział w Radiu Gorzów.

Herbata od samego mieszania nie staje się słodsza, ale PiS-owska nomenklatura zdaje się płynąć na „wodzie sodowej” i pozostaje zagadką, czy przeszkadzając obecnym władzom województwa w strategicznym dla regionu momencie ostatnich środków unijnych, jej przedstawiciele wierzą w to co mówią, czy tylko tworzą parawan dla swojej niemocy, niekompetencji i zbyt dużego poziomu rozpolitykowania.

Na dzisiaj obecna marszałek Polak, ale też jej poprzednik Marcin Jabłoński, mogą się pochwalić setkami kilometrów dróg, chodników i skwerów, a ludzie PiS-u przecinają w wioskach wstęgi, które są dłuższe niż odcinki dróg do których realizacji przez rok się „przyczynili”.

Spokojnie, wszystko jest pod kontrolą” - bełkotał ostatnio w Radiu Zachód wojewoda o mentalności sołtysa i trudno mieć do niego pretensje, skoro jest zwykłym figurantem. Województwo lubuskie nie jest monolitem, wiele spraw zawsze tu trzeszczało i nie zawsze  w kwestii rozwoju Północ była zgodna z Południem, ale jeszcze nigdy nie było w regionie tylu szkodników z realnymi narzędziami do przeszkadzania w ręku.

Katalog ekscesów w wykonaniu wpływowych polityków Prawa i Sprawiedliwości w Lubuskiem, ich występków przeciw zrównoważonemu rozwojowi regionu oraz zwykłych zagrań „poniżej pasa”, jest bardzo różnorodny. Podgryzając marszałek Polak oraz dawno zaplanowane inwestycje, stają się może bohaterami zakompleksionych i „wyposzczonych” opozycyjnym żywotem samorządowców z PiS-u, ale szkodzą w ten sposób regionowi. Plan wicepremiera Morawieckiego dla Lubuskiego przewiduje tylko jedną inwestycję kolejową, nic nie wspomina o dokończeniu drogi ekspresowej – na co lubuscy politycy PiS-u mocno się wypięli – i nie przewiduje żadnych inwestycji związanych z udokumentowanymi pokładami węgla, miedzi i srebra.

Nie chciałabym powrotu do modelu sprzed 1989 r., bo doskonale pamiętam, jak to było w czasach, gdy państwo wiedziało lepiej, czego chce lokalny samorząd  i jakie są potrzeby mieszkańców” – puentuje marszałek Polak.
         
         Tak, to prawda: PiS-owska klasa polityczna w pracy dla regionu charakteryzuje się tym, że coraz bardziej tej klasy jest pozbawiona. 

         Do wyborów samorządowych jeszcze dwa lata, parlamentarnych trzy  i tyleż samo do końca unijnej perspektywy finansowej. Czasu nie ma wiele, a najtrudniejsze będzie dla lubuskich polityków koalicji PO, PSL i SLD unikanie razów od tych, którym na rozwoju województwa powinno zależeć. Dzisiaj unikają parlamentarnych spotkań z parlamentarną opozycją w regionie, wszelkich konsultacji i wraz z „kukizowym popaprańcem”, po prostu szkodzą.

Chyba nie ma nawet sensu określać tu sposobów na porozumienie na rzecz województwa, bo PiS-owcy myślą tylko o sobie, zazdroszcząc iż nie mieli okazji podpisania sie pod sukcesami ostatnich lat. Błąd, bo mieli takich okazji wiele, ale nie chcieli z nich skorzystać, licząc na rozpad koalicji i niepowodzenia ekipy marszałek Polak...


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...