Zanim były
prezydent Lech Wałęsa przekroczył
progi gorzowskiej biblioteki, uczestnicy mogli się przekonać, że tworząca się w
Polsce PiS-owska dyktatura będzie miała z kim przegrać, bo doświadczenie
organizacyjnej sprawności gorzowskiego Komitetu Obrony Demokracji – na tle
tutejszych partii politycznych – było wręcz niespotykane. Kilka osób w „punkcie
obsługi”, wcześniejsze obdzwonienie wszystkich uczestników w celu
wyeliminowania „oszołomstwa”, służby porządkowe oraz cała organizacja, to
wszystko pokazuje, że może KOD nie ma jeszcze impetu politycznego, ale już
dzisiaj jest najsprawniejszą organizacją polityczną w sensie organizacyjnym.
Żadna inna partia polityczna – bez publicznych pieniędzy – nie byłaby w stanie
organizować tego typu przedsięwzięć.
O ile więc w partiach politycznych, na tego typu
spotkaniach, każdy chce być „generałem”
lub chociaż „pułkownikiem” , to
podczas gorzowskiego wydarzenia wszyscy działacze KOD-u wydawali się być zaangażowanymi
i oddanymi „szeregowcami”, „sierżantami” i „plutonowymi”: każdy wiedział za co odpowiada, wszystko było
perfekcyjnie dopracowane, a nikt z organizatorów nie pchał się „na plakat”, ustępując miejsca w
pierwszym szeregu gościom i byłym bohaterom podziemnej „Solidarności”.
„Gdzie będziesz Leszek siedział” –
zapytał szefa gorzowskiego KOD-u jeden z działaczy. „Nie, ja tu nie będę siedział, muszę dopilnować wszystkiego na zewnatrz”
– odpowiedział ubrany w żółtą kamizelkę z napisem „KOD” Leszek Pielina, co w Platformie Obywatelskiej, Nowoczesnej, PiS-ie
czy jakiejkolwiek innej partii byłoby nie do pomyślenia, bo tam szef ma
błyszczeć i lansować się, a w KOD-ie szef postanowił być odpowiedzialnym za
wszystko i za wszystkich.
Nie dziwi
więc, że Lech Wałęsa mógł się w takich warunkach czuć się komfortowo.
„Albo KOD doprowadzi do porozumienia wszystkich
partii, albo będzie musiał się przekształcić w jakąś strukturę. Gdybyśmy
dzisiaj wygrali, to nie mielibyśmy nawet komu tej władzy oddać, bo obecne
partie to dziwne mafie i bandy. Dlatego jeżdżę i rozmawiam” – mówił do blisko 300 osób zgromadzonych w środowy wieczór
były prezydent Lech Wałęsa, po czym dodał rzecz dla znających polityczną
kuchnię oczywistą, ale dla szczerych i bezinteresownych działaczy KOD, może zbyt
brutalną: „Trzeba pamiętać, że demokracja
to nie jest romantyzm, ale brzydka sprawa, bo tu jest rywalizacja i
konkurowanie o różne pozycje, czy stanowiska. Wszystko musi się jednak odbywać
w pewnych ramach i jak ktoś zachowa się źle, to powinien zostać wyeliminowany”.
To
słowa ważne, by nikt nie był w przyszłości zawiedziony. Bo, gdy w gorzowskim
KOD-ie coraz więcej niezwykłych i bezinteresownych osób, co ciekawe – kobiet,
to w cieniu tych wszystkich wydarzeń odbywają się polityczne negocjacje z
partiami, którym wiarygodność KOD-u jest potrzebna, ale jedynie do tego, by
znaleźć się na listach i wygrać wybory. „Z
książętami z partii trudno się dogadać. Jak się nie dogadamy, to trzeba będzie
zbudować tak dużą i sprawną strukturę, że nie będą mieli wyjścia i sami przyjdą”
– mówił Lech Wałęsa.
Krajowi
liderzy Komitetu Obrony Demokracji czynią gesty wobec opozycyjnych partii, ale
w terenie czuć obawę przed tym, żeby nie skończyło się jak zawsze – w imię
wyższych celów dogadają się liderzy partii, KOD to pobłogosławi, a romantycznym
patriotom zostanie wieszanie plakatów i agitowanie za tymi samymi, którzy swoim
zachowaniem doprowadzili do rządów Prawa i Sprawiedliwości.
W
tym kontekście można zaryzykować tezę, że struktura motywacji i szczerych
intencji działaczy Komitetu Obrony Demokracji przypomina piramidę: na samym
dole najliczniejsza grupa osób szczerych, bezinteresownych, zaangażowanych oraz
poświecających swój czas i pieniądze, a im bardziej w górę, coraz więcej
koniunkturalizmu i chęci wykorzystania „pięciu minut” dla siebie. Nadzieja w
tym, że takie struktury jak gorzowski czy zielonogórski KOD będą odporne na
różnej maści karierowiczów i w godzinie „0”, będą potrafiły powiedzieć „nie”
byłym posłom z SLD, wieczym dygnitarzom z PO, czy liczącym na szybką karierę
młodym wilkom z Nowoczesnej. „Tam jest
wielu ludzi ubrudzonych polityką, a w KOD jest bardzo dużo osób ciekawych i
mądrych” – mówił już na konferencji prasowej były prezydent.
Według byłego
prezydenta ma być inaczej, a klasa polityczna przewietrzona z „polityków
ubrudzonych”. Zniknąć ma podział na my – wyborcy, i oni – politycy. Idea
piękna, ale czy wspólny wróg jakim jest dyktatura Jarosława Kaczyńskiego oraz perspektywa przejęcia władzy, zmieni te
relacje ? Jeśli KOD ma być w przyszlości alternatywą, a jest sporo czasu na to
by się tak stało, to nie można dopuścić do tego, by „dobre wino” obywatelskiej
aktywności, zostało wymieszane z „politycznym jabolem” ze zgranych
politykierów. „Pytam co robiłeś w życiu ?
On całe życie był posłem” – kpił z tych ostatnich L. Wałęsa.
Źle
się dzieje w Gorzowie, bo wizyta byłego prezydenta i laureata Nagrody Nobla, to
jednak wydarzenie. Niestety nie dla prezydenta Gorzowa Jacka Wójcickiego, który
cieszył z podniecenia rubaszną mordkę, gdy po bulwarze przechadzała się
długonoga blondynka Magdalena Ogórek,
ale nie znalazł czasu, aby podobnie i godnie przywitać w mieście nad Wartą
prawdziwego bohatera.
Kiedy wiec gorzowski mentalny "wsiok", pełniący funkcję prezydenta, miał wszystko gdzieś, podczas wizyty prezydenta Wałęsy w Zielonej Górze, za wizytę podziękowali mu: marszałek województwa Elżbieta Polak oraz prezydent Janusz Kubicki. Różnica klas spora, a mentalna "wieś" sama z głowy nie wyparuje...
Kiedy wiec gorzowski mentalny "wsiok", pełniący funkcję prezydenta, miał wszystko gdzieś, podczas wizyty prezydenta Wałęsy w Zielonej Górze, za wizytę podziękowali mu: marszałek województwa Elżbieta Polak oraz prezydent Janusz Kubicki. Różnica klas spora, a mentalna "wieś" sama z głowy nie wyparuje...