Z samorządowej aktywności wielu radnych nie chce ciec pot ani krew, za
to strumieniem leje się czysta woda i narcyzm. Zasadnicza
dwoistość w interpretacjach działań ekscentrycznej radnej wynika z dualizmu percepcji.
Jedni są przekonani, że jest ona aż, ale tylko hałaśliwą radną, której wydaje
się, że może wszystko. Inni, że jest „niepokalanie
poczęta”, taką bożą wysłanniczką i ucieleśnieniem laickiej „Matki Teresy”. Inaczej mówiąc - dla jednych jest guru i wzorem, a dla
innych szkodliwą uzurpatorką. I chociaż trudno nie kryć sypatii do osoby,
której chce się działać w czasach, gdy inni wybieraja galerię handlową lub
telewizyjnego pilota, jest sporo racji w twierdzeniu, że lider nie powinien
swoją osobą zakrywać sensu całości...
![]() |
FOT.: Gorzowianin.pl |
...nawet jeśli polityka i
działalność publiczna zostały mocno
zindywidualizowane i coraz mniej tam skromności i pokory.
Konsekwencje tej
rozjeżdżającej sie percepcji radnej Grażyny
Wojciechowskiej, najlepiej widać na portalach społecznościowych w
kontekście dwóch wydarzeń: uhonorowania jej odznaką „Za zasługi dla Województwa Lubuskiego” oraz jej kontrowersyjnego
wystepu podczas sesji Rady Miasta, gdy usilnie broniła tezy, że dobrze opłacani
przez podatników radni, mają prawo do quazi korupcyjnych „wziątków” w postaci wejściówek na żużlowe Grand Prix.
„To moja sprawa, gdzie chodzę i jakie przyjmuję
zaproszenia. Wara wam od tego!” – grzmiała do radnych, sugerując mecenasowi
Jerzemu Wierchowiczowi z Nowoczesnej
– inicjatorowi pomysłu, by radni publicznie wyspowiadali się z przyjmowania
quazi korupcyjnych prezentów – że wprowadza metody rodem z SB. „Czuję się zaszczuta !” – twierdziła,
kompletnie nie rozumiejąc iż transparentność i jawność, w jej przypadku jako
szefowej fundacji szczególnie, to sól i kregosłup samorządu.
Konstatacja
Wojciechowskiej wynikała z jej błędnego przekonania o swojej wyjątkowości, bo
choć chciałaby wszystko robić w świetle fleszy i koncentrując na sobie uwagę
jak największej rzeszy ludzi, to przywołana do tablicy w kwestii „wziątków” od Stali Gorzów, twierdzi, iż
ma prawo do pełnej prywatnosci.
Radna
kieruje bardzo kolorowym pojazdem z napisem „aktywność” w którym często używa pedału gazu – a jeszcze częściej
hałaśliwego klaksonu – ale konsekwentnie unika pedału hamulca. Efekt jest taki,
że wszyscy ją słyszą i widzą, ale przy tej prędkości gubi sens jazdy. Dodaje
więc gazu na wirażach, nie licząc się z przeszkodami, lokalnymi warunkami i
dobrem pasażerów – którzy często wsiedli do pojazdu w innym niż kierowca celu –
a już najmniej z publicznością, której obrywa się błotem.
Podobne
wątpliwości są szczerze podzielane przez niemałą część mieszkańców, co jednak
nie zmienia faktu, że ci sami mieszkańcy wielokrotnie i sporą liczbą głosów,
powierzali jej mandat radnej. Opinie opiniotwórczych komentatorów, nie
pozostawiają jednak wątpliwości.
„Nie jest wszystko jedno od kogo radny
miejski przyjmuje zaproszenia na bankiety, wyżerki i spektakle rozrywkowe.
Przyznała się, że wzięła zaproszenie i zaczęła zwyczajnie pyskować. Czy znowu
się wydaje pani Grażynce, że na targu jest, albo i na bazarze” – spuentował
sprawę na swoim blogu „Ostatni przy
Stoliku numer 1” Piotr Steblin –
Kamiński. „Nie życzę sobie takiej
wiochy na sesji rady w wojewódzkim bądź co bądź mieście. Wstyd. W dodatku
niepierwszy taki występ radnej, która nie ma w sobie ani krzty taktu czy pokory”
– to już opinia redaktor Hanny Kaup
z egorzowska.pl
Wojciechowska
dała krytykom pazeroctwa radnych doskonałą amunicję, ale oprócz Jerzego
Wierchowicza, Jerzego Synowca i Marty Bejnar-Bejnarowicz, chętnych do
strzelania niewielu, bo szybko sami mogliby zostać „odstrzeleni”. Trudno oczekiwać, że szwadron gotowych do strzelania
w radnych przyjmujących wątpliwe prawnie i moralnie korzyści majątkowe, stworzą
ludzie, którzy łatwo sami mogą stać się celem i chociaż błędy popełniają
wszyscy, to przyznanie się do nich okazuje jest niezwykle trudne.
Obecna Rada
Miasta ujawniła już cały arsenał wad, kompleksów i deficytów, z których
zbudowane jest myślenie poszczególnych radnych – Grazyna Wojciechowska jest
jedynie ich najbardziej spektakularną emanacją. Zrobiła z posiedzenia lokalnego
parlamentu cyrk, ale też warto pamietać, że było to na rękę reszcie radnych, bo
nie musieli odpowiadać o swojej roli w przyjmowaniu „wziatków” od Stali Gorzów.
Miazga
totalna, bo z ich samorządowej aktywności nie chce ciec pot ani krew, za to
strumieniem leje się czysta woda i narcyzm...