Kobiety nie walczą o żadne przywileje i dodatkowe prawa, lecz o to co
jest naturalne od dawna, choć dopiero teraz mężczyźni zaczynają to rozumieć. Dobrze
się stało, że wzięły sprawy w swoje ręce, bo mężczyźni w ich sprawach jakoś
mniej męscy – jedni kształtują sylwetkę na siłowniach, inni nie odklejają się
od fotela na którym oglądają telewizję lub grają w „PlayStation”, a jeszcze inni poszli w politykę i zaczęli umoralniać
kobiety, niczym molierowski „Świętoszek”.
Warto, by wstali z kanapy, odłożyli pilota i puszkę „Warki Strong”, kibicując kobietom z nie mniejszą żarliwością, niż
ulubionym klubom sportowym...
![]() |
FOT. Krystyna Karcz/Facebook |
...bo ten ich marsz
będzie długi i warto, by miały w nim wsparcie mężów, szwagrów, braci, sąsiadów
czy kolegów z pracy i co najważniejsze: tu nie chodzi tylko o aborcję czy
antykoncepcję, ale cały wachlarz praw kobiet, które są nagminnie łamane, a
właściwie w ogóle nie dostrzegane jako istotne. Pracują więcej niż mężczyźni –
ale najczęściej mniej zarabiają. Są zdecydowanie lepiej wykształcone – ale awansują
rzadziej.
Można
wymieniać dalej i w nieskończoność, lecz o ewolucji protestu najlepiej świadczą
publiczne wypowiedzi uczestników.
„Mamy prawo do decydowania o sobie” –
zagaiła jedna z organizatorek „Czarnego Protestu” Monika Twarogal, a wtórował jej później znany publicysta Andrzej Trzaskowski. „Wasz protest jest ważny i cieszę się, że tu
przychodzicie oraz macie w sobie tyle energii” – mówił. „Te wszystkie dowcipy o blondynkach i
teściowych, to wszystko jest żenujące, bo koniec końców to ta blondynka
wychowuje dziecko, gotuje obiad i jeszcze prasuje facetowi koszulę, a ta
teściowa zamiast odpoczywać na emeryturze, wspiera rodzinę” – to już opinia
jednej z uczestniczek.
Poprzedni
protest był inny, bardziej masowy, ale ten drugi nie stracił na jakości, a
ilość uczestników w liczbie około 200 osób –jak na standardy Gorzowa – też powinna
budzić szacunek.
„Szykuje
się nam mała rewolucja kobiet, ale to bardzo dobrze” – mówił prawnik, radny
i lider Nowoczesnej Jerzy Wierchowicz,
który poinformował zebrane na Starym Rynku kobiety, że z inicjatywy radnych
podjęto próbę dofinansowania w Gorzowie zabiegów in vitro dla osób o słabszych
dochodach, ale została ona zablokowana przez prezydenta Jacka Wójcickiego i jego PiS-owskich partnerów. „Aby uchwała mogła być dalej procedowana,
obligatoryjnie niezbędna jest opinia prezydenta, ale on tej opini nie chce
wydać. Naciskajcie panie, bo to jest również wasze prawo” – mówił sędzia
Trybunału Stanu.
„Nie zgadzamy się na to, co się dzieje
dookoła i co planują politycy. My też lubimy się kochać” – krzyczała przez
mikrofon uczennica liceum przy ulicy Puszkina, a wtórowała jej koleżanka ze
szkoły numer 19: „Jak wygląda wychowanie
seksualne w naszych szkołach ? Jest gorzej niż źle, bo nie ma go wcale”.
Operacja
brania kobiet „pod but”, skończy się
rozpędzeniem tej władzy parasolkami, bo w jednym rzędzie stoją wszystkie
pokolenia kobiet - matki i córki, a nawet babcie – i wszystkie one jak nigdy
wcześniej, są świadome swoich praw, które nie są przywilejami. To nie są już
tylko diabolizowane feministki, ale nasze koleżanki i sąsiadki, a także – co bardzo
ważne – ich dzieci. Jest dużo racji w tym, że wśród polityków Prawa i
Sprawiedliwości panuje przekonanie, że wdrażając program „500+” zyskali prawo
do praw kobiet, ale mogą i powinni się srogo pomylić, bo nawet te pieniądze nie
są dla kobiet żadnym przywilejem, lecz podstawowym prawem.
Przeciwnicy
protestów kompromitują się publicznym głoszeniem haseł, że kobiety chcą „aborcji na życzenie”, bo to dla żadnej
kobiety nigdy nie jest „życzenie”,
lecz dramatyczny wybór i trudna decyzja – przy których często nie ma mężczyzny,
bo „zrobił swoje i zwiał” z obawy
przed konsekwencjami.
Szanując ważny
religijny symbol jakim jest Krzyż, nie można zmuszać kobiet do tego, aby „rodziły krzyż na całe życie” – który będzie
dźwigało niepełnosprawne dziecko i obolała matka.
Ten marsz
będzie długi, ale trzeba brać w nim udział. "Coś czuję, że te kobiety przejmą władzę i bardzo się z tego cieszę" - mówił tydzień temu w gorzowskiej bibliotece były prezydent i laureat Nagrody Nobla Lech wałęsa. Ma rację...