Przejdź do głównej zawartości

Synowiec: Nie chcemy w mieście ludzi z "pipidówek"

Trudno nie drżeć, wiedząc iż mecenas Synowiec ma rację, że miasto zaatakowali „barbarzyńcy”, a jego bramy – w ilościach odwrotnie proporcjonalnych do prezentowanej przez nich jakości – przekraczają ludzie dla których Gorzów jest tym, czym Nowy York dla Amiszów lub biblioteka dla analfabetów. Wójt Deszczna, byli burmistrzowie Witnicy i Strzelec Krajeńskich, ekswójt Lubiszyna czy przewodniczący krośnieńskiej Rady Miasta, to wszystko osoby, które mają odpowiadać za ważne dla Gorzowa obszary. Malarz ścian może być artystą, ale nigdy nie zrozumie, dlaczego malarz obrazów nakłada farbę na pól metra kwadratowego przez kilka tygodni...

FOT.: "Rozmowy o Gorzowie" - EchoGorzowa.pl

...a wszystko przypomina konfrontację HerbertowskiegoPana Cogito” z buraczanym „Misterem Wiochą”, gdzie prawdziwych kandydatów na lokalne gwiazdy polityki, gospodarki i samorządu – których w Gorzowie i z Gorzowa wyszło wiele – zastępowane są importowanymi miernotami o statusie gwiazd jednego sezonu.
           
         Gorzów stał się więc miejscem walki  nie tylko o swoją przyszłość, ale także o to, by jego rozwoju nie projektowali ludzie o węższych horyzontach myślowych, niż wynika to z jego średniej i potencjalnych możliwości. Tak przynajmniej wynika z wypowiedzi uznanego mecenasa, społecznika i radnego Jerzego Synowca, który udzielił wywiadu nowemu programowi pt. „Rozmowy o Gorzowie”, który od dzisiaj jest emitowany na portalu EchoGorzowa.pl.
    
          „Zgodzi się pan z tezą prezydenta Wójcickiego, że na wysokich stanowiskach trzeba zatrudniać ludzi z zewnątrz, bo oni widzą chłodnym i świeżym okiem to, czego nie widzimy my?” –indagował swojego rozmówcę założyciel i redaktor EchoGorzowa.pl Jan Delijewski.

       Odpowiedź była brutalna, ale prawda i dosadność emanowała z niej bardziej, niż promieniowanie z atomowego grzyba, bo mecenas Synowiec powiedział to, czego inni wyrazić się boją lub nie potrafią, a jeszcze inni udają, że tego nie widzą.
     
            „Zgoda, ale to powinni być ludzie, którzy różne złe rzeczy dostrzegali u siebie, mieszkali w wielkich miastach i kończyli dobre szkoły w dużych miastach, bo wtedy widzą to, czego my w średnim mieście nie możemy zobaczyć. To nie mogą być ludzie z <pipidówek>, gdzie nic nie ma i niczego nie widzieli” – odpowiedział mecenas Synowiec, a redaktor Delijewski dociskał: „Ma pan na myśli Krosno Odrzańskie ?”.

               Odpowiedź była prawdziwym credo „Pana Cogito” w walce z tumiwisizmem, bylejakością i symbolizującym to wszystko „Misterem Wiochą”.

            „Między innymi o Krosno Odrzańskie mi chodzi, bo jest to zapyziała dziura, gdzieś na końcu świata. Nie podoba mi się zasada ściągania ludzi z ośrodków dla których Gorzów jest metropolią, a nie miastem, które trzeba natychmiast naprawiać” – skonstatował radny, a mowa była o wiceprezydencie Radosławie Sujaku, którego na stanowisko zarekomendowała poseł Krystyna Sibińska.

 Ale radny i mecenas Synowiec miał na myśli także wielu innych o których nie powiedział wprost: eksburmistrza Strzelec Krajeńskich Wiesława Sawickiego – który został dyrektorem Wydzialu Organizacyjnego, byłyego wójta podgorzowskiego Lubiszyna Tadeusza Karwasza – mianowanego wiceprezesem Gorzowskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego oraz nową szefową Wydziału Obsługi Inwestora i Biznesu Agatę Dusińską z Deszczna, która po konflikcie z wieloma urzędnikami miała być zwolniona, ale „za karę” została zesłana do działu zajmującego się pozyskiwaniem inwestorów. 

 Przykre, że najważniejsze dla rozwoju miasta stanowisko otrzymuje się za karę, a nie w nagrodę, ale puentą wszystkiego są słowa Synowca: „Prezydent powinien chodzić ulicami miasta, widzieć wszystko i nie są do tego potrzebne konsultacje”.

Pozytywnym ruchem było ściągnięcie do miasta wieloletniego burmistrza Witnicy  Eugeniusza Kurzawskiego, który objął zarządzanie Wydziałem Edukacji, ale to wyjątek w morzu błędnych decyzji persponalnych.


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...