W regionie będącym naturalnym rezerwuarem głosów dla Platformy
Obywatelskiej, największe poparcie posiada konserwatywne Prawo i
Sprawiedliwość. Opublikowane przez „Polska
The Times” badania preferencji wyborczych w poszczególnych regionach pokazują
obecnej opozycji bolesną prawdę, że liczy się tylko wtedy, gdy będzie razem.
Partia Asta, Rafalskiej i Surmacza ma sie w Lubuskiem dobrze, ale pocieszeniem
jest to, że władzy w województwie raczej nigdy nie przejmie. Nie zmienia to
faktu, że opozycja jest obecnie silna, lecz tylko „na papierze” i w wirtualnych badaniach, bo poza koalicją w sejmiku
właściwie nie istnieje...
...a w
gorzowskim samorządzie uwiarygadnia nawet poczynania tak nieodpowiedzialnych nominatów
z PiS, jak Sebastian Pieńkowski czy Artur Radziński, pozbawiając się prawa
i możliwości do narzucania własnej narracji.
Ta strategia
rozsypie się na niekorzyść gorzowskiej opozycji z PO i SLD, gdy PiS-owski wicepremier
Mateusz Morawiecki dopnie swego i zrealizuje
przedstawioną marszałkom województw wizję, by środki z ZIT-ów, które nie
zostaną alokowane do marca 2017 roku, zabrać na rzecz realizacji „Planu
Odpowiedzialnego Rozwoju”. Wygląda jednak na to, że wiceprezydencka posada dla
platformerskiego „wilczka” Radosława Sujaka, jest ważniejsza niż
klarowny przekaz dla wyborców, że PiS z wpływami w gorzowskim Ratuszu, to nic
dobrego.
Fakty są
takie, że jesli chodzi o wynik preferencji wyborczych w całej Polsce, to PiS
może liczyć na poparcie rzędu 33,9 proc. – mniej o 3 punkty niż przed wakacjami
– ale wciąż wystarczająco dużo i ponad 13 procent więcej niż druga Platforma
Obywatelska.
Niezbyt dobrze
wygląda to również w samym województwie lubuskim, gdzie PiS uzyskuje poparcie
na poziomie 27 proc., a Platforma Obywatelska uplasowała się na miejscu drugim
z wynikiem 25,8 proc. poparcia. Pocieszeniem jest więc bardzo dobry - bo ponad
dwudziestoprocentowy (22,2 proc.)- wynik Nowoczesnej z Wadimem Tyszkiewiczem i Jerzym
Wierchowiczem, co oznacza iż przy wyniku SLD na poziomie 5,9 proc. i PSL-u
3,3 proc., Prawo i Sprawiedliwość włądzy w samorządzie wojewódzkim nigdy na
szczęście nie zdobędzie.
Można się bowiem
na samorządową władzę Platformy Obywatelskiej i koalicjantów w województwie zżymać,
ale na przykładzie gorzowskiego Ratusza łatwo sobie wyobrazić, co by się stało,
gdyby partia Marka Asta i Elżbiety Rafalskiej miała większy wpływ
na funkcjonowanie regionu w najważniejszym dla niego momencie: wydatkowania
środków europejskich. Urząd Marszałkowski zalałaby fala regionalnej odmiany „misiewizmu”, co widać na jak na dłoni w
Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim, a środki europejskie dzielone by były Kurii
Biskupiej i na parafialnych plebaniach.
Idea „antyPiS-u” w mieście nad Wartą i Winnym
Grodzie nie sprawdza się do końca, ale w Gorzowie zbiera cięgi szczególne, bo
nie da się uzasadnić krytyki tej partii w Sejmie i jednoczesnego trwania w ukrywanej
koalicji.
Tak więc
twarzami „antyPiS-u” w regionie są
dziś: W. Tyszkiewicz i marszałek Elżbieta
Polak, rzadziej komisarz i senator Waldemar
Sługocki, ale wszyscy razem – nawet z Bogusławem
Wontorem z SLD i Jolantą Fedak z
PSL – mogliby zrobić znacznie więcej. Najbliższe dwa lata będą dla nich „próbą ognia” i jeśli przestaną wylewać
wiadra łez z powodu utraty wpływów w Warszawie oraz mandatów parlamentarnych,
ale zaczną się wreszcie komunikować z elektoratem i działaczami na serio oraz nie
tylko w tracących wpływ mediach tradycyjnych, to można wysadzić PiS z siodła w
którym zaczyna mocno „kozaczyć”.
Namacalne
rezultaty PiS-owskiej władzy w Lubuskiem, to chwilowe przemianowanie gorzowskiej
PWSzZ na Akademię im. Jakuba z Paradyża oraz praca dla licznych działaczy i ich
rodzin, a także podreperowanie budżetów rodzinnych takich polityków jak Marek Surmacz, Roman Sondej,Tomasz
Rafalski, Maria Surmacz czy Paweł Ludniewski, ale nic poza tym.
Wniosek ?
Po kilku
miesiącach obowiązywania największego
programu socjalnego „500+”, zwykłym ludziom nad Wartą i Odrą, nie jest straszna
pacyfikacja Trybunału Konstytucyjnego oraz orwellowska zamiana pojęć, gdzie
bezprawie - nazywane jest praworządnością, rozdawnictwo - troską o najbardziej potrzebujących,
a próba pozbawienia kobiet prawa do stanowienia o swoim ciele – troską o
wartości i zasady.
PiS można
powstrzymać – zrobią to zapewne odważne kobiety – ale co dalej ? Powrót do
platformerskich „opowieści dziwnej treści”
i wysłuchiwania wciąż tych samych ludzi, którzy są odpowiedzialni za dojście
PiS-u do władzy: od Krystyny Sibińskiej,
przez Tomasza Możejkę, Stefana Niesiołowskiego, Władysława Komarnickiego, a na Bogusławie
Wontorze kończąc ?
Wszystkie
opozycyjne partie mają w swoich szeregach ludzi mądrych, zdolnych i
doświadczonych – od Leszka Sokołowskiego
(wystąpił tydzień temu z partii) i Tomasza
Nesterowicza na lewicy, przez Tomasza
Gierczaka, Sebastiana
Ciemnoczołowskiego czy Marcina
Jabłońskiego z PO, a na Tyszkiewiczu i Mariuszu
Domaradzkim z Nowoczesnej kończąc, nie zapominajac o bezpartyjnym radnym
wojewódzkim Łukaszu Mejzie, ale
wyraźnie brakuje pomysłu, strategii i ducha...