To nie jest
walka o życie prezydenta Wójcickiego, ale jak wiele podobnych spraw, kolejny
argument w dyskusji nad kompetencjami prokuratorów. To ludzie jak wszyscy inni,
a więc mają prawo do bycia nieroztropnymi, ośmieszania się oraz bronienia tez, które
na zdrowy rozum są nie do obronienia. Podobnie publiczne media, która mają
wiele twarzy i na przestrzeni lat prezentowały różny poziom obiektywizmu – w zależności
od tego, kto piastował w kraju władzę. Jedno jest pewne, proces prezydenta
Wójcickiego nie jest żadną poważną sprawą i jeśli płynie z niego jakikolwiek
wniosek, to jest on bardzo smutny: samorządowcy uważajcie, bo możecie robić dla
swoich społeczności rzeczy wspaniałe, ale paragraf znajdzie się na was zawsze.
Był
więc proces prezydenta Tadeusza
Jędrzejczaka, który zakończył się jego uniewinnieniem i totalną porażką prokuratury – choć niektórzy
próbują jeszcze udowadniać, że jest inaczej i sprawa wróci – a teraz rozpoczął
się proces prezydenta Jacka Wójcickiego.
W obu przypadkach mianownik
jest wspólny: niekompetencja, brak wiedzy i doświadczenia średnio rozgarniętych
prokuratorów. Dziwić może tylko aktywność dziennikarzy, którzy nie powinni spoglądać
na Prokuraturę Rejonową jak na niezależną od polityków instytucję, ale zwykły
urząd – niczym się nie różniący od Urzędu Miejskiego, Urzędu Marszałkowskiego
czy Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego – w którym knuje się, kombinuje i
manipuluje, jak udowodnić swoją tezę.
„Gmina zapłaciła pieniądze za budowę wodociągu firmie
wyłonionej w przetargu, jednak gdyby wójt postąpił zgodnie z przepisami prawa
to wspomniana w akcie oskarżenia kwota – zasądzona w innym procesie między
Deszcznem a podwykonawcą Bud-Systemem – nie musiałaby być wypłacona z budżetu
gminy” - mówiła podczas odczytywania aktu oskarżenia przeciwko
prezydentowi Gorzowa, prokurator Danuta
Kowalska-Maciaszak, która nigdy w życiu żadnej faktury pewnie nie
wystawiła, za nic nie była odpowiedzialna, a jej doświadczenia biznesowo-samorządowe
nie wykraczały poza przyjmowanie paragonów w sklepie oraz popijanie piwa na
samorządowych festynach.
Ten proces, podobnie
jak wiele innych względem samorządowców, to brzydka farsa w której na siłę
próbuje się samorządowcom udowodnić, iż będąc aktywnymi i bardziej
inteligentnymi niż najlepsi prokuratorzy, dopuszczają się łamania prawa.
Wyjaśnienia
prezydenta Wójcickiego są dla każdego samorządowca w regionie i kraju
zrozumiałe, bo każdy z nich na co dzień ryzykuje, podejmując decyzje, które
łatwo zakwalifikować jako wątpliwe prawnie. A zatem, każdy z nich mógłby odpowiadać za coś, choć
nie każdemu przyszło pracować w powiecie szczególnego ryzyka. „Gdybyśmy postąpili inaczej nie dość, że zapłacilibyśmy
wykonawcy i podwykonawcy, to stracilibyśmy jeszcze więcej – nie dotrzymując
terminu ,nie byłoby dla nas dotacji z urzędu marszałkowskiego” – wyjaśniał Wójcicki.
„Jackowi Wójcickiemu grozi do 8 lat więzienia”
– oświadczyła prezenterka TVP Gorzów, podnosząc debilną tezę, iż gmina mogła
stracić nawet pół miliona złotych. To
dobry sygnał dla innych samorządowców: nie ryzykujcie, miejcie wszystko gdzieś
jak prokuratorzy, bo liczą się statystyki...