Przejdź do głównej zawartości

Dziennikarze nie są lepsi, ale bywają gorsi od polityków !

Tekst dziennikarza „Gazety Wyborczej” na temat pożaru kamienicy Herzoga odbił się szerokim echem, ale chyba nie takim dużym, jak opublikowanie przez niego prywatnej wiadomości tekstowej z opinią od prezydenta Gorzowa. W psychologii określa się to mianem „pławienia się światłem odbitym”, w dziennikarstwie „spaleniem rozmówcy” i zablokowaniem sobie możliwości kontaktów, a prywatnie to zwykłe „kurestwo”. Dziennikarz prywatnych kontaktów z prezydentem Gorzowa nie ma, więc ostatnie zapewne odpada…
Czytać nie trzeba, warto przemyśleć, ale wniosek jest jeden: to czego oczekują
dziennikarze od polityków jest poza orbitą ich osobistych możliwości. Łatwo to
udowodnić - ale dziennikarze zaczną krzyczeć. Na mnie mogą, bo mam ich głęboko...
Redaktora Kamila Siałkowskiego z „Gazety Wyborczej” cenię i szanuję za dobre i mocne pióro, ale numer z opublikowaną przez niego wiadomością tekstową od prezydenta Gorzowa Tadeusza Jędrzejczaka, bardzo mi się nie podobał. Nie z powodu osobistych sympatii - których nie kryję i mam w sobie tyle uczciwości by o nich pisać - ale z powodu chamstwa jakim jest upublicznianie rozmów lub wiadomości prowadzonych poza oficjalnym obiegiem. Ale po kolei. Dziennikarz napisał dobry tekst o spaleniu lub też podpaleniu kamienicy Herzoga. W samym tekście pojawiła się konstatacja radnego PiS Marka Surmacza, że władze Gorzowa tolerują podpalanie kolejnych cennych obiektów. Sprawa zdenerwowała prezydenta T. Jędrzejczaka i wysłał dziennikarzowi wiadomość tekstową ze swoją własną opinią, której skład na potrzeby tekstu poprawiam: „Przeczytałem, że właściciel nie spał i płakał całą noc po pożarze. Ale nie dowiedziałem się kto ten właściciel ani czy z chęci zysku czy Surmacz mu współczuje. Wybiórcze małe tzw. dziennikarstwo. Aż się dziwię, że nie było że siedziałem w więzieniu. Widocznie zapomnieli dodać. Brawo”. Dziennikarz, jednak wbrew wszelkim wartościom „Gazety Wyborczej” i tłumacząc to faktem, że dostał wiadomość na służbowy telefon ze służbowej komórki prezydenta – co dyskwalifikuje go jako dziennikarza chroniącego prywatność rozmówców i nakazuje sporą czujność w kontaktach z nim –postanowił pochwalić się wiadomością na Twitterze i Facebooku. Prezydent pod naciskiem komentujących wydarzenie dziennikarzy i polityków, postanowił zareagować w sposób dla siebie raczej nienaturalny. „Dałem plamę. Przepraszam, ale cóż, tak jest że kontekstu raczej nie wytłumaczę.Ale warto kiedyś opowiedzieć” – napisał skruszony Jędrzejczak. Ma pełną rację - dał plamę, a – używając języka kolokwialnego i bardziej dosadnego: „dał dupy na całej linii” i „wystawił się jak młody” na dworowanie z siebie przez dziennikarzy, politycznych przeciwników oraz zakłamanych komentatorów. A przecież tak być nie powinno i wina leży po stronie naiwnego prezydenta Jędrzejczaka i cynicznego redaktora Siałkowskiego. Pierwszy chciał wyrazić dosadnie opinię, a drugi okazał się osobą do której politycy dzwonić i SMS-ować już nie powinni. Prezydent zapomniał, że jak nikt inny w tym mieście powinien być czujny jak ważka i wiedzieć do kogo wysyła się wiadomości o nucie prywatnego komentarza. To jak w życiu - uśmiechający się w restauracji kelner jest kumplem tylko do czasu, gdy w portfelu lub na karcie są pieniądze. Jeśli nie daje napiwków, to naplują mu do zupy. A potem ? Potem jest heideggerowski „syndrom kelnera”, który z zazdrości swojemu rozmówcy i po wypiciu przez niego kilku lampek wina oraz zyskaniu zaufania, chce być jak on albo i więcej. Najpierw jednak musi go uświnić i pokazać, że jest od niego lepszy, bo rzekomo ma maniery.  „Raz kurwa, zawsze kurwa” – mawiał Stefan Kisielewski, ten sam, który oceniając społeczeństwo wychowane w PRL-u, stwierdził gdzie indziej: „Każdy pies hodowany pod szafą wyrasta na jamnika”. Język miał niewyparzony, pióro bardzo ostre, ale przy wszystkich swoich wadach, potrafił się do nich przyznawać, szydzić z nich i obnosić się z ironią do samego siebie. Inaczej mówiąc – był odwrotnością dziennikarzy. Tych gorzowskich – co zachowują się jak poetycki „paw i papuga narodów” szczególnie. Zresztą Juliusz Słowacki jest tu jak najbardziej na miejscu, bo dwa kolejne zdania „Grobu Agamemnona” mówią o części gorzowskich dziennikarzy więcej, niż nawet wybitny bloger: „Jesteś służebnicą cudzą. Sęp ci wyjada nie serce – lecz mózgi”. To odnośnie samego faktu opublikowania prywatnej rozmowy, co wcześniej zdarzało się jedynie ekscentrycznej Hannie Kaup, bo sama dyskusja w której udział wzięły osobowości najwyższego kalibru: Henryk Maciej Woźniak, Joanna Frąckowiak-Poczaj, Jarosław Porwich, Marcin Kluwak czy Robert Surowiec, zasługuje na refleksję nie - ad personam, lecz - ad meritum. Ta zaś dotyczy samego dziennikarstwa o którym było wcześniej. Prezydent Jędrzejczak napisał: „wybiórcze małe dziennikarstwo” i paradoksalnie strzelił w dziesiątkę.  Dodając zdanie: „Aż dziwne, że nie napisali że siedziałem w więzieniu”, chyba przewidział komentowanie całej sytuacji przez eksdziennikarza J. Porwicha, który 13 czerwca br. na pięć godzin  przed uniewinniającym prezydenta wyrokiem mówił w Radiu Gorzów: „Ja konsultowałem się i wiem, ze dzisiaj zapadnie wyrok skazujący w sprawie prezydenta”. To tylko próbka tego, co potrafią niektórzy gorzowscy dziennikarze, a co wpisuje się w postawę zaprezentowaną przez dziennikarza redakcji, która zawsze podkreślała i realizowała przywiązanie do wartości. Stwierdzę coś brutalnego, co nie jest zarzutem, ale stwierdzeniem faktu, który – parafrazując Epikura z Efezu– zawodowo „żywych” dziennikarzy nie dotyczy, a wyautowanym „martwym” nie przeszkadza. Ton gorzowskiemu dziennikarstwu nadaje grupka ludzi, która ma o sobie mniemanie wielkie, a intelektualne możliwości weryfikuje życie i są często: powiatowe. Zachowują się oni jak niszowy związek zawodowy, a nawet jeszcze gorzej. Bronią tylko tych, którzy są na topie: mogą się przydać, bo „coś” wiedzą lub wiedzą „to i owo”. Pozostałych reporterów, publicystów i prezenterów, ich chwilowo na fali koledzy z redakcji, mają głęboko w miejscu o którym śpiewa Ryszard Rynkowski: „A kobiety lubią brąz”. Nie publikowałem i nigdy nie opublikuję prywatnych SMS-ów, prywatnych rozmów z Facebooka oraz e-maili od dziennikarzy, bo poziom red. Siałkowskiego i red. Kaup, to jednak wysoki poziom dziennikarstwa, a ja jestem zwykłym blogerem, który informatorów i rozmówców chroni nawet za cenę grzywny. Prawdę znamy jednak wszyscy i ona nigdy nie objawia się w facebookowej reakcji: „Lubię to”. Mi to nie przeszkadza, bo mam w sobie sporo empatii i rozumiem, że pierwszymi którzy doniosą prezesowi, dyrektorowi, redaktorowi naczelnemu lub marszałek, wojewodzie, posłowi etc. będą … koledzy z redakcji. Taki to szemrany światek gorzowskiego dziennikarstwa w którym – jak w każdym innym środowisku, nie wyłączając mojego – mnóstwo lanserów, alkoholików, krętaczy, koniunkturalistów, seksoholików, narkomanów, łapówkarzy, stosujących mobbing, przekręciarzy i tych, którzy mają się za osoby „ponad”, choć są „poniżej”. Nikt z nas nie jest bez słabości i każdy ma swojego „trupa w szafie”. Ja kilka swoich pokazałem już dawno, pewnie mam jakiegoś w zanadrzu, ale dziennikarze wciąż udają iż nie mają szafy lub są w niej tylko ubrania. Raczej maski – dużo masek.  Politycy im wiele obiecują, ale tylko do czasu, gdy pracują w redakcjach, bo potem nie odbierają telefonów. Chcecie dowodów i przykładów ? Jeśli tak, to nie ma sprawy…

ROBERT BAGIŃSKI
Nad Wartą

Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...