Przejdź do głównej zawartości

Wniosek PO poniżej poziomu...

Ktoś się jednak skompromitował - góra urodziła mysz, z dużej chmury mały deszcz, albo jeszcze gorzej – próbowano ludziom zrobić wodę z mózgu. „Ciemny lud to kupi” – powiedział niegdyś ogólnopolski polityk prawicy, ale zdaje się iż gorzowscy radni Platformy Obywatelskiej uwierzyli, że makaron na uszy można nawijać nieustannie, a pracować nie trzeba. Wniosek na poziomie „kiblonurka” wnioskującego o urlop na żądanie, stał się przedmiotem poważnej dyskusji. Żeby chociaż formę zachowali…

Nikt znający M. Gucię nie uwierzy, że takiego knota złożył sam od siebie, bo
jest zbyt ambitny i zbyt precyzyjny, by dać się wystawić na pośmiewisko. Nie-
stety, kolejny raz zrobiła to za niego partia. A szkoda, bo poważny wniosek
jest na niższym poziomie niż wniosek "kiblonurka" o urlop na żądanie...
A przecież mówimy o partii zrzeszającej w Gorzowie poważnych ludzi, której przewodzi aktywna i zaangażowana w Sejmie poseł Krystyna Sibińska oraz zdolny i odnoszący sukcesy zawodowe przewodniczący klubu radnych tego ugrupowania Robert Surowiec. Coś jednak nie poszło jak trzeba, bo wyszło śmiesznie - jeśli nie okropnie żenująco. Politycy aspirujący do rządzenia miastem słusznie podkreślają swoją opozycyjność względem prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka – bo takie ich zbójeckie prawo, ale krytykując „coś” lub „kogoś”, samemu należy dane zadania wykonywać lepiej.  „Domagamy się czterech milionów dodatkowo na remonty gorzowskich dróg i chodników. Będziemy rozmawiać na komisji i ja będę proponował, aby prezydent Jędrzejczak znalazł te pieniądze” – mówił 12 grudnia br. w Radiu Gorzów szef klubu PO Robert Surowiec, dając tym samym do zrozumienia iż stosowne wnioski – zgodnie z uchwalonym przez Radę Miasta harmonogramem procedowania nad budżetem – zostały już złożone. Tak przynajmniej zostało to przedstawione mieszkańcom, choć było zgoła inaczej. „Żadne wnioski zgodnie z harmonogramem nie wpłynęły” – napisał na swoim facebookowym profilu prezydent T. Jędrzejczak i miał sporo racji. Politycy PO próbowali sprawę ratować podczas poniedziałkowej Komisji Gospodarki i Rozwoju. „Wniosek” trafił do BIURA Rady Miejskiej, ale sposób wykonania tej czynności, forma, treść i formuła, daleko odbiega od tego co podgorzowscy sołtysi i radni sołeccy, a o gminnych nie wspominając, stosują z sukcesami od lat. Ale do rzeczy - efektem budżetowych refleksji i kilkunastu wywiadów w wykonaniu polityków Platformy Obywatelskiej, była pognieciona i pokreślona kartka w kratkę formatu A4. Podpis na niej złożył fajny, zaangażowany i sympatyczny radny Marcin Gucia, którego partia już dawno potraktowała „po macoszemu”, ale nikt nie powinien mieć wątpliwości iż ten akurat działacz jest osobą uczciwą i rzetelną. „Robert, najbardziej przykre jest to, że wysługujecie się Marcinem i teraz to głównie on zbiera cięgi za wasze działania” – słusznie skonstatował rzecznik SLD Mariusz Domaradzki, który M. Gucię zna od lat. „To nie są wnioski do budżetu(…). To jest niezgodne z przepisami” – napisał na wyciągu z protokołu posiedzenia komisji prezydent Jędrzejczak. Rachityczny wniosek wywołał dyskusję na portalach społęcznościowych, a sprawę skomentowali dla Nad Wartą politycy. „Nie odnoszę się do formalnego sposobu zgłoszenia wniosku Platformy Obywatelskiej, ale jego merytoryczności. Oni uważają, że są przygotowani do sesji budżetowej, ale moim zdaniem tak nie jest. Cała ta propozycja z czterema milionami, to jakaś polityczna sprawa, bo dlaczego 4 miliony, a nie 10 milionów ? My jesteśmy ugrupowaniem odpowiedzialnym i jeśli wskazujemy jakieś potrzeby, to również miejsca skąd pieniądze należy wziąć lub przesunąć” – uważa szef gorzowskiego Sojuszu Lewicy Demokratycznej mec. Marcin Kurczyna. Rzecz jest jednak poważna, bo zgodnie z przyjętym przez Radę Miasta harmonogramem procedowania nad budżetem termin zgłaszania wniosków dawno minął, a politycy PO zgłosili swoje propozycje po terminie. Sprawę wyjaśnia wiceprzewodniczący Rady Miasta i lider lewicy Jan Kaczanowski. „Owszem, ten wniosek mógł być przygotowany bardziej profesjonalnie, ale zaznaczam iż radni mogą zgłaszać swoje wnioski nawet na samej sesji. Warunek jest jeden, że trzeba wskazać skąd wziąć środki na ich realizację. Jak PO ma wnioski, to niech zaproponuje rozwiązanie” – powiedział J. Kaczanowski. Formę zachowali działacze Prawa i Sprawiedliwości, a ich wniosek zasługuje na porównanie: wiejska forma klubu PO, kontra profesjonalizm radnych PiS. Podobnie jest w trakcie medialnych wywiadów polityków PO, a modelowym przykładem jest przewodniczący Rady Miasta Jerzy Sobolewski: temat budżetu to poważna materia, której nie rozumie nawet szef lokalnego parlamentu.  „Proszę wskazać, gdzie zrobić budżetowe przesunięcie, aby znaleźć w 4 miliony na realizację wniosku PO” – zagaił go dzisiaj w Radiu Gorzów red. Bogdan Sadowski. Teraz warto postarać się o tłumacza: „Nie chcę teraz rozmawiać na temat przesunięć, bo czekamy aż prezydent znajdzie pieniądze. On jakby stawia nas radnych, że my musimy robić przesunięcia z różnych działów i żeby te pieniądze właśnie znaleźć na te inwestycje. Stawia nas w sytuacji, że my mamy szukać pieniędzy(…). Pan prezydent powinien z nami rozmawiać, bo wtedy to zintegrujemy, przemyślimy, jak rzeczywiście mieszkańcy Gorzowa wyobrażają, jaki ten budżet ma być, jakie priorytety mają być w tym budżecie i wtedy ten budżet powinien być podany na tacy, gotowy, te 485 milionów tak jak wszyscy sobie wyobrażamy, że to jest budżet taki właśnie na który nas stać”. O co kruszy kopie Platforma Obywatelska ? 1 metr kwadratowy asfaltowej „łaty” o grubości 5 centymetrów kosztuje 43 złote, a z „podbitką” to koszt 100 złotych. Nie ma wątpliwości iż chodzi po prostu o drogę "do kogoś”, bo mieszkańcom to w niczym nie ulży, ale bardziej prawdopodobna jest wersja iż chodziło o drogę do radia, gazet i telewizji…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...