Wyborcy są podobno inteligentni i obyci,
ale oprócz prof. Liberadzkiego nie potrafią sobie przypomnieć żadnego innego europarlamentarzysty
z województwa lubuskiego. Pewnie dlatego, że innych po prostu nie ma – zajęci są
partyjnym knuciem, politycznymi woltami oraz tworzeniem partii dla beznadziejnego
eksministra sprawiedliwości...
Spotkanie z gorzowską młodzieżą w 2010 roku. |
Nie
dziwi więc, że błyskotliwy, wpływowy i zaangażowany w sprawy województwa
lubuskiego poseł do Parlamentu Europejskiego ze Szczecina Bogusław Liberadzki, jest bliższy mieszkańcom województwa
lubuskiego niż ten, który z tego regionu się wywodzi. „A wiecie kto jest parlamentarzystą w waszym okręgu oprócz mnie?” –
zagadnął zebranych w gorzowskiej bibliotece prof. Liberadzki. Na sali zapanowała
cisza, potem donośne szepty i w końcu niemal wszyscy się poddali. „To Nitras ze Szczecina!” – krzyknął ktoś
z tylnich siedzeń. „Tak, to jeden z nich.
I kto jeszcze ? Wymieńcie proszę kogoś z PO lub z PiS-u” – dopingował zebranym
europoseł Liberadzki. Niestety, wszyscy się poddali. „No dobrze, nie musicie wiedzieć, bo jeszcze tylko pół roku i nikt o
nich pamiętać nie będzie. Europarlament to ekstraliga, a nie liga podwórkowa”
– słusznie zauważył jeden z najbardziej wpływowych polskich polityków w PE.
Samo spotkanie upłynęło pod hasłem szans Polski na rozwój oraz tego, co
zrobiono źle, a co można było lepiej. „Żebyśmy
się nie obudzili w 2023 roku w takiej sytuacji jak Grecja. Pamiętajmy jednak,
że Grecja jest w strefie euro, a Polska nie” – przestrzegał były minister,
a obecnie wiceprzewodniczący Komisji Kontroli Budżetowej w Parlamencie
Europejskim. Tym samym dał do zrozumienia, że tak jak dzisiaj Unia Europejska
chętnie przekazuje środki na rozwój, tak kiedyś będzie weryfikowała ich
wydatkowanie: „Ktoś kiedyś będzie pytał o
to, co jest zrobione, a co powinno być zrobione, bo przecież 12 na 100 euro
wydawane w UE jest przekazywane Polsce”. Jednocześnie opowiedział się za
utrzymaniem dopłat bezpośrednich dla rolników, które służą rozwojowi Polski
oraz poprawie bytu zwykłych ludzi. Podał przykład: z każdego 1 euro wydanego na
dopłaty bezpośrednie pozostaje w Polsce 95 eurocentów – które zasilają domowe
budżety najbiedniejszych, a z 1 euro na modernizację wsi aż 89 eurocentów
wypływa z Polski – bo te pieniądze służą tym, którzy kupują tutejszy sprzęt
rolniczy. Nie zabrakło również pytań o politykę krajową. „Jeżeli się komuś wydaje, że skomercjalizowanie usług publicznych będzie
tańsze, to jemu się tylko wydaje. Wiecie jak rozłożyć Straż Pożarną ? Wystarczy
powołać Państwowy Fundusz Straży Pożarnej, a wtedy każda usługa zostanie
wyceniona i jeżeli dyspozytor stwierdzi, że gaszenie fabryki się opłaca, a
drewnianego domku pod lasem nie, to ten ostatni spłonie. Tak właśnie niszczy
się dostęp do służby zdrowia” – mówił polityk, co było bezpośrednią
analogią do Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie. Obecnych na sali uczestników,
interesowała kwestia nowego systemu emerytalnego i podniesienia wieku przejścia
na emeryturę, co parlamentarzysta skrytykował i spuentował anegdotą: „Czym się różni Niemiec od Polaka ? Jan Paweł
II pracował do śmierci, a Benedykt XVI do emerytury”. Komplementów nie
szczędzili prof. Liberadzkiemu obecni na sali politycy. „Bez jego zaangażowania nie byłoby gorzowskiej obwodnicy, odcinka S3 ze
Szczecina do Gorzowa oraz tego, który już wkrótce zostanie uruchomiony do Nowej
Soli” – powiedział szef gorzowskiego SLD Marcin Kurczyna. „Z
profesorem znamy się od lat i Gorzów bardzo wiele mu zawdzięcza. Mamy
szczęście, ze w Parlamencie Europejskim reprezentuje nasz okręg właśnie ktoś o
takiej wiedzy, doświadczeniu i wpływach” – stwierdził prezydent Tadeusz Jędrzejczak. Poza dyskusją
pozostaje fakt, że prof. Liberadzki jest w Gorzowie – w przeciwieństwie do Sławomira Nitrasa z PO, Marka Gróbarczyka z PiS oraz Artura Zasady z Zielonej Góry - nie
pierwszy raz, a w województwie lubuskim, tu dzięki sporemu zaangażowaniu szefa
lubuskich struktur SLD Bogusława Wontora,
jest aktywniejszy niż parlamentarzyści krajowi. Warto o tym pamiętać, bo przed
majowymi wyborami wszyscy zaczną wiele udawać, a Liberadzki nie tylko nie musi
nic udawać, ale nawet udowadniać, że jest kompetentny i zaangażowany. Pytanie za co płacmy A. Zasadzie, bo wychodzi na to, że za bumelanctwo...