Polityka rządzi się swoimi prawami. Sukces jednych, staje się często
powodem do chwalenia się przez innych. Pewnie również zasłużenie, ale jednak
warto wspominać o prawdziwych „ojcach
sukcesów”. Gdyby każdy radny pozostawił po ukończonej kadencji chociaż
tyle, co dwóch liderów Prawa i Sprawiedliwości, to nie byłoby powodów do tego,
by w sposób uzasadniony twierdzić, że trzy czwarte gorzowskich radnych to śmierdzące
lenie, zorientowane na 1400 złotych samorządowej diety…
…na drodze nie leży, ale żeby być
rzetelnym wobec wyborców, warto dać z siebie wszystko.Raz na cztery lata korona
z głowy nie spadnie, jeśli zrobi się coś więcej niż wymaga tego prawo: dyżur,
udział w sesji i komisji oraz zgłoszenie jakieś absurdalnej interpelacji.
Tymczasem radni i liderzy PiS-u Robert
Jałowy i Sebastian Pieńkowski,
to nieliczni – oprócz Grażyny
Wojciechowskiej, Marcina Kurczyny, Marka Surmacza i Jana Kaczanowskiego – którzy mogą powiedzieć iż cokolwiek po sobie
w samorządzie pozostawią. Mowa o „Karcie
Dużej Rodziny”, której Pieńkowski z Jałowym byli inicjatorami, ale w
momencie doprowadzenia sprawy do końca –co wśród polityków jest wręcz
ewenementem- sukcesem obdzielony został ktoś inny. Przekaz mediów krajowych i regionalnych
relacjonujących fakt uchwalenia przez Radę Miasta „Karty Dużej Rodziny”, nie do końca odpowiadał rzeczywistości.
Owszem – władze Gorzowa temat podchwyciły, dokument został przygotowany, ale
dla dobra samorządności warto powtarzać, że inicjatywa wyszła od dwójki radnych
opozycji. „To pomysł władz Gorzowa na
wspieranie rodzin mających trójkę i więcej dzieci” – podała Telewizja
Gorzów, po zerżnięciu informacji z depeszy Polskiej Agencji Prasowej, która
brzmiała kropkę w kropkę i przecinek w przecinek identycznie. „Kartę przygotowały władze Gorzowa i będzie
funkcjonowała od 2 stycznia” – to już telewizja TELETOP. „Wydział
Spraw Społecznych przygotował Kartę Dużej Rodziny” – można przeczytać w
portalu gorzowska.pl. „Magistrat ma
konkretny plan na realizację programu” – stwierdzili dziennikarze „Gazety Lubuskiej”.
Tak naprawdę najbliższy prawdzie był portal gorzów24.pl. „Po kilkunastu miesiącach od wniosku dwóch radnych PiS, doszliśmy do
szczęśliwego finału. Rada Miasta jednogłośnie przegłosowała wprowadzenie na
terenie miasta programu <Karta Dużej Rodziny>” – napisał red. Filip Górecki. A przecież jeszcze kilka
miesięcy temu nic nie było oczywiste. Swój pomysł radni PiS zgłosili w czerwcu
2012 roku, by potem –na kilka miesięcy- utknął on w urzędniczych szufladach. „W lipcu 2012 roku przedstawiliśmy taki
pomysł. Miasto zapowiedziało, ze przyjrzy się sprawie. Mija już czwarty
kwartał, a konkretów nie ma” – mówił w marcu 2013 roku szef PiS-u S.
Pieńkowski. Później coś ruszyło, miasto zaprezentowało nawet specjalną ankietę,
ale dalej wszystko było mdłe. „Minęło 13
miesięcy, a miasto przygotowało jedynie ankietę z 29 pytaniami. Wymyślono dwa
pytania na miesiąc” – mówił w lipcu br. radny R. Jałowy. Listopad przyniósł
sukces, bo Rada Miasta dokument uchwaliła, ale jego powstanie było możliwe nie
tylko dzięki urzędnikom, ale także lub przede wszystkim, determinacji
inicjatorów. Kiedy więc radny Marcin
Gucia czyta publicznie pisane mu przez innych interpelacje, a jego partyjni
koledzy knują jak tu popsuć humor prezydentowi Tadeuszowi Jędrzejczakowi –bez względu na koszty dla miasta i jego
mieszkańców- są w gorzowskim samorządzie radni, którzy potrafią pomysł nie
tylko zgłosić, ale także monitorować jego realizację, a kiedy zajdzie taka
potrzeba, to nawet mocno „docisnąć”.
Bycie w opozycji to szkoła, ale jeśli jest się słabym w opozycji, to po władzę
nie powinno się nawet sięgać. Dedykacja dla gorzowskiej Platformy Obywatelskiej
narzuca się sama…