Przejdź do głównej zawartości

Latarnia autorytetu zgasła...

W morzu przeciętności i bylejakości – była okrętem wyjątkowości. Dawała dowody odwagi, gdy odważnych było niewielu, choć po 1989 roku ustawiali się po ordery. Była latarnią autorytetu, gdy autorytety poszły na dno lub media rozbiły je o skały. Walczyła mężnie, ale nie agresywnie i zawsze dobrym słowem, osobistym przykładem oraz według ewangelicznej zasady: „Po owocach ich poznacie”…

Owoców pracy i działalności zmarłej dzisiaj Teresy Klimek jest w mieście i regionie bardzo dużo, bo choć w dobrym słowie dla innych zdobywała Himalaje, to była przede wszystkim człowiekiem czynu, a jej słowa były tylko cieniem wielkich działań. „Wielki autorytet, osoba zaangażowana w działalność na rzecz wolnej Polski oraz Kościoła. Jednym słowem, odchodzą najlepsi z najlepszych w mieście i regionie” – powiedział NW Zenon Michałowski, który z T. Klimek działał w opozycji antykomunistycznej, a także zasiadał w Regionalnej Komisji Wykonawczej NSZZ „Solidarność”. Ona sama urodziła się w 1929 roku, a zawodowo była nauczycielką matematyki. Była założycielką i długoletnią szefową Klubu Inteligencji Katolickiej w ramach którego współtworzyłą w Gorzowie Dni Kultury Chrześcijańskiej. Zainicjowała też powstanie gorzowskiego Koła Towarzystwa Pomocy św. Brata Alberta. „Taka łagodna, mądra i dobra, a przecież wiele wycierpiała w czasach komuny” – wspomina Michałowski. Internowana w Poznaniu i Gołdapi od 15 grudnia 1981 r. do 27 czerwca 1982 r. . Po uwolnieniu działała w diecezjalnym Komitecie Pomocy Podziemnej „Solidarności”. Obok byłej senator Stefani Hejmanowskiej oraz red. Grażyna Pytlak, należy do trzech absolutnie wyjątkowych i zasłużonych dla Polski, regionu i miasta kobiet. Szkoda, że jej już wśród mieszkańców Gorzowa nie ma, bo w dobie zaniku autorytetów – w szkole, polityce, sądownictwie, a nawet Kościele, ona do końca była niezłomna i oddana ważnym dla siebie i innych sprawom, bez reszty. Słowa Jana Twardowskiego: „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”, pasują tutaj jak ulał…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...