Chodzenie na
skróty, brak perspektywicznego myślenia oraz oszczędzanie tam, gdzie akurat nie
powinno ono być priorytetem, charakteryzuje wiele decyzji w miejskich
inwestycjach. Także niestety tych najważniejszych, które zdeterminują rozwój
miasta na najbliższe kilkadziesiąt lat.
Społecznik i publicysta, przewodniczący Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Zawarcia |
Czy ruch na Kostrzyńskiej jest
mały? Nie jest, bo prawie codziennie obserwuję ilość pojazdów, jakie
przemieszczają się tą drogą. Weźmy jeszcze poprawkę, że wielu kierowców omija
dziś ten szlak z prozaicznego powodu – garbatej nawierzchni i obaw o
zawieszenie auta. Brukowy trakt jest przedłużeniem wygodnej trasy od krzyżówki
z Aleją Konstytucji 3 Maja, niedokończonej inwestycji sprzed lat wielu. Na
jednym z odcinków jest nawet dopuszczona prędkość 70 km na godzinę! Wypadałoby
więc dokończyć to, co dawno zostało zaplanowane i w dużej części zrealizowane,
a nie eksperymentować na żywym organizmie kolejne lata.
Jeżeli jest realna możliwość
pozyskania dofinansowania na tę inwestycję, to odpowiedź nasuwa się jedna.
Brać, bo za kilka lat źródełko wyschnie. Tym bardzie, że – o czym niewielu
pamięta – także i Polska wpłaca sporo kasy do unijnej kasy. Szkoda więc, by
miały tam wracać nasze pieniądze, wytargowane w zakamarkach brukselskich
gabinetów.
Można oczywiście, zgodnie z
jedną koncepcji, poszerzyć tylko nieco obecną drogę kosztem – jak słyszę –
likwidacji jednego z torów tramwaju. Bo ponoć mijankowy tor dla miejskiej
komunikacji od os. Słonecznego do Wieprzyc jest wystarczający do obsługi takiej
trasy! Tak to wiele rzeczy może być wystarczających. Można wybudować oszczędnie
mniejszą halę sportową na kilkaset osób i później pluć sobie w brodę za
krótkowzroczne myślenie. Można, mimo możliwości i zapasu gruntu, stworzyć
usytuowane zbyt blisko mostu rondo ze znaną na kraj cały żarówiastą Dominantą i
fatalnym zjazdem w ulicę Fabryczną. Idąc taką drogą można nadal projektować
cienkie chodniki i wąskie jezdnie, bo jest taniej dla miasta i korzystniej dla
wykonawcy. Tyle że gdzie wygoda, komfort życia i bezpieczeństwo poruszania się
w stutysięcznym mieście? Gdzie myślenie o szansach rozwojowych Gorzowa i jego
przyszłych pokoleniach?
Staje właśnie na wokandzie
sprawa jednej z ważnych gorzowskich arterii. Jaki będzie wyrok w jej sprawie?
Korzystny dla przyszłości miasta czy też asekurancko oszczędny? Pojedynczy
mijankowy tor dla tramwaju (jak przed wojną!) czy szybka komunikacja szynowa w
obu kierunkach? A czy zauważył ktoś, iż tramwaje w jednym tylko kierunku w
szczycie jeżdżą Kostrzyńską co około 7 minut? Wynika po szybkiej analizie, że
co 3-4 minuty pojedynczym torem musiałby przejeżdżać jeden skład, co spowoduje
długie przestoje dla pasażerów, skutkiem oczekiwania na przejazd tramwajów z
przeciwnego kierunku. Po drodze jest kilka przystanków, każdy generuje kolejne
cenne minuty. I tak „nowocześnie” wydłużyłby się czas przejazdu z Wieprzyc do
centrum. Tego chcemy?!
To wszystko jest jak wybór
między dobrą szynką a pośledniego gatunku salcesonem. Jedno i drugie da się
zjeść. Tyle że smakuje różnie. Salceson idzie pogryźć szybko, dietę w postaci
„oszczędnej” Kostrzyńskiej przełykać będziemy codziennie przez długie lata.
GRZEGORZ MUSIAŁOWICZ