Niektórzy jego nazwiska już nie kojarzą, ale co bardziej wtajemniczeni
wiedzą, że miesza nie tylko przeciwnikom politycznym, ale także Prawu i
Sprawiedliwości. Jeden rzecznik partii twierdzi, że nie wie o jego istnieniu. Drugi
rzecznik zaznacza iż to ważna figura i zapewne partia nad listem którego
jeszcze nie ma, mocno się pochyli. Szef struktur wojewódzkich i powiatowych
zdziwiony jest najbardziej.
„Drogi Mikołaju, piszę do
Ciebie ja, Marek z Gorzowa i bardzo chciałbym być kandydatem na prezydenta” – tak powinien rozpoczynać się list,
który były wiceminister i radny PiS Marek
Surmacz wysłał w ubiegłą środę do kierownictwa partii, a dokładniej do zarządu
partii i do wiadomości Zarządu Okręgu, by to właśnie na niego postawiła partia
w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. „Wystąpiłem
do władz regionalnych PiS z moją kandydaturą. One dalej będą prowadziły
konsultacje i podejmą decyzję (…). Mam też deklarację poparcia od poseł
Elżbiety Rafalskiej, która jest we władzach centralnych partii” –
powiedział z głupia frant polityk podczas dzisiejszej rozmowy z red. Bogdanem Sadowskim w Radiu Gorzów.
Wszystko wygląda na dobrze zaplanowaną szarżę „pod siebie”, a siła oddziaływania politycznego newsa M. Surmacza to
medialny „krok do przodu” po tym, jak
Zarząd Powiatowy PiS powołał w zeszłym tygodniu specjalny zespół, którego
zadaniem są negocjacje z innymi partiami wspólnego kandydata na prezydenta
Gorzowa. „Powołaliśmy taki zespół i
rozpoczynamy rozmowy, ale przedmiotem naszych rozmów nie jest jeszcze żaden
konkretny kandydat, a o Marku nawet nie myśleliśmy, nawet pomimo deklaracji
poseł Rafalskiej, że nie będzie kandydować” – powiedział uczestniczący w
ubiegłotygodniowym spotkaniu działacz PiS. „Jestem
już po wstępnych konsultacjach” – chwali się Surmacz, choć ani prezes
Zarządu Okręgu Marek Ast, ani
rzecznik PiS-u w rozmowie z Nad Wartą tego nie potwierdza. „Nie znam pana Surmacza, ale skoro list wysłał, to pewnie zostanie mu
udzielona odpowiedź. Kandydatów w wyborach samorządowych będą ustalać i
zatwierdzać struktury lokalne. Nawet jeśli list trafi do władz partii, to o
kandydaturze tego pana decydować będą władze struktur do których należy” –
powiedział NW zastępca rzecznika PiS Marcin
Mastelarek. Tutaj wątpliwości nie ma żadnych, bo rozwiał je ostatecznie szef
struktur powiatowych Sebastian
Pieńkowski, który był też swego czasu bohaterem innego żenującego listu
ekswiceministra Surmacza. „Surmacz
uprawia politykę nacechowaną dozą prywaty, a nie gry zespołowej do jakiej każdy
członek PiS jest zobowiązany. Na tym bym się skupił – jeśli mamy wygrać wybory”
– napisał w wydanym wieczorem oświadczeniu. Nie ma się co Pieńkowskiemu dziwić,
bo pochodzi z patriotycznej rodziny, którą milicjanci pałami „obkładali”, a jego niesforny
partyjny podopieczny z MO, to bohater strony, która obkładała. „I powinieneś się cieszyć, bo jak bym cię dorwał, to spałowałbym Cię
podwójnie” – mniej więcej w ten sposób miał się swego czasu M. Surmacz
odnieść do zasłużonego działacza opozycyjnej KPN, potem AWS, a dzisiaj polityka
PiS Macieja Fleischera, który zarzucił
mu na jednym z zebrań, że ten w czasach sprzed 1989 roku zamiast walczyć o
demokrację utrwalał PRL. Surmacz uwielbia perorować o nieskazitelności, ale w
swoich konstatacjach pomija najczęściej siebie samego – także kwestię zarzutów w sprawie "kradzionego prądu", a ostatnio wątpliwej etycznie dzierżawy pomieszczenia. Mimo
to, jak przystało na absolwenta szkół Milicji Obywatelskiej, prostacki „marketing” ma opanowany, a jeśli czegoś
nie rozumie, to podpowiadają mu nauczyciele radni – to od tego zależy ich dalsza
kariera samorządowa i najniższa krajowa w postaci nieopodatkowanej diety.
Napisał list czy nie ? Niby tak - bo został wysłany, ale możliwe iż nie tam gdzie trzeba, bo Pieńkowski i Ast go nie mają. „Trochę
jestem zdziwiony, bo jako szef struktur powiatowych PiS oraz członek władz
okręgu żadnego listu nie otrzymałem, ale może pan Marek wysłał ten list do
innej partii i to ona ma mu udzielić poparcia” – mówi NW z sarkazmem
Sebastian Pieńkowski, a jego konstatacji nie można pominąć milczeniem, bo M.
Surmacz swoją nielojalność okazywał już w polityce wielokrotnie. Głośno było o
niej w 1997 roku, gdy będąc formalnie w Akcji Wyborczej Solidarność, postanowił
bez jakichkolwiek konsultacji wystartować do Senatu z konkurencyjnej listy
Ruchu Odbudowy Polski. Potencjalnych partii do których mógł wysłać list jest
sporo. Pierwsza - to Twój Ruch Janusza
Palikota z którym współpracuje Stronnictwo Demokratyczne. Dzisiaj jest to
partia nowoczesna i wolnorynkowa, ale w czasach, gdy działał w niej potencjalny
kandydat na prezydenta Gorzowa, była ona satelitą partii komunistycznej, która
dzisiaj bohaterowi mocno przeszkadza. „Żadnego
listu nie otrzymaliśmy, ale gdyby taki trafił, to byłaby to sensacja” –
mówi NW wiceprzewodnicząca Twojego Ruchu Monika
Twarogal. Jako iż pogromca „sitwy”
był aktywnym działaczem komunistycznych związków zawodowych, a także
funkcjonariuszem Milicji Obywatelskiej, istnieje możliwość iż swój list wysłał
omyłkowo do Sojuszu Lewicy Demokratycznej, które co niektórych działaczy z
tamtych czasów jeszcze zrzesza. „Nie, to chyba żart. Listu nie otrzymaliśmy
i zapewniam, że nie otrzymamy, chyba iż listonosz się pomyli. Nie czekamy na
ten list” – mówi NW szef gorzowskiego SLD Mariusz Kurczyna. Więc co – ściema i autokreacja za cenę partyjnej
marginalizacji ? Najwidoczniej, a w oświadczeniu S. Pieńkowskiego zabrakło
tytułu piosenki w której padają słowa ”ludzie
listy piszą”, bo Skaldowie nadali jej konkretny tytuł, który do M. Surmacza
pasuje lepiej niż fotel prezydenta Gorzowa, a nawet łańcuch, którym miał się w
2003 roku przywiązać do drzewa w sprawie drogi przez Park Kopernika: „Medytacje wiejskiego listonosza”.
Wystarczy wpisać w Google i wszystko jasne – wiocha jak diabli. Skoro nie słucha św. Mikołaj - dla Surmacza obcy kulturowo, to może Gwiazdor: "Я пишу Вам Дедушка Мороз"...