Przejdź do głównej zawartości

EURO 2012 a kondycja niektórych "drużyn"

Wynik meczu, w którym zdyscyplinowani Niemcy dokopali dumnym Grekom, symbolicznie ukazał różnice między tymi państwami, będące skutkami wielkiej polityki i różnic w podejściu do praw ekonomii, a w kontekście szerszym – odpowiedzialności polityków. Zarówno za własne działania, jak i ich zaniechania.
Społeczna gospodarka rynkowa „zwycięskich” Niemiec, na której powstała potęga ekonomiczna tego kraju i z drugiej strona „polityka pięknej katastrofy” pokonanych Greków powinna dawać wiele do myślenia. Zbudowane na solidnych podstawach państwo niemieckie jest jedną z bardziej stabilnych gospodarek Europy, co jest widoczne szczególnie, gdy inne kraje pogrążają się w chaosie. Niemcy szybko wyszły z zapaści, a ich wyniki gospodarcze oraz poziom życia mieszkańców są coraz lepsze, co pokazują godne pozazdroszczenia wskaźniki ekonomiczne. Tymczasem gospodarka Hellady, rozłożona radosną twórczością bujających w ateńskich obłokach greckich rządów, spowodowała w praktyce rozpad podstaw funkcjonowania tego pięknego kraju. Udawanie Greka przestało być „trendy”.
Teraz narażę się wielu, a przede wszystkim… Grekom. Uważam bowiem, iż Grecja znalazła się w Unii Europejskiej głównie dlatego, że bogatsze kraje chciały mieć pod ręką atrakcyjną i trochę naiwną panienkę, z którą można spędzić niezobowiązujący weekend. A najlepiej – niedrogo – od razu cały urlop na ciepłej plaży, bez potrzeby okazywania panience paszportu i przeliczania kasy na jakieś drachmy. Stąd niespecjalnie interesowano się, jak panienka rozporządza własnym budżetem, choć trzymała kasę w tym samym banku, co zasobni turyści korzystający z jej wdzięków. A ponieważ to tylko gościnna panienka, to co kogo obchodzą jej problemy? No i piękna katastrofa nadeszła, bo latami wierzono panience na słowo, że jest zaradna (czytaj: wypłacalna), oszczędna i daje sobie znakomicie radę, bo „Unia czyni cuda”!
Nie sposób przy okazji nie dostrzec, że i nad Polską czarne chmury gromadzą się od dawna, a dopływ środków wspólnotowych kiedyś się skończy i mit zielonej wyspy pryśnie. To już się dzieje, zwłaszcza że już od dawna nie widziałem tak dużej grupy znajomych, którzy w ostatnich miesiącach stracili pracę. Reformy rządu Buzka czy plan przewidującego profesora Hausnera dyktowane były świadomością zbliżających się zagrożeń. Ich zmiękczanie w imię fałszywie pojętej sprawiedliwości społecznej i brak konsekwencji we wprowadzaniu (jak i kontynuacji rozpoczętych reform) to jedno z wielu zaniechań polityków, zerkających nerwowo w kalendarz wyborczy. Tyle że to nam, nie im, przychodzi płacić frycowe za brak poczucia odpowiedzialności za państwo i jego obywateli.
Czasem, wbrew politycznym kalkulacjom, trzeba wcześniej zacisnąć zęby i nawet pasa, by później cieszyć się wzrostem gospodarczym i lepszymi warunkami życia. Gdy już wskutek zaniechań pogrążymy się w dołku zafundowanym przez analfabetów ekonomii, samo zaciskanie pasów już nie starcza i zaczyna się cicha panika. Zwłaszcza gdy widmo „pięknej katastrofy” zagląda w oczy. Niewprowadzenie pewnych rozwiązań w odpowiednim czasie mści się przecież nie na politykach, lecz na całym społeczeństwie w postaci wspomnianego bezrobocia, obniżenia jakości życia i braku środków zarówno w budżetach domowych, jak i kasach gminnych (czego Gorzów jest najlepszym przykładem, bo 200 milionów złociszy to przy obecnych dochodach nie są już żarty!). A państwo zadłużaliśmy nie tylko dzięki ultragenialnym politykom-naturszczykom, ale również niektórym światłym ministrom, będącym dzięki swej wiedzy w pełni świadomymi zagrożeń.
A w sprawach własnego losu i przyszłości państwa trzeba być zasadniczym i wykazywać wysoki poziom asertywności na naciski, jakie się co rusz pojawiają. Ekonomia to nie pęczek pietruszki, a przyszłość Polski to nie bajka o smoku wawelskim, która obowiązkowo kończy się happy endem. Bo co, jeśli nie jesteśmy tym „narodem wybranym”?! Ta bajka może wtedy skończyć się niezbyt piękną katastrofą. Jeżeli na czas nie uruchomimy pewnych mechanizmów mających zapobiec skutkom niekorzystnych trendów w systemie naczyń połączonych, jaką jest globalna gospodarka. Pożar ugasić się może jakoś uda, lecz sprzątanie zgliszcz zajmie wiele lat.
Tego dnia, w którym Niemcy rozgrywali mecz z Grekami, w mojej skrzynce mailowej wylądowała reklama o treści „Pożyczka za darmo! Pożyczasz 600 – oddajesz 600!” Grecy chyba w takie pożyczki uwierzyli. Tymczasem z ekonomiczną logiką żartów nie ma, tak jak i nie ma „darmowego lunchu”. Każdą złotówką i każdym euro można rozporządzić tylko raz. Za wszystko wcześniej czy później któreś pokolenie otrzyma fakturę do zapłaty. Grecy w to nie wierzyli. Wydaje się, że i my często żyjemy jeszcze takimi marzeniami. Cuda się oczywiście zdarzyć mogą. Ale tylko w bajkach dla małych dzieci. Politycy nie są małymi dziećmi. Chyba że się znów mylę…
GRZEGORZ MUSIAŁOWICZ

Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...