Nie trudno się domyśleć, że główny oskarżony w „aferze budowlanej” nie czuje się komfortowo przez lipcową rozprawą. Przeżywa ją, czeka na ostateczne rozstrzygnięcie oraz nie zgadza się z interpretacją gorzowskiego sądu…
Prezydent nie zgadza się z sądową interpretacją tzw. "afery budowlanej" i jest przekonany, że wyrok I instancji, to efekt niewiarygodnych zeznań niewiarygodnego świadka oraz "pewnego adwokata"... |
Łatwo zauważyć, że wielu spośród tych, którzy łatwo ferowali wyroki pod adresem prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, po ostatniej rozprawie w Sądzie Apelacyjnym, nie feruje już tak łatwo jednoznacznych opinii. Mają świadomość, że może nie być żadnego wyroku, żadnych wyborów, a sam Jędrzejczak może zostać uniewinniony. „To nie jest sytuacja komfortowa i w takiej sytuacji każdy się denerwuje” – stwierdził w Radiu Gorzów. Trudno się dziwić, bo jak sam twierdzi, to nie są żarty. „Przecież to jest niebotyczny wyrok długiej odsiadki oraz wysokie kary finansowe” – powiedział. Jednocześnie podtrzymuje swoje stanowisko, że jest niewinny, a cała sprawa została ulepiona przez adwokata „który rozkręcił całą sprawę” oraz absolutnie niewiarygodnego świadka. ”Zarzuty są nieprawdziwe i wyssane z palca przez jedną osobę, która wraz z synem została uniewinniona i to jest nie do zrozumienia. Głównym świadkiem oskarżenia jest osoba oskarżony, która doprowadziła do tego, że przedsiębiorstwo upadło, bo miało 14 milionów długu oraz 465 firm, którym nie zapłaciło faktur” – uważa prezydent Gorzowa, który cieszy się, że na najbliższej rozprawie 20 lipca br. będzie miał okazję odnieść się do tego wszystkiego osobiście. Ciekawostką jest fakt, że kierownictwo publicznej rozgłości poprosiło kilkanaście dni temu znanego gorzowskiego dziennikarza Zbigniewa Bodnara, który zajmował się sprawą „afery budowlanej” od samego początku, aby się nią już nie zajmował, bo ...„za bardzo się w nią zaangażował”…